› wywiady
22:57 / 24.05.2019

Andrzej Maciejewski odwiedził Elbląg. Nasza rozmowa z posłem Kukiz'15

Andrzej Maciejewski odwiedził Elbląg. Nasza rozmowa z posłem Kukiz'15

fot. nadesłana

W miniony wtorek, 21 maja, Elbląg odwiedził poseł Stowarzyszenia Kukiz '15 Andrzej Maciejewski (ur. 1969 r. w Bartoszycach), a jednocześnie „jedynka” na liście tego komitetu w wyborach do europarlamentu. Przekonywał, że jeśli frekwencja będzie niska, może okazać się, że nasz okręg wyborczy nr 3, obejmujący województwa warmińsko-mazurskie i podlaskie, będzie miał tylko jednego europosła. Zachęcał tym samym do udziału w niedzielnym głosowaniu. Postanowiliśmy zadać kilka pytań temu bardzo aktywnemu politykowi, który w 1992 roku został przewodniczącym Rady Miejskiej w Bartoszycach (wówczas najmłodszym w Polsce), a który od 2015 roku pełni mandat posła

Rozmowę przeprowadziliśmy 21 maja 2019 r. 

Marcin Mongiałło: Swego czasu dziennikarze wyliczyli, że  rocznie Stowarzyszenie Kukiz '15 traci ponad 7 mln zł rocznie na tym, że nie jest partią. Gdybyście byli partią polityczną, bylibyście trzecim – za PO i PiS – ugrupowaniem z najwyższą subwencją państwa. W jaki sposób prowadzicie kampanię wyborczą? Czy brak pieniędzy nie jest problemem?

Poseł Andrzej Maciejewski: To jest rozmowa z wyborcami, rozdawanie ulotek, czyli stawiamy na bezpośredni kontakt. Jako Kukiz '15 nie mamy zewnętrznej kampanii wizualnej – tak jak konkurencja - ale mamy bardzo aktywną kampanię w mediach społecznościowych i mamy ogromną rzeszę wolontariuszy, którzy nas wspierają i pomagają nam na gruncie lokalnym. Sam okręg wyborczy nr 3 to jest ponad 30 powiatów i w tym momencie fizycznie, bez wsparcia armii wolontariuszy, żaden kandydat nie dałby rady. To byłoby niewykonalne. W tym miejscu składam wyrazy szacunku dla tych osób.

Jako lider listy i kandydat mogę powiedzieć, że mamy niesamowity okręg wyborczy, z ogromnym potencjałem, nasze województwa mają dużo wspólnego (warmińsko-mazurskie i podlaskie – przyp. red.), a jednocześnie mamy trochę pecha, jeśli chodzi o naszych kandydatów, bo już od 10 lat województwo warmińsko-mazurskie nie ma swojego europosła. Zdominowało nas Podlasie i spadochroniarze. Warto o tym pamiętać i warto o tym wiedzieć. Mieszkańcy muszą się zmobilizować. Myślę, że stać nas na to, aby jednego europosła miało Podlasie, a drugiego  – nasze województwo.

Jakie problemy pan dostrzega jako polityk reprezentujący nasz region w parlamencie? O co będzie pan walczył i zabiegał w przypadku, gdy zostanie pan europosłem?  

Łączy nas wielokulturowość. Bez wątpienia jesteśmy okręgiem wielokulturowym, ale jednocześnie województwa wchodzące w skład okręgu nr 3 są województwami granicznymi. My graniczymy z Rosja, na terenie zaś Podlasia graniczymy z Białorusią. Zarówno u nas, jak i u nich, temat małego ruchu granicznego jest tematem wiodącym i warto mówić o tym, że MRG jest ważnym elementem w rozwoju naszych regionów, naszego okręgu.

Jednocześnie jesteśmy okręgiem tranzytowym i my tego nie wykorzystujemy w sensie biznesowym  – handlu ze Wschodem. Powinniśmy być centrum myśli politycznej, gospodarczej w handlu ze Wschodem, a niestety nie jesteśmy. Owszem, na terenie Białegostoku od kilku lat jest ciekawa inicjatywa – Wschodni Kongres Gospodarczy, ale nie obejmuje on tematu handlu z Rosją; są za to tematy związane z Białorusią, Litwą, Ukrainą. To jednocześnie pokazuje, że Warmia i Mazury  – po części także z winy samorządu województwa  – niestety nie mają pomysłu jak zagospodarować ten temat i ten zakres. Dlaczego o tym mówię? Ja o tym już kilka razy rozmawiałem w Krynicy Górskiej. Otóż w Krynicy Górskiej rozmawia się o Rosji  – ani nie w Olsztynie, ani w Elblągu, tylko na Forum Ekonomicznym Krynicy Górskiej. Na to nie ma mojej zgody, bo wierzę w to, że my jako region powinniśmy przejmować inicjatywę w tym zakresie. Dlaczego nasze województwo nie jest miejscem spotkań dla biznesu Polski i Rosji? Dlaczego nie ma akcentu na współpracę polsko-rosyjską, na spotkania przedsiębiorców i polityków, na spotkania samorządowców? Tej inicjatywy obecnie nie posiadamy. Warmia i Mazury dały to sobie odebrać. Narzekamy, że nie ma małego ruchu granicznego. To jest wina strona rządzącej, ale to, że jako samorząd, jako województwo, nie mamy pomysłu na kontakt z Kaliningradem, to jest sprawa naszego samorządu. Ja się pytam: jak wyglądają realne kontakty naszego regionu z obwodem kaliningradzkim? Jak wyglądają Dni Kultury Polskiej? Jak wyglądają Dni Kultury Rosyjskiej? Czy mamy centrum współpracy polsko-rosyjskiej? Na tym przecież polega budowanie tych relacji.

Była próba budowania Centrum Badań Wschodnich w Olsztynie ale to się skończyło na tym, że co prawda są specjaliści wysokiej klasy, niestety nie było pieniędzy i to Centrum tak naprawdę umarło. To jest przykład na to, w jaki sposób marnujemy szanse. To powinno funkcjonować w sposób kompleksowy – od badań na uczelniach, poprzez aktywne relacje z polską placówką w konsulacie – mamy Polonię na terenie obwodu kaliningardzkiego –po misje gospodarcze. Trzeba zrobić te pierwsze kroki, bo jak tego nie zrobimy, to działania polityków na szczeblu centralnym postawią kropkę nad "i".

Czyli jest pan za przywróceniem aktywnych kontaktów handlowych ze Wschodem?

Ja od początku powtarzałem, że musimy robić interesy – nie politykę sentymentów, nie politykę emocji, ale interesy. Klasyk powiedział: W polityce zagranicznej liczą się, są tylko interesy. Najgorsze jest to, że my nie mamy pomysłu, w jaki sposób robić interesy. To jest dla mnie dramatyczne. Pytam: ile polskich firm mamy na terenie obwodu kaliningardzkiego? Wie Pan? Jakie firmy rosyjskie sa zainteresowane naszym rynkiem i w jakiej branży? 

Myślę, że ta nasza reprezentacja jest tam bardzo uboga. W ogóle o tym nie słychać.

Właśnie. To jest ten błąd, który popełniamy u źródeł i on powoduje, że my tracimy, podczas gdy inni przejmują inicjatywę.

Myślę, że bardzo aktywni w obwodzie kaliningradzkim są Niemcy. Oni zyskują, my tracimy. 

Tak, właśnie. Czy mamy misję gospodarczą? Czy mamy coś takiego jak Dom Polski, jak Izba Przemysłowo-Handlowa? Czy mamy jakieś targi pograniczne? Mówię elementarnych sprawach, na których buduje się klimat do działań. Jak wyglądają relacje samorządowców? Czy samorząd koordynuje te działania? Nie. Naprawdę nie widać spójnego działania samorządu. Przykładowo branża turystyczna chciałaby ściągać turystów do hoteli na Warmii i Mazurach. Ja byłem na tego typu spotkaniu w Kaliningradzie, ale za tym nie poszedł ciąg dalszy na gruncie marszałka, a więc nie było wpisania tego w strategię, nie było podjęcia pewnych działań w kierunku zmobilizowania strony rządowej. Te tematy się po prostu rozmywają. Odbyło się takie spotkanie przed mundialem, ale nie było ciągu dalszego. Mówimy zatem o bardzo niekonsekwentnych, wyrywkowych, bardzo impulsywnych działaniach, które powodują, że tak naprawdę my na tym tracimy. I tu mam pretensje do strony samorządowej. Rządowa ma swoje grzechy, samorządowa swoje.

Jaką ma pan wizję? 

Jako kandydat na europosła chciałbym to zsynchronizować po to, żebyśmy realnie opracowali nasz rodzimy model współpracy przygranicznej jako wzorcowy. Nie ukrywajmy, polityka jest zawsze polityką i pewne działania polityczne będą miały na to wpływ, ale gospodarka, relacje samorządowe, kulturalne  – one są bardzo ważne. To jest zawsze taki swoisty węzeł bezpieczeństwa.   

Byłem na pana stronie. Jest ona bardzo profesjonalnie wykonana. 

Można na niej znaleźć wszystkie informacje. Prowadzę jedną z najbardziej transparentnych stron. Swego czasu jedna z organizacji – która nie należy do tych, które bardzo ciepło mówią o Kukiz '15 – stwierdziła, że jestem jednym z najbardziej transparentnych posłów tej kadencji, bo mam i kalendarz, mam wystąpienia, mam przemówienia, mam pisma wychodzące i przychodzące, zbiór wypowiedzi, artykuły, galerię i tak dalej. To są cztery lata pracy w parlamencie.

Zauważyłem. Kalendarium działalności, wszystko bardzo usystematyzowane, uporządkowane.

Mogę powiedzieć z czystym sumieniem o wszystkim. W swoim okręgu poselskim mam 11 powiatów i 66 gmin. W każdej gminie byłem przynajmniej raz jako poseł. W wielu byłem wielokrotnie.

To też jest pewna wskazówka dla wyborców. 

Tak. Zapowiedziałem, że gdy zostanę europosłem będę działał podobnie. Będę chciał mieć aktywny kontakt z moimi wyborcami. Będę chciał aktywnie działać po to, żeby prestiż europosła podnieść. Dzisiaj nie mamy prestiżu europosła. Jest on właściwie anonimowy. Dlaczego? Dlatego, że tak naprawdę europoseł jest wybierany, potem na 4 i pół roku znika po to, żeby na pół roku przed wyborami się obudzić i powiedzieć: "Jestem, jestem. Będę walczył o głosy". Tak to wygląda. To już trwa od 15 lat. Nasi europosłowie nie istnieją w świadomości wyborców.

Coś w tym jest, rzeczywiście.

O ile parlamentarzyści krajowi są w świadomości, to europosłów w niej nie ma, znikają. Przypomnę, że mają obowiązek pracy w terenie, mają też pracę w okręgu. Pytanie: ile mają biur poselskich, jak wygląda ich aktywność w kontaktach z wyborcami? Niestety, ale europosłowie na tym bardzo źle wychodzą. Samorządowcy, ja sam jako poseł, podchodzimy do tego krytycznie. Z pełnym szacunkiem mogę powiedzieć, że żadnego europosła nie spotkałem w terenie i o nim nie słyszałem przez cztery lata, ale pół roku przed wyborami już słyszałem...   

Jeśli chodzi o nasze miasto, Elbląg, to jakie tematy pan uważa za ważne? O co będzie pan zabiegał?

Bez wątpienia jest to przekop. Twardo twierdzę, że jest on bardo ważny. To wygląda trochę podobnie, jak z Kanałem Sueskim. To są dwa różne baseny, ale podobna sytuacja. W przypadku naszego terenu to występuje tu element polityczny i element gospodarczy. Nie można powiedzieć, że strona polska od razu do tego podeszła i powiedzieliśmy: musimy zrobić przekop, bo nie lubimy Rosjan. Były rozmowy, były starania. Niestety, jeśli Rosjanie nie są konstruktywni a jednocześnie łamią prawa, które wynikają z umów międzynarodowych i nagle stajemy się zakładnikami kogoś w porcie kaliningradzkim lub jakiejś siły politycznej, to nie ma to sensu. Z tą cieśniną (Pilawską  – przyp. red.) są problemy od 1945 roku. Teraz, jeżeli my mamy w dalszym ciągu sobie na to pozwalać... Myślę, że cierpliwość (strony polskiej  – przyp. red.) została już wyczerpana. 

Nie uważa pan, że – odbiegając od tematu przekopu – jeśli byłoby inne podejscie do polityki gospodarczej w sferze kontaktów handlowych z Rosją, stosunków handlowych ze Wschodem, to nasza branża stolarska, meblarska miałaby jeszcze większe możliwości rozwojowe? Kiedyś bardzo dużo naszych mebli było eksportowanych na Wschód. W tej chwili nic mi o tym nie wiadomo, żeby szły tam jakiekolwiek nasze transporty. Jeśli idą, to są niewielkie. Są inne kierunki. Tracimy na takiej polityce.

Tak. Nie wiem, czy pan wie, że swego czasu byli radcy handlowi, radcy gospodarczy przy placówkach polskich, a od pewnego czasu takich stanowisk już nie ma. To znaczy, że polski biznes, który chce wejść na teren Rosji działa po omacku i tak naprawdę opiera się na prywatnych kontaktach, a nie na wsparciu państwa polskiego, w odróżnieniu od  – na przykład  – Niemców. 

To prawda, od Niemców i wielu innych krajów, jak choćby Chin, które w większości dużych krajów mają swoje przedstawicielstwa, które pomagają chińskim przedsiębiorcom.

Właśnie o to chodzi, że ambasada staje się głównym przyjacielem, a u nas okazuje się, że to nie jest sojusznik, ale miejsce, w którym pan ambasador może rozłożyć ręce i powiedzieć: przepraszam ja nic nie wiem, ja nic nie mogę.   

Jak pan uważa? Co w sposób pozytywny odróżnia Kukiz '15 od konkurencji? 

Dzisiaj najbardziej zastanawia mnie jedno: Czy pan Frankowski istnieje? Mamy pięć debat jedynek za sobą. Na żadnej z nich nie było pana Frankowskiego.  Dzisiaj zadałem pytanie panu Protasowi, czy pan Frankowski naprawdę istnieje, bo jakoś nie było go widać.

Gdzie te debaty były organizowane?

Już tłumaczę: Poskie Radio 24, Polskie Radio Olsztyn dwukrotnie, Gazeta Współczesna i Kurier Poranny w Białymstoku. Tok FM, w Gazecie Olsztyńskiej też nie było pana Frankowskiego. Pan Frankowski jako jedynka  –jako lider – nie istnieje. Dlatego też zadałem pytanie: może to jest jednak człowiek widmo, może to jest pewna idea, która została stworzona. Nie ma pana Frankowskiego jako kandydata. Pytanie, czy to jest w porządku wobec wyborców? Czy to jest w porządku, że ktoś, kto staruje z listy jakoby biorącej, może już uznał, że jest europosłem? Że już nie ma potrzeby walczyć? I pytanie, co na to wyborcy? To nie jest w porządku. Tak się nie robi. Wyborcy mają prawo i muszą wiedzieć, co myśli kandydat, jakie ma podejście, jak porównawczo wygląda w stosunku do innych.  Wyborcy mają prawo poczuć się oszukani, bo chcieliby też poznać, porównać. 

Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę sukcesu w nadchodzących wyborach. 

Rozmawiał: Marcin Mongiałło

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%