Aleksandra Gabrysiak - czy będzie pierwszą błogosławioną elblążanką?
fot. internet
O jej wyniesienie na ołtarze od lat zabiega Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich. Chociaż przygotowania do procesu beatyfikacyjnego ogłoszono jeszcze w 2003 roku - dziesięć lat po jej tragicznej śmierci - sprawa bardzo powoli posuwa się do przodu.
Zbliża się do końca praca dwóch zespołów, których zadaniem jest zabezpieczenie wszystkich świadectw i dokumentów dotyczących doktor Aleksandry Gabrysiak. W dokumentach tych znajdują się między innymi zeznania znających ją ludzi. Dopiero po szczegółowej analizie zgromadzonych materiałów podejmę decyzję o ewentualnym rozpoczęciu diecezjalnego etapu procesu beatyfikacyjnego i powołaniu stosownego trybunału – powiedział nam biskup Jacek Jezierski, ordynariusz diecezji elbląskiej.
Jak informuje biskup, taki proces (o ile oczywiście byłby wszczęty) mógłby potrwać do dwóch lat. Jeżeli byłby pozytywnie zakończony doszłoby wówczas do drugiego etapu – już w Stolicy Apostolskiej.
Na tym etapie sprawa mogłaby trwać i kilkanaście lat – stwierdza ordynariusz elbląski.
Przekonanie o jej świętości jest powszechne. Nie brakuje jednak i głosów przeciwnych beatyfikacji.
Ta szlachetna i dobra kobieta zginęła, gdyż weszła w środowisko, którego nie znała i nie chciała poznać. Nie zachowała należytej roztropności. Zapłaciła za to swoim życiem i życiem swej adoptowanej córki. Była też surowa, oschła, zasadnicza i apodyktyczna. Czasami trudno było z nią wytrzymać - to nie jest odosobniona opinia.
No cóż, ale przecież niejeden święty miał trudny charakter. Dajmy więc i jej do tego prawo.
6 lutego 1993 roku był ostatnim dniem życia Aleksandry Gabrysiak. Sobota. Doktor Ola, jak nazywano ją w Elblągu, wróciła wieczorem do domu. Miała nadzieję na odpoczynek po ciężkim dniu…
W mieszkaniu leżały zwłoki jej przybranej córki, Marysi. Kilkunastoletnia dziewczyna zginęła od ciosów nożem. Ostrze kuchennego narzędzia wkrótce zakończyło i życie Doktor Oli. Obie kobiety zamordował jeden z podopiecznych lekarki, 19-letni Zbigniew Brzoskowski.
Nastolatek mimo młodego wieku miał już bogatą przestępczą kartotekę. Aleksandra Gabrysiak dobrze ją znała. Mimo tego zdecydowała się mu pomóc. Nie jemu jednemu zresztą. Miała słabość do ludzi pokiereszowanych przez los. Pokiereszowanych także z ich własnej winy.
Kobiety, czułej na nieszczęścia innych, los nie rozpieszczał. Od wczesnego dzieciństwa cierpiała na ciężką krzywicę (elblążanie dobrze pamiętają ją zawsze wspartą na lasce). Choroby nie pokonały liczne operacje – pierwszą, a łącznie było ich aż siedem, przeszła mając niespełna sześć lat.
Mimo złego stanu zdrowia zdecydowała się na studia. W 1968 roku otrzymała dyplom Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Gdańsku. Wkrótce potem wzięła ślub. Nie, nie z mężczyzną – z medycyną. Symbolem związku był noszony przez nią, aż do śmierci, pierścionek z wężem Eskulapa i datą ukończenia studiów.
Tym, co dodawało jej sił była religia. Doktor Ola była przez całe życie bardzo wierząca. Jej religijność nacechowana był głębokim mistycyzmem.
W pozostawionych potomności, a prowadzonych przez lata pamiętnikach zapisała takie zdanie: „Chryste, który ukochałeś nas aż do Krzyża, proszę abyś nie szczędził mi tej łaski na dalsze życie, pragnę iść za Tobą aż na Golgotę.
Miała wówczas 26 lat.
Pod koniec życia, w roku 1992, zanotowała: „Panie dajesz mi udział w Twoim Krzyżu, aby zbawić świat – tak bardzo tego pragnęłam”.
Jej wiara nie była jednak łzawa. Zawsze stąpała mocno po ziemi. Nie roztkliwiała się ani nad sobą, ani nad innymi. Pomagała ludziom, bo w każdym z nich, nawet tym najmarniejszym i godnym pogardy (a może szczególnie właśnie w nim) widziała cierpiącego Chrystusa.
Czy to wystarczy do wyniesienia na ołtarze?
Powiązane artykuły
Czy spotkamy na ulicy mordercę Doktor Oli?
29.05.2017 komentarzy 4
Czy morderca znanej elbląskiej lekarki, doktor Aleksandry Gabrysiak i jej przybranej córki opuści w przyszłym roku mury Zakładu Karnego w Sztumie? Zbigniew...