› polityka
10:20 / 15.07.2016

Ambitny plan „Oburzonych”

Ambitny plan „Oburzonych”

fot. Bartłomiej Ryś

A nawet bardzo ambitny, żeby nie powiedzieć „nierealny”. Marek Ciesielczyk z Tarnowa, jeden z liderów ruchu „Oburzonych” jest jednak dobrej myśli – na wiosnę uda się zawiązać struktury w każdym z województw pomimo tego, że jak na razie w ruchu działa zaledwie 500 osób. O tym, dlaczego on sam jest „oburzony”, o swoich planach na przyszłość opowiadał w minioną środę w Pałacyku Zacisze w Elblągu. Frekwencja? Praktycznie zerowa, również jeżeli chodzi o dziennikarzy.

 

Jak „Oburzeni” chcą dostać się do Sejmu i zdobyć przynajmniej kilkadziesiąt mandatów? Marek Ciesielczyk nie ukrywa, że będzie to trudne – nowy ruch nie ma subwencji, wielomilionowych nakładów finansowych na promocję, brakuje im również „znanych twarzy”. Jaki jest więc plan? Podczas rozmowy z dziennikarzami wielokrotnie padło nazwisko Marka Nawary, który dzięki dobrym decyzjom dwukrotnie był marszałkiem Małopolski. To właśnie jego osoba stanowi wzór do naśladowania dla „Oburzonych”.

„Sejmiki Oburzonych” mają pomóc przede wszystkim w utworzeniu struktur wyborczych w całym kraju. Jak na razie na ten cel pracuje około 500 osób w tym 10 z 16 koordynatorów wojewódzkich. Jak wygrać z „dużymi” partiami?

- Pozyskamy do naszych szeregów osoby, które są znane, ale w lokalnej społeczności. Podam przykład: w jednym z miast jeden z kandydatów na fotel prezydenta przegrał minimalną ilością głosów. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal jest rozpoznawalną osobą i wiele osób ponownie oddałoby na niego głos. To właśnie takich osób my poszukujemy, które rozreklamują „Oburzonych” na lokalnej scenie – tłumaczył Ciesielczyk.

Docelowo ugrupowanie ma wystawić 1100 kandydatów w przyszłych wyborach samorządowych, którzy będą cechować się inteligencją, uczciwością i odwagą. Ale to nie wszystko – każdy z nich będzie musiał zobowiązać się do tego, że w przypadku nie spełnienia obietnic wyborczych (i zostanie mu to udowodnione) zapłaci po 1000 zł kary dla KAŻDEGO wyborcy w okręgu. Taka deklaracja miałaby przestrzec przed nieuczciwością wśród polityków.

Gdy struktury ogólnokrajowe już zostaną utworzone, zaplanowany jest na jesień tego roku konwent w Sali Kongresowej (na 2-3 tys. osób). To właśnie to wydarzenie ma być punktem zwrotnym w działalności „Oburzonych”.

- Wtedy będziemy się starać o „znane twarze” jak Cejrowski czy też Mariusz Max Kolonko. Ich wszystkich łączy antysystemowość, tak jak nas.

„Oburzeni” to w większości osoby, które odłączyły się od Pawła Kukiza. Dlaczego? Znanemu muzykowi zarzucają odejście od obietnic wyborczych.

- Nie było nam z nim po drodze, jego ruch nie spełnił naszych oczekiwań.

A „program wyborczy”? Ten, jak tłumaczył Ciesielczyk, mało kogo interesuje, zwłaszcza w małych miejscowościach. Jednak jednym z pomysłów jest możliwość odwołania danego posła poprzez referendum.

- Określona grupa wyborców zbiera x podpisów (do ustalenia), a następnie referendum odbywa się na podobnych zasadach co referendum lokalne. Najważniejsza jest idea, możliwość, aby po prostu taka była.

Jak tłumaczył, „władza bałaby się podejmowania głupich decyzji, bo byłoby referendum”.

Ciesielczyk również wyraził swoje obawy na temat przyszłości ruchu:

- Nie możemy na razie niczego zagwarantować, nie wiemy, jak potoczą się nasze losy. Nie wiemy też, co zrobić z przysłowiowym gównem, które będzie się przyklejać w miarę tego, jak ruch będzie się powiększał.

Lider „Oburzonych” krótko odniósł się również do polityki ogólnopolskiej. Jego zdaniem rząd Prawa i Sprawiedliwości ma dwa niestabilne filary: pierwszy do brak rozsądnej polityki personalnej, a drugi: służby specjalne, które prędzej czy później same „wkopią” polityków PiS.

 


 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%