› relacje
09:09 / 08.03.2016

Czajnik: lektury szkolne można zrozumieć po „trzydziestce”

Czajnik: lektury szkolne można zrozumieć po „trzydziestce”

fot. Bartłomiej Ryś

Po raz kolejny uczestniczyliśmy w „Czajniku”, czyli cyklu spotkań przy herbacie organizowanych przez studio Okiem Młodych. Tym razem tematem przewodnim było pytanie „czego w szkole nie przeczytasz”. Dyskutowano o zmianach w podejściu do czytania, ale i również o tym czy lektury szkolne nie są zbyt trudne dla młodzieży, która uczęszcza do szkół średnich. Co ciekawe – Harry Potter przestał być atrakcyjny. Dlaczego? Bo... stał się lekturą.

Każdy „Czajnik” to jedyna w swoim rodzaju możliwość spotkania się i przedyskutowania danego tematu w naprawdę szerokim gronie – począwszy od osób bardzo młodych, uczących się, przez studiujące, pracujące i te, które „pierwszą młodość” już dawno mają za sobą. Dzięki temu, jako uczestnik, dostajemy pełne spectrum różnych opinii na dany temat.

Podobnie było w przypadku tematu „czego w szkole nie przeczytasz”. Rozmówcy zauważyli, że lektury klasyki polskiej („Dziady”, „Lalka”, „Ogniem i mieczem”) są zbyt trudne dla młodzieży, która ma dopiero kilkanaście lat i uczęszcza do szkoły średniej. Często ich prawdziwą treść można zrozumieć dopiero po przysłowiowej „trzydziestce”. Dopiero wtedy możemy również wychwycić pewne „smaczki”, jakie przygotował dla nas autor. Niestety (albo stety) nie zwracamy na nie uwagi w momencie, gdy daną książkę musimy przeczytać obowiązkowo, jako lekturę szkolną.

Uczestnicy spotkania przyznali jednak, że nie można zrezygnować z tych pozycji jeżeli chodzi o naukę języka polskiego. Właśnie dzięki nim, po pierwsze, dziecko, które nie ma w domu kontaktu z książką być może złapie przysłowiowego „bakcyla” a, po drugie, lektury rozwijają znajomość języka polskiego, powiększają zasób słów i przy okazji dostarczają solidnej porcji lekcji historii Polski.

Co ciekawe, zmieniło się postrzeganie danej książki jeżeli ta nagle staje się lekturą. Jak poinformowali młodsi uczestnicy spotkania, wspomniany Harry Potter (przynajmniej we fragmentach) został wprowadzony do podstawy nauczania. I nagle... przestał być lubianą przez młodzież książką. Samo nazwanie danej pozycji „lekturą szkolną” prawdopodobnie automatycznie odrzuca młodego ucznia od chęci czytania.

Zmienił się również sposób czytania książek. Powoli zamieniamy papier na czytniki elektroniczne, ale nadal uwielbiamy „zapach” i „możliwość obcowania” z książką papierową. Uwielbiamy również książki używane, ponieważ można w nich znaleźć chociażby karteczki z notatkami, zostawione zakładki itd. Stanowi to "historię" danej książki. Biblioteki stały się miejscem, gdzie tylko wypożycza się książki a nie, jak kiedyś, siedzi się w nich i wertuje daną pozycję. Młodzi uczniowie nie chcą również wypożyczać tych lektur, które na końcu nie mają opracowania bądź streszczenia.

A te się przydaje. Jak przyznali uczestnicy, nauczyciele często na sprawdzianach ze znajomości lektur pytają o szczegóły dotyczące np. miejsc bądź bohaterów.

Takich rzeczy się nie pamięta, a streszczenie może stanowić dobrą pomoc naukową służącą w celu przypomnienia sobie dokładnie treści.

Na końcu „Czajnika” uczestnicy spotkania zgodnie przyznali, że świat bez książek nie istnieje. Warto je czytać chociażby ze względu na rozwój szeroko pojętej wyobraźni.

A Waszym zdaniem? Zapraszamy do dyskusji!

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%