Bitwa o Elbląg. Jaka była ta kampania wyborcza? (analiza)
fot. Konrad Kosacz/elblag.net
Pomału opada już kurz bitewny w walce o elbląski samorząd. Za kilka godzin zapadnie cisza wyborcza. A w niedzielę pójdziemy do urn wybierać nowego prezydenta miasta. Jaka była ta kampania wyborcza? Czy dała nam odpowiedź – kto będzie najlepszym prezydentem? Kto powinien nas reprezentować w Radzie Miasta?
Referendum w Elblągu pozbawiło władzy prezydenta Grzegorza Nowaczyka oraz Platformę Obywatelską. Można się teraz spierać i analizować, jakie były przyczyny tak spektakularnego upadku ekipy, która w 2010 r. osiągnęła tak duży sukces, że praktycznie mogła samodzielnie sprawować władzę. Po referendum w Elbląg premier powołał na stanowisko p.o. prezydenta Marka Bojarskiego i wyznaczył datę przyspieszonych wyborów. No i się zaczęło.
Poligon Elbląg
To było oczywiste, że na rok przed ustawowymi wyborami samorządowymi i na dwa lata przed parlamentarnymi czołowe partie polityczne potraktują Elbląg, jako swój poligon doświadczalny. Dzięki czemu liderzy partyjni będą mogli uzyskać całkiem realny ogląd swoich sił politycznych. Sytuacja w Elblągu to także pole do działania dla socjologów i pracowni badań opinii społecznych, aby poznać obecne preferencje polityczne wśród Polaków. Elbląg stał się taką przekrojową Polską w pigułce.
Najazd polityków
Nic więc w tym dziwnego, że w maju i czerwcu br. nasze miasto przeżyło prawdziwy najazd politycznej czołówki kraju. Byli liderzy wszystkich liczących się partii politycznych, aby wesprzeć swoich kandydatów. Nie było praktycznie dnia, abyśmy w Elblągu nie spotkali czy to Janusza Palikota, Leszka Millera, Zbigniewa Ziobro czy Radosława Sikorskiego. W czwartek miasto odwiedził prezes PiS Jarosław Kaczyński. Natomiast na dziś zapowiadana jest wizyta premiera RP Donalda Tuska. Realiści podkreślają jednak, że czołowi politycy są w naszym mieście tylko w jednym celu – poprawienia wyników swoich partii i podniesienia szans partyjnych kandydatów. Po wyborach oczy całej Polski zaś znów od Elbląga się odwrócą.
Intensywność kampanii
W ostatnich dniach dziennikarze lokalni narzekali na… zbyt dużą ilość konferencji prasowych w ciągu jednego dnia. I to prawda, że ostatnie dni to praktycznie tylko spotkania z politykami, nawet co pół godziny. Każda opcja polityczna chciała być jak najbardziej atrakcyjna dla mediów, stąd ściąganie czołowych polityków do Elbląga czy nietypowe spotkania – jak robienie jajecznicy przez Pawła Kowala i Elżbietę Jakubiak. Problem jednak w tym, że politycy, przyjeżdżający do Elbląga w dużej mierze posługiwali się hasłami pomocy dla miasta oraz zachwalali swoich kandydatów. Nie odbyły się natomiast żadne dyskusje programowe w tej kampanii. Mieliśmy zaledwie jedną, krótką debatę telewizyjną z kandydatami i jedno spotkanie z mieszkańcami miasta, które przygotowała Rada Elbląskich Organizacji Pozarządowych.
Dwie ligi kampanii
Obserwując walkę wyborczą, możne spokojnie stwierdzić, że toczyła się ona pomiędzy komitetami wyborczymi, które jednak ścierały się ze sobą w dwóch odrębnych kategoriach. W pierwszej lidze walczyły komitety partyjne, wsparte budżetami centralnymi i politykami z pierwszych stron gazet. To pozwalało kandydatom partyjnym na szybkie i skuteczne docieranie do mediów. Ponieważ ta kampania wyborcza toczyła się właśnie głównie na łamach mediów. Także ze względu na krótki jej termin czasowy. Komitety lokalne, powoływane do życia przez grupy mieszkańców nie dysponowały ani tak wielkimi budżetami, jak partie polityczne ani też nie mogły liczyć na wsparcie politycznych gwiazd. Trzeba jednak przyznać, że komitety wyborcze wyborców też niczym niespodziewanym nie zaskoczyły. Nie było happeningów, nietypowych eventów, czegoś, co mogłoby się przebić do mediów i zainteresować bardziej dziennikarzy. Były za to oczywiście konferencje prasowe czy też aktywność poprzez wysyłanie informacji prasowych. Wyglądało to tak, jakby lokalne komitety już z góry założyły, że w starciu z partiami politycznymi nie mają szans i zrezygnowały. A szkoda, bo w tej kampanii brakowało pewnej świeżości pomysłów i tu na pewno była szansa dla lokalnych inicjatyw, aby zainteresować sobą mieszkańców i media.
Populizm kontra merytoryka
Kampania wyborcza w Elblągu ujawniła też wielką chęć polityków do składania obietnic bez pokrycia. Ulegania chęci składania obietnic, które nie mają praktyczne szans na realizację. Bo naprawdę trudno uwierzyć w możliwość wprowadzenia bezpłatnej komunikacji miejskiej czy też drastyczne obniżenie czynszów w mieszkaniach komunalnych przy 57 procentowym zadłużeniu budżetu. Nadzieją dla miasta są oszczędności, inwestycje oraz środki z Unii Europejskiej. Politycy, którzy jednak realnie oceniają możliwości budżetowe miasta i mówią o potrzebie uporządkowania sfery finansów miejskich ginęli wśród natłoku łatwych i nośnych haseł rozdawnictwa wszystkiego wszystkim, łącznie z deklaracjami budowy basenów osiedlowych.
Jaki będzie wynik tej kampanii wyborczej? Czy zwycięży czysty populizm czy też pragmatyzm i chęć wprowadzenia dobrego zarządzania miastem? O tym przekonamy się już za kilka dni.