Czterdzieści lat minęło... na Targowisku Miejskim
fot. Konrad Kosacz / Czesław Misuk
Na straganie w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:
"Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie koprze."
"Cóż się dziwić, mój szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!"
Rzecze na to kalarepka:
"Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"
Groch po brzuszku rzepę klepie:
"Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"
"Dzięki, dzięki, panie grochu,
Jakoś żyje się po trochu.
To fragment dobrze znanego, nie tylko dzieciom, wiersza Jana Brzechwy. Wydany został w 1938 roku w tomiku Tańcowała igła z nitką i zapewne dotyczył jakiegoś warszawskiego rynku. Jednak warzywa mamy też na naszym lokalnym, elbląskim targowisku. Przybywają tutaj w każdy „dzień targowy” i zapewne toczą nie mniej zacięte dysputy. O czym rozmawiają? Być może o tym, że kiedyś było lepiej, że dziś czasy już nie te, że koleżanki z hipermarketów może i tanie, ale zupełnie bez fasonu!
Oczywiście „rynek” to nie tylko warzywa. W każdy wtorek, piątek i sobotę targowisko miejskie przy ul. Płk. Dąbka/Robotniczej staje się miejscem ożywionej wymiany towarowo-pieniężnej. Możemy tu kupić artykuły spożywcze od A do Z, odzież wszelkiej maści i kalibru, artykuły gospodarstwa domowego, a także starocie. Do wyboru, do koloru. Przez lata rynek zaopatrywał pokolenia elblążan w... niemal wszystko, co potrzebne do codziennego użytku. Tak jak w każdym mieście, również u nas, miejsce takie jak targowiska jest pewnym symbolem. Symbolem tradycji i niezawodności? Dawniej, gdy asortyment sklepów był uboższy, rynek stawał się źródłem zaopatrzenia w podstawowe produkty. Dziś natomiast, pomimo uginających się półek w marketach, wybieramy się tam w poszukiwaniu zdrowszej i smaczniejszej żywności. Po przybyciu zaś często kierujemy swe kroki do zaufanych, stałych sprzedawców. Chodzimy jednak rzadziej. Tak mówią sprzedawcy, tak wynika z obserwacji. Pamiętam, że jeszcze dwadzieścia lat temu istną niemożliwością było wtłoczenie się do autobusu jadącego w kierunku rynku. Podróż „tam”, choć uciążliwa, była jednak niczym w porównaniu z „powrotem”. Bo jak wracać na piechotę z tuzinem toreb wypełnionych zakupami i żywym indykiem pod pachą? Dziś zrobiliśmy się wygodni i zadowalamy się tym, co a) bliskie, b) ciepłe, c) dostępne 7 dni w tygodniu.
Na zdjęciach w naszej galerii widzimy rozpoznawalny plac rynkowy, z drewnianymi stolikami i kilkoma pawilonami, a w tle dopiero co wybudowane bloki należące do ulic: Płk. Dąbka i Robotniczej. Przez ok. czterdzieści lat od wykonania tych fotografii sporo się zmieniło, lecz wiele pozostało bez zmian. Przybyło pawilonów, ubyło asfaltu, a ponad dekadę temu przeniesiono tu nie mniej popularny (z sentymentem wspominany) „ruski rynek”. Dokładnie od 2001 roku bazar z ul. Karowej mieści się w pawilonach z blachy falistej dostawionych od strony północnej. Kiedy jednak wejdziemy na rynek, mamy wrażenie, że nie zmieniło się absolutnie nic. Niezbyt estetyczne sklepiki, zaniedbane stoły, dziurawa jezdnia i chodniki – mówiąc krótko obraz nędzy i rozpaczy. Słyszeliśmy już o planach odnowy targowiska, budowy parkingu i zadaszenia, ich realizacja jednak wciąż jest kwestią przyszłości. „A to feler – westchnął seler”.
Na koniec ciekawostka historyczna. Na wzniesieniu wzdłuż odcinka alei Piłsudskiego, pomiędzy ulicami Płk. Dąbka i Robotniczą, w XIX wieku mieścił się cmentarz zwany „Cmentarzem Ubogich” lub „Północnym”. Choć nie zachowało się żadne jego zdjęcia, wiadomo, że był zadbaną i ściśle rozplanowana nekropolią. Dziś upamiętnia go jedynie tabliczka. W 1974 przez teren ten poprowadzono część alei Piłsudskiego i przedłużenie ul. Brzeskiej.