› bieżące
12:20 / 21.02.2012

9 rzeczy, których nie znosimy u sąsiadów

9 rzeczy, których nie znosimy u sąsiadów

Co nas najbardziej denerwuje u naszych sąsiadów z bloku? Kłótnie, odgłosy z sypialni czy...?

1) Kłótnie sąsiedzkie

To jest coś, co uwielbiamy. Wrzeszcząca żona, rzucający talerzami mąż i trzaskanie drzwiami, aż u nas, mieszkających piętro niżej, leci tynk. I tak kilka razy w tygodniu. Po trzech miesiącach przymusowego uczestnictwa w małżeńskiej wymianie zdań wiemy już wszystko – że syn jest kretyn, bo podobny do ojca; że mąż za bardzo się uśmiecha do Pani Krysi z ósmego; albo że żona znowu ugotowała za słoną zupę.

2) Odwieczny remont

Wstajesz i kładziesz się z dźwiękiem wiertarki w uszach. Sąsiad od kilku miesięcy codziennie coś wierci albo stuka młotkiem. Zaczynasz się zastanawiać, czy został mu w mieszkaniu choćby centymetr ściany, który nie widział wiertła.

3) Dobry seks można poznać po tym, że cała klatka wychodzi na papierosa

To jedna z bardziej denerwujących i jednocześnie krępujących sytuacji. I nie chodzi tu o pruderię. Po prostu nie każdy ma ochotę na wysłuchiwanie, kilka razy w miesiącu, pojękiwań sąsiadki i stękania sąsiada, którzy czasem tak bardzo zatracają się w szaleństwie, że o mało nie wpadną z łóżkiem do naszej sypialni.

4) Kuchenne hałasy

Po ciężkim tygodniu pracy czekasz z utęsknieniem na weekend. Marzysz o tym, żeby w końcu się wyspać. Ale nic z tego - w sobotę o 7 rano zostajesz brutalnie obudzony przez sąsiadkę, która postanowiła właśnie o tej porze ubić kotlety na najbliższe dwa dni. A ponieważ cisza nocna nie obowiązuje już od godziny, pozostaje ci jedynie zainwestować w stopery do uszu.

5) Sąsiedzkie przyjaźnie

„Przewodnicząca bloku” – to taki nachalny osiedlowy społecznik. Wie o tobie i pozostałych mieszkańcach bloku absolutnie wszystko: kto, z kim, kiedy, gdzie i o której. Jeśli nie wie, to i tak sobie coś „dośpiewa”. Oczywiście uwielbia dzielić się tą wiedzą z każdym, kto tylko zechce (lub stojąc w windzie musi) jej wysłuchać.

Organizuje zebrania, na których wręcza kartki z własnoręcznie rozpisanymi dyżurami sprzątania zsypu, mycia okien oraz posadzki (bo dozorczyni robi to raz w tygodniu, a to, jej zdaniem, jest zdecydowanie za rzadko). No i co jakiś czas puka do nas z powitalnym „ja do Pani męża” – a bo się szafka w kuchni urwała, słoika nie może odkręcić, rower córce trzeba naprawić itd.

6) Sąsiadko, pożycz 10 zł

Sobotnie popołudnie, zrelaksowani siedzicie w fotelu i czytacie gazetę, kiedy nagle ktoś, jakby łomem, dobija się do waszych drzwi. Otwieracie i waszym oczom ukazuje się, chwiejący się, mocno „wczorajszy”, sąsiad. Oddech mógłby zabić, ale dzielnie apeluje: "Sosiadko, poszycz 10 zł".

Oczywiście nie macie najmniejszego zamiaru pożyczać żadnych pieniędzy, tym bardziej, że delikwent jeszcze nie oddał poprzednich. Ale nie. Sąsiad jest wytrwały. Tak łatwo spławić się nie da. Ostry negocjator. Wy jednak wykazujecie się asertywnością i odprawiacie go z pustymi rękami. Zamykając drzwi pojawia się jednak obawa, czy w ramach odwetu, nie znajdziecie na swojej wycieraczce mokrej niespodzianki…

7) Kochane dzieciaki

Nie mamy budzika, bo jest właściwie zbędny. Punktualnie o 6 rano zrywa nas na równe nogi ryk syreny – to dziecko sąsiada z góry właśnie się obudziło i czuje ogromną potrzebę zakomunikowania o tym fakcie wszystkim mieszkańcom bloku. Ale to nic takiego. Najgorsza jest pora zabaw. Zaczyna się od jazdy na rolkach po całym mieszkaniu, potem jest drugi etap, czyli granie w piłkę, odbijanie piłeczki tenisowej od ściany, bicie się z resztą rodzeństwa, skakanie po łóżku. Wszystko kończy się półgodzinnym bieganiem po domu w szpilkach mamy. Po dwóch tygodniach człowiek zaczyna układać w głowie misterny plan porwania i wywiezienia dzieciaka na drugi koniec świata. Jedyna nadzieja w tym, że kiedyś malec pójdzie do szkoły (dzięki Ci Panie za szkolnictwo).

8) Toaleta

Śpiewanie pod prysznicem to nic przy innych odgłosach dobiegających z łazienki - np. gdy sąsiad załatwia swoje potrzeby fizjologiczne tak głośno, że słychać go piętro niżej w salonie. I nie jest to wina cienkich ścian…

9) Ławeczki

Nadejście wiosny można poznać, m.in. po tym, że od samego rana śmietanka towarzyska osiedla spotyka się na ławkach obok bloków. To taki klub osiedlowy, tyle, że na świeżym powietrzu. Jeżeli akurat okno mieszkania wychodzi na tę część osiedla – twój pech.

Najwcześniej ławki okupują osiedlowe plotkary – te potrafią już przed siódmą scenicznym szeptem wymieniać się najnowszymi „newsami” o życiu sąsiadów (taki analogowy Facebook). Później ich miejsce zajmują młode mamy ze swoimi pociechami. Po nich przychodzi czas na dzieci, które wyszły ze szkoły, ale nie chcą jeszcze wracać do domu.

Prawdziwa elita pojawia się wieczorem. Najpierw na piwku spotyka się męska reprezentacja osiedla w średnim wieku. Każdy obowiązkowo z piwem albo tanim winem (jedna butelka na wszystkich) i papierosem w ręku. Prowadzą długie dialogi – o czym, ciężko zrozumieć.

Kiedy się już całkiem ściemni, ich miejsce zajmuje młodsze pokolenie. Ciężko odróżnić tych chłopaków od siebie – każdy w dresie, bluzie z kapturem, adidasach i czapce z daszkiem. Po pięciu minutach słuchania ich „rozmów” człowiek nadrabia wszelkie zaległości z łaciny. No i podziwiamy chłopców za to, że za pomocą pięciu słów są w stanie opowiadać jedną historię przez pół wieczoru (najczęściej o bijatyce, imprezie, Kaśce z piątego, albo ucieczce przed „psami”). Po prostu folklor.

źródło: wnetrza.onet.pl

3
0
oceń tekst 3 głosów 100%