Alimenciarze w nowym roku są pełni obaw
Nowy rok to okres zmian. Dotyczy to także zmian w prawie, funkcjonowaniu instytucji państwowych. Zaległości alimentacyjne w skali kraju rosną i rosną. Nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja uległa zmianie, gdyż dłużników alimentacyjnych przybywa. Wielu komorników potwierdza, że sprawy tego typu stanowią bardzo duży odsetek tych, którymi się na co dzień zajmują. To jest duży problem. Szacuje się, że w całym kraju zbiorcza kwota zadłużenia z tytułu niepłaconych alimentów wynosi już około 10,5 mld zł (dane z Krajowego Rejestru Długów).
W naszym województwie liczba rodziców (godnym podkreślenia jest fakt, że problem dotyczy nie tylko mężczyzn), którzy uchylają się od zobowiązań związanych z łożeniem na utrzymanie dzieci wynosi okolo 16 tys., a kwota ich zadłużenia jest szacowana na grubo ponad 500 mln zł. W całym kraju liczba dłużników alimentacyjnych jest dużo większa – wynosi bowiem niemal 312 tys., przy czym aż 96 procent z nich to ojcowie. Ich zobowiąznia alimentacyjne wynoszą średnio ponad 33 tys. zł.
Wśród 3940 osób osadzonych w zakładach zamkniętych w województwie warmińsko-mazurskim aż na 621 z nich ciąży obowiązek alimentacyjny. Miesięczny koszt utrzymania skazanego wynosi obecnie 2830 zł. Paradoks polega na tym, że zdecydowanie większe koszty dla państwa generuje utrzymanie więźnia, który jest osadzony z tytułu niepłacenia alimentów niż wypłata świadczenia z funduszu alimentacyjnego, która kosztuje państwo maksymalnie 500 zł. Mimo to resort sprawiedliwości postanowił, poprzez zaostrzenie przepisów kokdeksu karnego, zmusić alimenciarzy do płacenia. Osoby, których zaległości przekroczą trzy miesiące, mogą się spodziewać zasądzenia roku pozbawienia wolności. 29 gudnia ubiegłego roku rząd Beaty Szydło przyjął projekt nowelizacji ustawy, która ma ułatwić egzekwowanie alimentów oraz utrudnić uchylanie się od ich płacenia.
Koniec z niemocą państwa, drwinami z systemu prawnego i unikaniem odpowiedzialności, gdy chodzi o dzieci – mówił już kilka miesięy temu Zbigniew Ziobro na poświęconej temu tematowi konferencji prasowej.
Polska jest na czele rankingu państw, w których rodzice nie płacą alimentów - dodał wówczas minister.
Każdemu, kto nie płaci alimentów powyżej trzech miesięcy, może grozić nawet rok więzienia (może to być także grzywna lub kara ograniczenia wolności). Nie będzie to automatyczne. Taka osoba uniknie kary, jeżeli pouczona przez prokuratora zapłaci wszystkie należności przed wszczęciem wobec niej postępowania – to główne założenia zmian w przepisach dotyczących alimentów. Dodać należy, że jeszcze wyższa kara – do dwóch lat więzienia – będzie grozić osobie, która nie płacąc alimentów, naraża osobę najbliższą na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych.
Ministerstwo planuje także znacznie częstsze stosowanie dozoru elektronicznego w sprawach związanych z zasądzaniem dłużników alimentacyjnych. Bardzo często wskazuje się, że ten ostatni pomysł jest krokiem w dobrym kierunku, gdyż okolo 10-krotnie zmniejsza koszty, które ponosi państwo – w stosunku do wydatków związanych z utrzymaniem osoby w zakładzie karnym.
Obowiązujące dotychczas regulacje dotyczące osób zalegających z płaceniem alimentów przewidywały odpowiedzialność karną w przypadku "uporczywego uchylania się" od wypełniania tego obowiązku. Bardzo często wskazywano na nieprecyzyjność tego zapisu, który powodował trudności interpretacyjne. Sytuacja wyglądała w ten sposób, że wiele osób skutecznie uchylało się od obowiązku alimentacyjnego. Takie postępwanie nie zawsze wynikało ze złej woli tych ludzi. Wielu tzw. alimenciarzy nie poszukiwało pracy, która umożliwiłaby im terminowe, sukcesywne regulowanie należności. Nierzadko jednak zdarzało się, ze takie osoby miały problem ze znalezieniem odpowiedniego, adekwatnego zatrudnienia. Koszty życia są bardzo wysokie i niejednokrotnie te osoby miały truności z utrzymaniem się na powierzchni. W takich okolicznościach płacenie alimentów było zazwyczaj odkładane na później. Czas biegł bardzo szybko, a razem z nim rósł dług. Ostatecznie, w przypadku braku ściągalności z dłużnika, ze zobowiązania alimentacyjnego niejednokrotnie musiało się wywiązywać państwo, przy czym godnym podkreślenia jest fakt, że sumy wypłacane tytułem alimentów są bardzo niewielkie. Świadczenia z funduszu alimentacyjnego przysługują bowiem w wysokości bieżąco ustalonych alimentów, jednakże nie wyższej niż 500 zł.
Ściągalność alimentów w Polsce jest bardzo niska. W 2015 roku roku wydatki związane z wypłatą zaliczki alimentacyjnej wyniosły ponad 770 mln zł, z czego udało się odzyskać zaledwie 27 mln, czyli 3,5 procent. Tymczasem w Wielkiej Brytanii, czy też w Niemczech ściągalność alimentów wynosi około 90 procent. Bardzo ciekawie sprawa rozwiązana jest w tym ostatnim z wymienionych krajów. Wykorzystuje się tam corocznie aktualizowaną tabelę wysokości alimentów, co ma za zadanie zabobiegać zasądzaniu alimentów nieadekwatnych do możliwości finansowych rodzica.
Choć tak być nie powinno, wierzyciele alimentacyjni przyznają, że komornicy dług alimentacyjny traktują po macoszemu. Ściągalność jest nieskuteczna, a biedna matka – bo zazwyczaj jest to matka – ostatecznie musi martwić się sama, jak wyżywić dzieci.
W taki sposób o problemach związanych z egezekucją alimentów pisze jedna z internautek, matka kilkorga dzieci:
By podjąć działania egzekucyjne wobec dłużnika, musi być stwierdzone, że dziecko chodzi brudne, głodne i zaniedbane. Zazwyczaj samotna matka wypruwa sobie żyły, by tak nie było. Zaharowuje się, by jakoś wiązać koniec z końcem, by dać dziecku namiastkę normalności i nie pozwolić poznać biedy. A co w tym czasie robi tatuś? Nie pracuje legalnie, bo by mu zabrali. Wpłaca dobrowolnie do komornika po 10zł miesięcznie, bo na tyle go stać. Przecież wykazuje dobrą wolę, daje ile może... Państwo dłużnika nie ściga, bo coś jednak płaci. Koło się zamyka. Mimo tego, że gminy mają prawo do aktywizacji dłużników alimentacyjnych, nawet do posyłania ich do robót publicznych nie robią tego. Dlaczego? Tego nie wie nikt. (...) Najsmutniejsze jest to, że żadna firma windykacyjna nie chce zająć się ściąganiem długu alimentacyjnego. Dla niech jesteśmy tak samo niewidzialne, jak dla państwa, które martwi się tylko o dzieci od poczęcia do urodzenia. Potem kobieto radź sobie.
Zmiana przepisów na znacznie surowsze ma to zmienić. Reforma prawa w tym zakresie ma być prawdziwym batem na alimenciarzy, który zmusi ich do płacania. Czy tak się stanie? Co o tym sądzicie? Zachęcamy do dyskusji.