Czwartkowy felieton: Gimnazjum do poprawki?
fot. rmf24.pl
Nie ma dnia, aby w ogólnopolskich mediach nie natknąć się na wzmiankę o zapowiadanej reformie polskiego szkolnictwa. Kiedy słyszę zatem wypowiedzi polityków partii (jeszcze nie, ale już niedługo) rządzącej (nie tylko rzecz jasna), iż likwidacja drugiego poziomu kształcenia i transformacja oświatowa w system „3x4” są konieczne i nieuniknione, nie tyle ogarnia mnie złość, zdziwienie czy dojmująca obojętność i znużenie, ale zaczynam się zastanawiać, kto na tym ucierpi najbardziej… I zawsze, kiedy wraca do mnie to pytanie, odpowiedź jest dokładnie taka sama – dzieci, młodzież.
Każdy, kto urodził się w roku 1986 i po nim, wie doskonale, czym jest gimnazjalna rzeczywistość. Nierzadko sentymentalna gorycz tamtych czasów bierze górę w sprawach, które wymagają trzeźwego przemyślenia sprawy od góry do dołu i na odwrót od samego początku. Trzeba wziąć pod uwagę wszystkie argumenty „za” i „przeciw” i dokonać wyceny: warto albo nie warto dokonywać antygimnazjalnej rewolucji. Dla wielu najlepiej byłoby zapewne, gdyby była to „rewolucja bez rewolucji” (czyli dokonanie radykalnej zmiany, ale tym, którym się do tej pory żyło dobrze – niczego nie nadwerężyć). Niestety nie jest to możliwe. Reformy dotkną wszystkich: dzieci, nauczycieli, osoby zatrudnione w szkole oraz rodziców.
Zresztą sama strategia wykluczania gimnazjalnego środka jako przyczyny wszelkich problemów jest mało obiektywna. Fakty świadczą raczej o tym, iż wiele spraw, które w przeszłości były bolączką polskich szkół, po reformie w 1999 roku zostało rozwiązanych. Gdyby teraz spróbować w jednym momencie załatwić sprawę sześciolatków i gimnazjów, wkradłby się niekontrolowany chaos, a to najgorsze, co może się stać. Być może powinniśmy wrócić do zadawania pytań. Tym razem warto by było zapytać o zdanie najbardziej zainteresowanych, podając tę kwestię pod głosowanie. Niech wypowiedzą się uczniowie (którzy przecież nie mogą być pionkami w tej przepychance), rodzice wszystkich uczących się dzieci – od przedszkola po liceum, a także nauczyciele (to ich posady wiszą na włosku), którzy najlepiej orientują się w temacie. Być może to teraz, a nie w trakcie kampanii, jest najlepszy czas i miejsce, aby wyjść i posłuchać głosu społeczeństwa, które mówi – mówi coraz więcej i coraz głośniej – ale nie do końca jestem pewien, czy wszyscy słuchają z należytą uwagą…
Z tą krótką myślą pozostawiam wszystkich na wieczór, ponieważ to dobry zaczyn, aby przeanalizować sprawę w zaciszu własnego umysłu.