Bezdomni wolą alkohol i wolność od ciepłego schroniska
fot. Amadeusz Żołdak
W Domu dla Bezdomnych Świętego Brata Alberta przebywa stu pięcu mężcyzn. Zwykle w lecie jest ich połowę mniej. Gdy tylko temperatura spada do około 5 stopni wracają pod ten gościnny dach. Nie wszyscy jednak. Dziś pana Krzysztofa przywiozła Straż Miejska spod Biedronki na Zawadzie. Zgodził się na pomoc, gdyż miał dość nocowania w bunkrze na poligonie. Na dodatek kumple wrócili do domów, a on nie miał gdzie pójść.
W Elblągu pomocy bezdomnym udzielają Pogotowie Socjalne z noclegownią przy ul. Królewieckiej oraz Dom dla Bezdomnych Świętego Brata Alberta, który znajduje się przy ul. Nowodworskiej. W tym ostatnim jest przygotowanych 120 miejsc: 100 na dłuższy pobyt, 7 w ogrzewalni oraz 13 miejsc tylko na nocleg.
Teraz przebywa u nas 90 osób, 4 w ogrzewalni oraz 11 w noclegowni. Ten stan utrzymuje się od czasu, gdy temperatura spadła do około 5 stopni. Bezdomni nie czekają na mrozy. Gdy warunki stają się trudniejsze wracają. Teraz zimą Straż Miejska lub Policja przywozi dziennie jedną, czasem więcej osób, które już nie dają sobie rady
- wyjaśnia Artur Dąbrowski, kierownik domu dla bezdomnych.
Straż Miejska spod Biedronki przed południem przywiozła pana Krzysztofa, lat 55.
Nocowałem w bunkrze na poligonie. Zamarznąć tam bym nie zamarzł, chociaż ognia nie rozpalę, bo żołnierze szybko by mnie nakryli. Obiady jadłem w parafii (Świętej Rodziny - red.) Nie byłem sam, ale z kumplami. Oni poszli do domu, a ja nie miałem gdzie pójść. Rano poszedłem pod Biedronkę na Zawadzie. Tam mnie znalazła Straż Miejska i tu odwiozła
- opowiada pan Krzysztof.
Przyznaje, że powodem jego kłopotów jest alkohol.
Dzięki niemu zapominam o swojej sytacji. Wiem jednak, że to nie jest sposób na rozwiązanie kłopotów
- wyjaśnia. Po chwili na usprawiedliwienie dodaje, że wszyscy bezdomni piją.
Artur Dąbrowski potwierdza, że alkohol jest przyczyną kłopotów jego podopiecznych.
Są wprawdzie wyjątki, ale nieliczne. Nadużywanie alkoholu powoduje kłopoty rodzinne i w pracy. Rodzina po wielu próbach pomocy po pewnym czasie rozkłada bezradnie ręce. To nie oznacza, że nie ma szanas na wyrwane się w bezdomności. W grudniu ubiegłego roku 7 osób usamodzielniło się. Ktoś znalazł pracę i wynajął pokój, inny dostał mieszkanie komunalne, jeszcze innego przygarnęła rodzina. Bywa, że nie wytrzymują i Straż Miejska przywozi ich ponownie.
- mówi Artur Grabowski.
Rocznie z pomocy korzysta około 280 mężczyzn, w tym około połowy to stali mieszkańcy, czyli tacy, którzy zostają na przynajmniej trzy miesiące.
Wynika to z faktu, że udaje się nam pomóc w wyrwaniu się z bezdomności choć na jakiś czas. Gdyby tak nie było te 120 miejsc nie wystarczyłoby
- przekonuje kierownik domu dla bezdomnych.
Bezdomni korzystają także z noclegowni w Pogotowiu Socjalnym. Dziś nocowało tam 9 osób.
Dziś podczas objazdu miejsc pobytu bezdomnych przez służby tylko pan Krzysztof zdecydował się na pobyt w domu dla bezdomnych. Dwóch mężczyzn odmówiło przyjęcia jakiejkolwiek pomocy. Jeden koczował przy ulicy Ogrodowej w baraku gospodarczym, a drugi w śmietniku przy ul. Gwiezdnej. Kilku bezdomnych nie zastano, ale zostawili świeże ślady pobytu. Jednym z takich miejsc był bunkier w okolicy hali CSB, przy alei Grunwaldzkiej.