Czarna sobota w wykonaniu Olimpii. Niemoc strzelecka trwa
fot. Konrad Kosacz/elblag.net
Trzy porażki z rzędu, taki bilans mieli zawodnicy trenera Olega Raduszko przed dzisiejszym spotkaniem na Agrykola. Zawodnicy liczyli, że wreszcie uda im się strzelić bramkę i zdobyć komplet trzech punktów, którego tak bardzo potrzebowali. Boisko zweryfikowało ich plany. Zdecydowanie lepiej grali dzisiaj jednak goście, którzy prowadzili grę i oddali na bramkę gospodarzy kilkanaście strzałów. Ich postawa mogła się podobać, w przeciwieństwie do osłabionych kadrowy elblążan. W końcówce doszło do kuriozalnej sytuacji, po której padła bramka dla przyjezdnych.
Eksperyment i ostrzeliwanie bramki Imianowskiego
Gospodarze dzisiejszego spotkania wyszli na murawę w eksperymentalnym składzie. W bramce zaczął niespodziewanie Imianowski, który zastąpił kontuzjowanego Rogaczowa. W obronie zabrakło Lewandowskiego, który pauzuje jeszcze za czerwoną kartkę z 12 kolejki. Defensywę stanowili więc Ressel, Ichim, Zieliński i Czerniewski. W środku występowali Skierkowski, Graczyk, Pietrewicz i Kowalczyk, natomiast z przodu trener postawił na Kopyckiego i Piotrowskiego. W takim zestawieniu elblążan jeszcze nie widzieliśmy.
Pierwsza składna akcja miała miejsce w 2 minucie. W zespole gości na 25 metrze faulowany był Dziadzio. Z rzutu wolnego strzelał Garzeł, ale Imianowski pewnie złapał piłkę. W 9 minucie nastąpiła odpowiedź Olimpii, ale uderzenie Piotrowskiego z ponad 20 metrów było niecelne. Goście od początku swoją postawą potwierdzali, że nie zamierzają walczyć dziś tylko o jeden punkt. W 10 minucie znowu strzelali, ale próbą Serafina zatrzymała się na nogach Ichima. Minutę później Ressel za faul został upomniany żółtą kartką. 12 minuta i już trzeci strzał Limanovii. Kulewicz jednak o tym strzale jak najszybciej powinien zapomnieć, poleciał 20 metrów nad bramką.
Olimpia grająca w nietypowym ustawieniu miała wielkie problemy z utrzymaniem się dłużej niż kilka podań przy piłce. Po kilku minutach po raz kolejny MKS szukał szansy na strzelenie bramki. Druga próba Arkadiusz Garła ponownie nie przyniosła efektu. Gra elblążan kompletnie się nie kleiła. Z przodu osamotniony był niewysoki Kopycki. Zawodnicy gości imponowali nieustępliwością i chęcią zdobycia bramki. W 19 minucie oddali następny strzał, autorstwa Mężyka, ale na posterunku stał Imianowski. Olimpia nie zdążyła się jeszcze dobrze ustawić, a znowu musieła obserwować lot piłki po uderzeniu przyjezdnych. Tym razem jednak kilka metrów obok bramki. Olimpia chcąc oddalić niebezpieczeństwo ze swojej połowy musiała wreszcie zaatakować. W 23 minucie o piłkę w polu karnym walczył Piotrowski, piłka wróciła za 16-kę, do której dobiegł Kowalczyk. Jego próba strzału spełza na niczym.
W 29 minucie Olimpia w akcji ofensywnej zmarnowała dobrą okazję na oddanie strzału. Z prawej strony podawał Czerniewski, ale ... do tyłu, gdzie nie było jego kolegów. Trzy minuty później Graczyk mógł wyjść sam na sam z bramkarzem, ale nie pobiegł za podaniem Skierkowskiego. Po chwili ten drugi zawodnik otrzymał żółtą kartkę za faul w ataku.
Goście wyraźnie sprawiali lepsze wrażenie. Ich akcje były zdecydowanie sprawniejsze. Kolejna okazja do strzelenia bramki pojawiła się w 38 minucie. Byli blisko strzelenia gola, ale uderzenie Mężyka zatrzymało się na słupku. Imianowski mógł odetchnąć z ulgą. On oraz Ichim byli dziś najbardziej widocznymi zawodnikami w pierwszych 45 minutach. Kibice coraz bardziej narzekali na postawę Olimpii, która miała wielkie problemy z przygotowaniem składnej akcji. Taka udała się w 44 minucie. Z kontrą pobiegł Kowalczyk, jednak jego strzał z łatwością złapał bramkarz gości. Limanovia bardzo szybko odpowiedziała, ale aktywny Mężyk nie pokonał naszego bramkarza.
Kuriozalna sytuacja w samej końcówce
Kibice Olimpijczyków mieli nadzieję na zmianę oblicza ich zespołu od początku drugiej połowy. Na nic się to jednak zdało. Więcej pomysłu w ataku mieli goście, którzy w 50 minucie oddali kolejny strzał. Obronił go jednak Imianowski. Zespół Olega Raduszko próbował strzelać z daleka, jednak brakowało celności. To kompletnie nie przestraszyło Limanovii. Swojej szansy szukał w 53 i 54 minucie Dziadzio. Blisko bramki dla elblążan było w 55 minucie, ale płaskie podanie Kopyckiego po ziemi nie dotarło do dobrze ustawionego przed bramką Graczyka. Sympatykom żółto-biało-niebieskich w 65 minucie zaprezentował się 17-letni obrońca Jakub Wojtkiewicz, który
trafił do drużyny dzień przed meczem.
Fani elblążan, którzy dziś w licznie nieco ponad 150 osób zgromadzili się na stadionie, coraz częściej narzekali na postawę piłkarzy z Agrykola. Ci widząc ich niezadowolenie wreszcie zaatakowali. W 72 minucie najpierw strzał Graczyka zablokowali obrońcy, a po chwili Pietrewicz w dobrej okazji nie trafił w piłkę. Na te wydarzenia szybko zareagowali goście w 76 minucie. Sprzed pola karnego minimalnie niecelnie nad poprzeczką uderzył Pietras.
W ciągu ostatnich 15 minut Olimpia wyraźnie podkręciła tempo. Z prawej strony dośrodkowywał dwa razy Piotrowski, ale obrońcy za każdym razem wybijali piłkę. Po chwili ten sam zawodnik uderzał z wolnego, ale futbolówka odbiła się od muru i wyszła na rzut rożny. Na 5 minut przed końcem przed szansą stanął Graczyk. Strzał był jednak za lekki, by pokonać bramkarza.
Gdy wydawało się, że bliżej strzelenia gola są Olimpijczycy, na boisku padła bramka, ale dla gości. Z prawej strony przyjezdni dośrodkowali w pole karne, obrońcom nie udało się wybić piłki. Ta wracała kilka razy do zawodników Limanovii. Olimpia broniła się całym zespołem. Goście chcieli wejść z piłką do bramki. Jedna z prób wybicia futbolówki trafiła w zawodnika gości i wpadła do siatki. Bramka kuriozalna.
W doliczonym czasie gry goście kontrolowali sytuację na boisku.
Olimpia Elbląg - MKS Limanovia Limanowa 0:1 (0:0)
Żółte kartki: Ressel, Skierkowski, Piotrowski – Skiba, Pająk
Olimpia: Imianowski - Kopycki, Ichim, Skierkowski, Graczyk, Ressel, Pietrewicz (90' Lisiecki), Kowalczyk (65' Wojtkiewicz), Piotrowski (88' Chojnacki), Zieliński, Czerniewski
MKS: Sotnicki - Basta, Kulewicz, Garzeł, Majcher, Pyciak, Pietras, Skiba (80' Sane), Mężyk (75' Komorek), Serafin, Dziadzio