› sylwetki
20:50 / 14.02.2020

Anonimowa kobieta uratowała mu życie. Pan Mariusz chciałby ją odnaleźć i podziękować (+ wideo)

Anonimowa kobieta uratowała mu życie. Pan Mariusz chciałby ją odnaleźć i podziękować (+ wideo)

fot. Marcin Mongiałło

Ta historia o mały włos skończyłaby się tragicznie. Pan Mariusz żyje dzięki pomocy anonimowej elblążanki, która uratowała mu życie. Chciałby ją poznać i bardzo podziękować. Dzisiaj, dzięki głębokiemu nawróceniu, ogromnej pomocy oraz wsparciu ze strony Chrześcijańskiej Misji Społecznej „Teen Challenge Elbląg” (prowadzonej przez Piotra i Beatę Grzeszczuków), narodził się na nowo, podjął pracę i pomaga innym. 

Kilka lat temu, po 52 latach mieszkania w domu, który odziedziczył po rodzicach, pan Mariusz w dramatycznych okolicznościach znalazł się na ulicy. Nie ukrywa, że był w tamtym okresie uzależniony od alkoholu. Była zima, 8 stycznia 2017 roku. Temperatura na zewnątrz sięgała co najmniej kilku stopni poniżej zera. Sytuacja była bardzo trudna. Nocował po klatkach schodowych, z których był przepędzany. Nie wiedział, w jaki sposób ma dalej żyć. Ostatecznie zgłosił się na policję, gdzie zaproponowano mu pobyt w noclegowni przy ul. Nowodworskiej, gdzie mieszkał od 2 do 3 tygodni. 

To było dla niego zderzenie dwóch światów. Ciepły, rodzinny dom, w którym mieszkał tyle lat i noclegownia. W tych dniach siadała mu psychika, popadał w depresję.

Każdy powrót do noclegowni był dla mnie straszny, choć nie mogę nic złego powiedzieć – w tym miejscu można się było wykąpać i normalnie wyspać

– wspomina pan Mariusz. 

Z dnia na dzień byłem coraz bardziej podłamany całą sytuacją. Feralnym dniem był dzień moich urodzin: 10 lutego. Około godz. 20.00 wracałem do noclegowni. Idąc od strony katedry byłem zalany łzami. Płakałem, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, nie chciałem żyć. Znalazłem się na moście (Moście Niskim – przyp. red.) i zobaczyłem wodę. Pomyślałem, że skończę ze sobą i nie będę się już męczył. Cały dzień musiałem spędzać na zewnątrz, aby na wieczór wracać do noclegowni. To było dla mnie upokarzające. Dzień moich urodzin był wyjątkowo smutny. Byłem bezsilny, wracały wspomnienia... Nie chciałem takiego życia. Nie pamiętam już, jak długo się wahałem...

 

Zostawiłem swoje bagaże, swoje rzeczy i wszedłem na filar. Stoję. Patrzę na wodę... Był wieczór, Mówię: mam już dosyć. Całe życie przeleciało mi przed oczyma. Podjąłem decyzję: skaczę. Bujałem się na nogach: pięty – palce, pięty – palce. W myślach postanowiłem, że za dziesiątym razem skoczę. Liczę: raz, dwa, trzy... Dochodzę do pięciu i nagle... czuję czyjąś rękę na swoje kostce. Towarzyszy temu głos starszej kobiety: Proszę pana, co pan robi? Ja na to: Chcę skończyć z tym życiem, bo jestem osobą bezdomną, po czym opowiedziałem jej swoją historię. 

 

–  Pan zejdzie –  prosi mnie ta pani. 

 

–  Nie zmienię decyzji –  mówię. 

 

–  Zejdzie pan na chwilę, porozmawiamy –  usilnie prosiła kobieta. 

 

Dałem się jej namówić. Zszedłem z tego filaru. Zaczęła mi tłumaczyć. Poinformowała mnie, że jest taka instytucja w Elblągu, w której ludzie pomagają takim osobom, jak ja. Na ostatnią noc poszedłem jeszcze do noclegowni przy ul. Nowodworskiej. Następnego dnia przyszedłem do pani Beaty (Grzeszczuk – przyp. red.), która podzieliła się ze mną swoim śniadaniem. Podczas rozmowy zaproponowała mi zmianę mojego życia i pomoc. Doradziła mi, abym wyjechał do specjalnego ośrodka dla osób uzależnionych w Bieszczadach.

Pan Mariusz nie podjął decyzji od razu. Wahał się. Odległość i długość pobytu budziły niepewność. Ostatecznie zgodził się. Jak sam wspomina, nie miał wyjścia. Po prostu nie miał dokąd wracać.

Zgodziłem się. Piotr i Beata podali mi rękę. Wysłali mnie na terapię do Woli Piotrowej na Podkarpaciu. Miałem tam być rok czasu, ale jak dojechałem na miejsce, okazało się, że zmieniły się przepisy i dowiedziałem się, że będę tam przebywać pół roku. To był dla mnie bardzo owocny czas. Poznałem nowe życie. Zacząłem się modlić, studiować Pismo Święte. Terapię przedłużyłem na własne życzenie o 3 miesiące. Następnie wróciłem do Elbląga, do Beaty i Piotra. Pomogli mi znaleźć pracę, dali mi tutaj schronienie (pan Mariusz do dziś mieszka w hostelu przy ul. Związku Jaszczurczego, prowadzonym przez „Teen Challenge Elbląg” – przyp. red.). Życie zmieniło się dla mnie o 180 stopni. Teraz jestem szczęśliwy 

– wspomina.

Po pracy pan Mariusz pomaga samotnej starszej pani, którą jakiś czas temu przypadkowo poznał. Świadczy także pomoc na rzecz Chrześcijańskiej Misji Społecznej „Teen Challenge Elbląg”, pomagając osobom, które niejednokrotnie znajdują się w podobnej sytuacji, jak on kilka lat temu. Od 5 grudnia 2018 roku mieszka w hostelu prowadzonym przez Stowarzyszenie. Jak mało kto zdaje sobie sprawę, jak ważne są tego typu inicjatywy.  Piotr i Beata udzielają pomocy w ekstremalnych sytuacjach – podają rękę, ratując zagrożone życie. 

Na zakończenie mówi, że chciałby bardzo odszukać kobietę, która w lutym 2017 roku uratowała mu życie. Jest jej niezmiernie wdzięczny i chciałby jej podziękować.

Posłuchajcie historii Mariusza.

15
0
oceń tekst 15 głosów 100%