Ciuchy, mydło i powidło - czyli za co elblążanki kochają lumpeksy
fot. http://www.kokoroko.pl
Czy w tym temacie jest jeszcze coś do powiedzenia? W mieście banków, aptek i odzieży używanej o pewnych sprawach wie się już wszystko. Są wszędzie, na każdej ulicy i za każdym rogiem, wyrastają jak grzyby po deszczu i przyciągają tłumy (zwłaszcza w dni dostawy i wyprzedaży). Małe, większe, sieciówki i samodzielne jednostki – jest ich tyle, że nie sposób dotrzeć do wszystkich, choćby poświęciło się cały dzień. Każda z nas ma swoje ulubione sklepy, każdy sklep ma swój system sprzedaży. Wiemy kiedy i gdzie jest taniej, prowadzimy własne rankingi tego, co się opłaca kupować. Lumpeksy, szmateksy, second-handy, ciucholandy, czy mówiąc nieco wytworniej centra odzieży używanej, my miłośniczki i znawczynie tematu, mamy w małym paluszku.
Poniedziałek: iść po pracy do ABC na ul. Fioletowej, dziś wszystko za 3 zł!! Na Popielatej nowa dostawa – nie, na nową dostawę to mnie nie stać, pójdę w środę!
Wtorek: W zasadzie nie zaszkodzi zerknąć do XYZ, jutro 50 % taniej, trzeba sprawdzić, czy warto na coś zapolować.
Środa: Dzień wyprzedaży. Lepiej pójść z rana, po południu baby już wszystko wykupią.
Czwartek: Czy w tym sklepie nie ma dziś przypadkiem promocji?
Piątek: Jeszcze mam szansę coś wypatrzeć. Trzeba zdążyć przed jutrzejszymi tłumami!
Sobota: Do odważnych świat należy. Wkładamy buty z ostrogami, na głowę kask, przystępujemy do akcji. A po bitwie... Dla tego turkusowego płaszczyka było warto!
W życiu miłośniczki lumpeksów nie brakuje wrażeń. Kupujemy tam niemal wszystko – ubrania, dodatki, buty, biżuterię, zabawki a coraz częściej książki, filmy, dekoracje i drobne agd. Znamy asortyment i specyfikę wszystkich ulubionych sklepów. Zastanawiamy się, pod jaki adres jeszcze nie trafiłyśmy i co tam na nas czeka. Nie tracimy jeszcze głowy, ale faktem jest, że mamy do nich słabość. Second handy już dawno przestały być magazynami tanich ciuchów, a urosły do rangi stylu życia. Kupują w nich wszyscy – bardziej lub mniej zamożni, kobiety i mężczyźni (rzadziej, ale jednak), potrzebujący i hobbyści. Dlaczego tak je lubimy?
Za ceny, za duży wybór, za pełną rozmiarówkę od XS do XX(i jeszcze parę iksów)L i za oryginalny asortyment. A także za jakość. Choć bywają pogardliwie nazywane „szmatami”, artykuły dostępne w second handach bardzo często okazują się prawdziwymi perełkami. Biją tym samym na głowę bazarkowe i sieciówkowe masówki, które po jednym czy dwóch praniach nadają się w najlepszym wypadku do czyszczenia podłogi. No a jeżeli nawet coś się z nimi stanie, to o wiele łatwiej pogodzić się ze stratą czegoś, na co wydałyśmy parę złotych niż kreacji, za którą oddałyśmy ćwierć wypłaty.
Stosunkowo niewielkim kosztem możemy zdobyć markowe, nietuzinkowe ubrania czy akcesoria. - Dzięki takim sklepom można znaleźć coś we własnym guście i stylu, nie wyglądając jak 90% reszty miasta – mówi Edyta. - Gdy ktoś przychodzi w świetnym ciuszku i zapytany o cenę, może powiedzieć z pełną satysfakcją "dwa złote", to właśnie w tym wszystkim jest najlepsze – dodaje Ola. Przyglądając się metkom i porównując ceny second-handów i sklepów firmowych (różnice liczone niekiedy w setkach), łatwo dojść do wniosku, że wybór „lumpeksu” to zwyczajny przejaw zdrowego rozsądku. A przy naszych wypłatach zdrowy rozsądek jest bezwzględną koniecznością.
Wypady na „ciuchy” mają jednak nie tylko wymiar ekonomiczny, lecz również psychologiczny. Mogą być lekarstwem na stres i przemęczenie, formą relaksu po dniu pełnym niekoniecznie miłych wrażeń. - „Lumpeks” to nie jest właściwa nazwa dla miejsca gdzie można kupić tani, ładny ciuszek, a jeszcze wydając na to prawie "nic". Jest to swoisty gabinet psychoterapeutyczny - opowiada Aleksandra - Masz stresa, masz doła, przygniatają cię problemy - udaj się do ciucholandu ;-)) Nie spotka Ciebie rozczarowanie typu: "Jaka piękna sukienka! …ale mnie na nią nie stać". Ze sklepu wychodzisz szczęśliwa, dumna, z podniesioną głową. Już oczami wyobraźni widzisz, jak upolowany ciuszek odmienia twój wizerunek. - Po ciężkim dniu spędzonym w pracy, aż miło iść i sobie... pogrzebać – potwierdza Ania. Gdy nie stać nas na SPA czy salon masażu, udane zakupy mogą stanowić ich tańszą i równie satysfakcjonującą alternatywę. Prawda?
Przy nieustającym popycie na odzież używaną, second handy wydają się być złotym interesem. Szczególnie te sklepy, które zyskały sporą popularność mogą spać nieco spokojniej, choć przy coraz większej konkurencji zapewne muszą mieć się na baczności. Lumpeksów jest coraz więcej i niektórym z nich wbrew pozorom ciężko utrzymać się na rynku. Co jednak martwi właścicieli sklepów, cieszy klientów, którzy płyną doń wartkim strumieniem, niezrażeni specyficznym zapachem second-hand'owych wnętrz i pojawiającymi się co jakiś czas sensacyjnymi doniesieniami o pochodzeniu sprzedawanych tam artykułów. Wielu nie założyłoby na siebie niczego, co pochodzi z lumpeksu, „bo nie wiadomo, kto to nosił i co się z tym działo”, ale inni nie mają z tym problemu, dlatego biznes będzie się kręcił dalej.
Tymczasem idzie zima, pierwszy śnieg pada za oknem, przydałoby się kupić nową, ciepłą kurtkę...