Czy pomoc dla tonącego dziecka nadeszła zbyt późno?
fot. Bartłomiej Ryś/elblag.net
Wczoraj w godzinach wieczornych, na terenie tzw. „ciepłej wody” przy elbląskiej elektrociepłowni, mała dziewczynka podbiegła do przypadkowego wędkarza, prosząc o pomoc w ratowaniu topiącego się, 11-letniego kolegi.
O okolicznościach zdarzenia opowiada Adrian Lipiec, którego dziewczynka poprosiła o pomoc.
- Siedzieliśmy na rybach, nagle podbiegła do nas dziewczynka, i prosiła żebyśmy pomogli jej topiącemu się koledze. Niewiele myśląc, powiedziałem siedzącej obok kobiecie, żeby zadzwoniła pod 112. Sam byłem pod wpływem alkoholu, nie znałem tego terenu, dlatego nie wskoczyłem do wody. Widziałem jak wir wciągnął tego chłopca, sam nie dałbym rady mu pomóc. Po kilkunastu bezskutecznych telefonach wybiegłem na ulicę, gdzie akurat przejeżdżała Straż Miejska. Zatrzymałem ich, i powiedziałem o całej sytuacji. Szybko dojechaliśmy na miejsce, po czym strażnik poprosił mnie o ponowne wykonanie telefonu na numer alarmowy. W końcu, po około 15 minutach, udało mi się dodzwonić. Kolejne 5 minut, to tłumaczenie lokalizacji, bo dyspozytorzy z Olsztyna nie mieli pojęcia, gdzie to jest. Jakieś 15 – 20 minut od od rozmowy telefonicznej, na miejscu pojawiło się wsparcie ze strony Straży Miejskiej. Po chwili dotarły pierwsze wozy strażackie. Dwoje strażaków od razu wskoczyło do wody. Na końcu przyjechała policja – opowiada w rozmowie z nami świadek zdarzenia.
Według Krzysztofa Nowackiego, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, sytuacja przedstawia się nieco inaczej.
- Ok. godziny 18:50, odebraliśmy zgłoszenie, że w zbiorniku wodnym przy ul. Mazurskiej topi się dziecko. Na miejscu zjawili się najpierw dzielnicowi, którzy akurat pełnili dyżur. Jeden z nich wskoczył do wody w poszukiwaniu dziecka, jednak bezskutecznie. Następnie na miejscu zdarzenia pojawili się strażacy, którzy również zaczęli nurkować, co także nie przyniosło efektu. Do akcji ratunkowej zaangażowano płetwonurków z profesjonalnym sprzętem, a także dwie łódki. Wieczorem akcja została przerwana, jednak jej wznowienie nastąpiło dziś rano – tłumaczy oficer prasowy.
Skąd pojawiły się dwie różne wersje, na chwilę obecną ciężko jest określić. Świadek zdarzenia jest przekonany, że przebieg zdarzeń zdecydowanie różnił się od tego, który relacjonuje policja. Ponadto zwraca uwagę na zbyt długi czas oczekiwania na pomoc. Według Adriana Lipca, zostało wykonanych ok. 10 telefonów, zanim udało się dodzwonić pod numer alarmowy.
„Ciepła woda” to teren niestrzeżony, jednak dla młodzieży o tyle atrakcyjny, że temperatura wody zawsze jest tam wyższa. Miejski basen od dłuższego czasu jest nieczynny, co zachęca dzieci do spędzania wolnego czasu na terenie dzikich kąpielisk. Jak twierdzi Krzysztof Nowacki, policja nie odnotowuje podobnych zdarzeń w tym rejonie.
Powiązane artykuły
Kolejna tragedia. Wędkarz zmarł przy „ciepłej wodzie”
21.07.2013 komentarzy 7
W niedzielny poranek utonął wędkarz, który łowił ryby w tzw. ciepłej wodzie przy ul. Mazurskiej. Mimo przybycia służb ratowniczych i podjęcia czynności...