Aktywiści udaremnili odstrzał lisów w Nadleśnictwie Elbląg
fot. www.elblag.gdansk.lasy.gov.pl
W gminie Lichnowy, we wsi Parszewo myśliwi m.in. z Nadmorskiego Koła Łowieckiego mieli zaplanowane ostatnie w tym roku polowanie. W planie był odstrzał dzików oraz lisów, ale ostatecznie zdecydowano się strzelać tylko do lisów. Do polowania ostatecznie nie doszło, ponieważ po lesie - w miejscach, gdzie akurat przebywali myśliwi - spacerowała grupa aktywistów z grupy "Trójmiasto przeciw myśliwym". Na miejsce została wezwana policja, która przestrzegła obie strony, ale myśliwi ostatecznie odpuścili i do odstrzału nie doszło.
Wcześniej udało się udaremnić odstrzały zwierzyny w Birczy i Oleśnicy, a teraz także w Parszewie. Grupa, której ideą jest "propagowanie wspólnych spacerów po lesie" za myśliwymi chodziła krok w krok, a jak stanowi prawo (rozporządzenie ministra z 22 marca 2005 r.):
Myśliwy nie celuje i nie strzela do zwierzyny, jeżeli na linii strzału znajdują się myśliwi lub inne osoby albo zwierzęta gospodarskie, budynki lub pojazdy, a odległość od nich nie gwarantuje warunków bezpieczeństwa.
Podczas jednego polowania zabija się 1 lub 2 lisy. Mięso się utylizuje, a z futer robi czapki.
- Lisów jest za dużo i trzeba zredukować ich liczbę - tłumaczył dla Gazety Wyborczej myśliwy Piotr Wasilewski. - Na 1,5 hektara powinno być półtora tys. lisów, a jest 3, 4 tysiące. Dbamy o równowagę w przyrodzie.
Myśliwi na miejsce wezwali policję, ale ta niczego nie wskórała, ponieważ ekolodzy nie zamierzali powiedzieć, gdzie zamierzają spacerować. Skończyło się na tym, że polowanie zostało odwołane.
- Nasza akcja miała na celu zablokowanie strzelania do zwierząt i to nam się udało - wyjaśniała jedna z aktywistek z trójmiejskiej grupy.
Akcja była również protestem przeciwko nowelizacji ustawy o prawie łowieckim, które będzie faworyzowało myśliwych, a nie obywateli.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl