Do urn pójdziemy pod koniec czerwca? Jest taka możliwość
fot. Konrad Kosacz/elblag.net
Od czwartku miastem rządzi już komisarz Marek Bojarski. Będzie administrował Ratuszem i przygotowywał Elbląg do wyborów samorządowych. Te powinny się odbyć w ciągu 90 dni od momentu ogłoszenia wyników referendum. Wiele wskazuje na to, że do urn pójdziemy pod koniec czerwca.
Najbardziej sprzyjającym momentem na przeprowadzenie przyspieszonych wyborów samorządowych w naszym mieście będzie końcówka czerwca. Czyli okres jeszcze przedurlopowy. Wszystko więc wskazuje na to, że właśnie pod koniec czerwca br. będziemy wybierali nowego prezydenta oraz radnych miejskich. Istnieje jeszcze ewentualnie możliwość, że premier Donald Tusk zdecyduje iż komisarz Marek Bojarski będzie zarządzał miastem do jesieni 2014 r., aby wdrożyć plan naprawczy dla zadłużonego do prawie 60 proc. budżetu Elbląga. Jeśli jednak taki wariant odpadnie, nowa władza miasta będzie miała tylko trochę ponad rok na przeprowadzenie swojego programu wyborczego.
Nie będzie to z pewnością czas na jakieś spektakularne działania. Nie należy się też spodziewać drastycznych obniżek czynszów. Bo tego budżet miasta może nie udźwignąć.
- Padają populistyczne hasła o likwidacji ZBK czy obniżce czynszów komunalnych - mówi nam jeden z elbląskich polityków. - Jednak trzeba sobie zdawać sprawę, że nowy prezydent i nowi radni będą mieli zaledwie rok na działania. Później znów będziemy mieli wybory. Trochę się obawiam, że w miejsce niezbędnych reform będziemy mieli roczną kampanię wyborczą. A realnych działań nie będzie.
Wszystkie liczące się w Elblągu ugrupowania polityczne zapowiedziały swój udział w przyspieszonych wyborach samorządowych. Swoje listy wyborcze i kandydatów na prezydenta miasta wystawią także dwa ugrupowania społeczne - Elbląski Komitet Obywatelski, który w 2010 r. zanotował dobry wynik wyborczy (ponad 6 proc. poparcia) i Wolny Elbląg. Ten ostatni zaprezentował też swojego kandydata na prezydenta - będzie nim Lech Kraśniański.
Jedynie Platforma Obywatelska waha się, czy powinna walczyć o fotel prezydenta ze swoim kandydatem, czy też poprzeć osobę z innej listy wyborczej.