› inwestycje drogowe
14:25 / 19.11.2015

Czy możliwa jest poprawa bezpieczeństwa na drogach?

Czy możliwa jest poprawa bezpieczeństwa na drogach?

Praktycznie każdego dnia dowiadujemy się o kolejnych tragicznych wypadkach z udziałem kierowców. Polskie drogi, pomimo zmniejszającej się wypadkowości, wciąż są jednymi z najniebezpieczniejszych. Tylko w miesiącu październiku, według szacunkowych danych Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, doszło do 2 918 wypadków, w których 268 osób zginęło, a 3 463 osoby zostały ranne. Poza tym policja zarejestrowała ponad 34 tys. kolizji drogowych. Tylko wczoraj, jak wynika ze prowadzonych statystyk, w ruchu drogowym uczestniczyło 137 nietrzeźwych kierowców, doszło do 101 wypadków z 6 zabitymi oraz 106 rannymi. Koszty wypadków w Polsce są ogromne. Co zatem zrobić, aby zrównoważyć przychody i rozchody?

Według Instytutu Badawczego Dróg i Mostów w latach 2012-2014 ilość wypadków sięgnęła niemalże 110 tysięcy, w których życie straciło ponad 10 tysięcy osób. Straty, które zostały przez to wygenerowane – wg KR BRD – oscylują w granicach 84 miliardów złotych, przy czym na jedną ofiarę śmiertelną przypadają prawie 2 miliony złotych (1,97), a na ranną 2 mln 200 tys. złotych. Według badań tylko w 6 województwach o najwyższym poziomie ryzyka w wypadkach ginie niemalże 60% wszystkich ofiar, a najwyższe koszty z tym związane ponoszą przede wszystkim województwa: mazowieckie, łódzkie oraz małopolskie. Nic w tym dziwnego, gdyż w tych województwach sieć dróg jest najdłuższa, a natężenie ruchu najwyższe. Najmniejszą liczbę ofiar śmiertelnych odnotowano w województwach: lubuskim oraz opolskim. Nasze województwo plasuje się mniej więcej w połowie.

Receptą, którą wystawia na taki stan rzeczy Bank Światowy, są mandaty z fotoradarów, które miałyby finansować realną poprawę na polskich drogach. Według wyliczeń specjalistów powinno to przynieść 70 milionów złotych rocznie, dzięki czemu można by naprawić czy ulepszyć pewne obszary – bardziej lub mniej niecierpiące zwłoki, jak choćby: ratownictwo drogowe, oznakowanie dróg, edukację kierowców oraz edukację pieszych. Zarządzaniem tymi środkami miałaby się zająć specjalnie powołana do tego instytucja do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego – krajowa instytucja wiodąca, podlegająca bezpośrednio premierowi, czyli Beacie Szydło.

Jak pamiętamy, w Elblągu ubyła ogromna ilość fotoradarów stacjonarnych. Wszystko to z powodu ustaleń dotyczących pustych masztów, gdzie urządzenie powinno się znajdować, a go tam nie było. Warunkiem pozostawienia fotoradarów było ich całodobowe działanie. Wolnostojące maszty, bez rejestratorów, nawet jeśli zmuszały kierowców do zdjęcia nogi z pedału gazu, musiały zostać zlikwidowane. Pozostały zatem fotoradary przenośne, których lokalizacja jest ustalana przez policję i straż miejską.

Największym zastrzeżeniem, które wielu specjalistów podkreślało, jest to, iż bardzo często działanie wielu funkcjonariuszy jest podyktowane chęcią pozyskania funduszy na rzecz gminy. Dlatego, od 1 stycznia 2016 r. - zgodnie ze znowelizowaną ustawą prawa o ruchu drogowym oraz ustawą o strażach gminnych (podpisaną przez Andrzeja Dudę) – strażom miejskim odebrana zostanie możliwość fotoradarowej kontroli pojazdów. W zamian, do końca roku, ma zostać zakończona budowa systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym (system ruszył 1 lipca - 75 fotoradarów), który miałby objąć 400 rejestratorów w całym kraju, 30 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości, 20 instalacji na skrzyżowaniach rejestrujących wjazdy na czerwonym świetle oraz 30 urządzeń mobilnych w pojazdach Inspektoratu Transportu Drogowego (który nomen omen ma zostać zlikwidowany i stać się częścią policji drogowej).

A Waszym zdaniem, czy takie rozwiązanie przyniesie jakiekolwiek wymierne korzyści i poprawi bezpieczeństwo na polskich drogach?

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%