› bieżące
07:00 / 15.12.2015

Bądźmy serdeczni i uśmiechnięci

Bądźmy serdeczni i uśmiechnięci

fot. Bartłomiej Ryś

Grudzień jest miesiącem, w którym wielu z nas zaczyna odczuwać potrzebę okazania społecznej solidarności. Stąd liczne, odbywające się do połowy stycznia, spotkania opłatkowe i wieczerze wigilijne organizowane niekoniecznie 24 grudnia dla samotnych, bezdomnych, chorych. Po tych bożonarodzeniowych obchodach życie wraca do normy, tzn. do zamykania się w kręgu rodziny, grupy pracowniczej, przyjacielskich spotkań. A dopiero wtedy wnikliwy obserwator dostrzega, iż nasz miłosierny odruch świąteczny był jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę, że samotność doskwiera wielu naszym bliźnim.

Istnieją organizacje na co dzień pracujące na rzecz ludzi samotnych czy wypchniętych na margines życia społecznego. Ale nie wszyscy z takiej zinstytucjonalizowanej formy życia towarzyskiego chcą korzystać, bo taka forma rzadko pozwala na tworzenie bliskich więzi umożliwiających "pogaduszki od serca", rozmowy o codziennych kłopotach, zainteresowaniach i przemyśleniach. I wcale nie chodzi tu jedynie o seniorów. Zauważyłam, że bardziej bliscy sobie są właściciele psów spotykający się o tych samych porach na spacerach z czworonogami, niż członkowie jakiejś zorganizowanej formalnie grupy społecznej, że często powiernikami naszych zmartwień są ekspedientki w osiedlowych sklepikach, że zanikają więzi sąsiedzkie.

Samotne są kobiety emerytki, które wolny czas poświęcają na opiekę nad wnukami, podczas gdy dzieci gonią za pieniądzem lub pracą. Tę samotność wyraźnie widać, szczególnie latem, gdy babcie (rzadziej dziadkowie) spotykają się na placu zabaw i zawsze mają sobie wiele do powiedzenia. Samotność spotykamy na każdym kroku. Wyraża się brakiem zaufania, ukrywaniem kłopotów, widać ją w oczach i sposobie chodzenia wielu z nas. Gdy zagaduje do nas współpasażer w tramwaju, zmieniamy miejsce, kiedy przysiada się do nas na parkową ławkę kobieta, z miejsca podejrzewamy, że albo ma nie po kolei w głowie albo złe zamiary.

Obserwuję ten stan od dość dawna i obawiam się, że jest coraz gorzej, i sądzę, że lekarstwem na ten stan rzeczy byłaby serdeczność okazywana bliźniemu nie tylko od święta. Jeśli bliźni okaże się jej niewart albo da nam do zrozumienia, że ma nas w nosie, wtedy zawsze możemy odwrócić się na pięcie, ale nie odwracajmy się od drugiego człowieka już "na dzień dobry".

Żyjemy w trudnych czasach, więc przynajmniej stwórzmy wokół siebie atmosferę serdeczności, otwartości i zaufania. Będzie nam wszystkim łatwiej żyć, mniej będzie wokół nas ludzi sfrustrowanych, uciekających albo wpędzonych w samotność. Dzisiaj szczególnie aktualna jest myśl Konfucjusza: "Lepiej zapalić świeczkę niż przeklinać ciemność".

Maria Kosecka

3
0
oceń tekst 3 głosów 100%