Burza wokół wspólnych przejazdów – kto ma rację?
Carpooling, czyli wspólne przejazdy z pomocą narzędzi służących do umawiania się kierowców z pasażerami, od kilku lat funkcjonuje prawie na całym świecie, w tym również w Polsce. Rozwiązanie to przedstawiane było wyłącznie w superlatywach, do czasu aż tematem zainteresowali się prywatni przewoźnicy. Carpooling uważają za nieuczciwą konkurencję dla ich działalności. Czy mają rację?
Aut mniej o połowę Wspólne przejazdy święcą triumfy na całym świecie. Również w Polsce przekonaliśmy się, że taki sposób podróżowania niesie za sobą wiele korzyści - Zamiast 10 samochodów, które wiozą w sumie np. 20 osób, dlaczego nie zorganizować się w 5 aut, które będą pełne? - pyta retorycznie Adam Tychmanowicz, twórca aplikacji do wspólnych przejazdów, Yanosik AutoStop. - Spowoduje to nie tylko zmniejszenie natężenia ruchu, spalin wydzielanych do atmosfery, ale także przyczyni się do oszczędności pieniędzy – tłumaczy.
Brak popytu, nieuczciwa konkurencja! Zalety carpoolingu są niezaprzeczalne, jednak nie każdemu podoba się ten sposób podróżowania. W Hiszpanii protestują przewoźnicy ze zrzeszenia Confebus, którzy rozwiązania umożliwiające umawianie się na wspólne przejazdy uważają za niezgodne z prawem. Ze względu na rosnącą popularność carpoolingu i wiele ofert od różnych kierowców, przewoźnicy odczuwają spadek popytu na ich usługi. Jako argument na poparcie swoich racji podają fakt, że prywatni kierowcy nie mają licencji na przewóz oraz nie płacą podatków za swoją działalność.
- Kierowcy korzystający z aplikacji Yanosik AutoStop nie dokonują przewozów stale ani cyklicznie, a przychód, jaki osiągają z zasady nie przekracza kwoty wydanej na podróż. Nie osiągają zatem dochodu, a jedynie ograniczają własne koszty, co nie podlega opodatkowaniu i jest całkowicie zgodne z prawem. Przed powstaniem dedykowanych aplikacji, ludzie i tak umawiali się na wspólne podróże przez portale społecznościowe. My ułatwiliśmy im kontakt – dodaje Adam Tychmanowicz.
Bezlitośni przewoźnicy Hiszpańscy przewoźnicy autobusowi nie dają za wygraną i stawiają przed sądem francuski portal do umawiania się na wspólne przejazdy, BlaBlaCar. Jednym z zarzutów przeciwko niemu jest fakt, że za przejazdy użytkowników portal pobiera 10% prowizji. Sprawę rozstrzygnie sędzia, który w ubiegłym roku nakazał zamknięcie aplikacji Uber, umożliwiającej zamówienie przejazdu w obrębie miasta. O taki obrót sprawy zabiegali wówczas madryccy taksówkarze.