Dobro tkwi w każdym, ale trzeba umieć je wydobyć. Caritas Diecezji Elbląskiej
fot. Paweł Makowski
Słowo „caritas” oznacza miłość, miłosierdzie, ale także szacunek i dobroczynność. To wyraz, w którym zamyka się tak naprawdę istota człowieczeństwa. Nie bez powodu, działająca już od wielu lat w Elblągu, duszpasterska instytucja charytatywna przyjęła nazwę Caritas.
Jak to się stało, że dziś oddziały Caritasu znaleźć można na terenie całego kraju? Jakie były początki działalności tej wspaniałej organizacji? O historii Caritasu oraz o tym, czego udało się dokonać pracującym tu wolontariuszom, rozmawiałem z księdzem Wojciechem Borowskim, który jest dyrektorem we wspomnianej instytucji.
Jakie były początku elbląskiego Caritasu?
Historia naszego Caritasu związana jest z początkiem elbląskiej diecezji. 25 marca 1992 roku, zaraz po wydaniu dokumentu, powołującego diecezję, wystosowano pismo, na mocy którego utworzono Caritas.
Jak zmieniał się Caritas od swoich początków aż do dziś?
Warto wspomnieć, że Caritas ma osobowość prawną. Umożliwienie jej nadania nastąpiło dopiero w chwili wejścia w życie Ustawy z dnia 17 maja 1989 („O stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej” - przyp. red.). Przedtem nie było możliwe powołanie instytucji z własną osobowością prawną, więc w świetle ówczesnego prawa działalność przed rokiem '89 była, można by rzec, nielegalna. Na szczęście czasy się zmieniły.
Pierwszym dyrektorem został ks. Bronisław Trzciński, wówczas proboszcz w Parafii Błogosławionej Doroty. Do 2004 roku siedziba instytucji mieściła się w obecnym budynku Kurii Elbląskiej. Od stycznia następnego roku siedziba znajduje się tu, na ul. Zamkowej 17.
Co może ksiądz powiedzieć o dokonaniach Caritasu?
Jeszcze za czasów działalności pierwszego dyrektora udało się uzyskać za symboliczną złotówkę budynki po pewnym zakładzie pracy, które po wyremontowaniu przeznaczono na Ośrodek Kolonijno-Formacyjny w Mikoszewie. Ksiądz Bronisław Trzciński doprowadził również do tego, że elbląski Caritas zaangażował się w ogólnopolską akcję Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom (stąd te charakterystyczne świece na stół wigilijny, rozprowadzane w elbląskich kościołach - przyp. red.).
Warta uwagi jest również tzw. Skarbonka Wielkopostna. Z początku był to pomysł lokalny, ale podchwyciły go parafie w całej Polsce. Odkąd zostałem dyrektorem w 2005 udało się nam otworzyć jadłodajnię oraz wyremontować obecną siedzibę Caritasu.
Jak miasto wspomaga działalność Caritasu?
Bardzo pomaga nam elbląski Bank Żywności, który zaopatruje nasze magazyny nie tylko w czasie akcji wydawania posiłków w jadłodajni. Oprócz tego wspiera nas m. in. Polska Akcja Humanitarna.
Czy lokalni przedsiębiorcy pomagają Caritasowi?
Tak, choć dopiero wówczas, gdy wystosujemy do nich odpowiednie pismo z zapytaniem o pomoc finansową na konkretny cel. Na stałą pomoc możemy liczyć tylko od osób prywatnych, choć nie jest ich wiele.
Proszę opowiedzieć o pracy wolontariuszy w Caritasie.
Tutaj, w centrali, potrzebujemy ludzi na stałe, do sprawowania pieczy nad dokumentacją itd. Wolontariusze pracują u nas w biurze, współpracujemy również z wolontariuszami z tzw. Parafialnych Zespołów Caritas z całego miasta. W świetle prawa wolontariusz to osoba 18-letnia, prowadzimy wobec tego Szkolne Koła Caritas. Za ich sprawą chcemy zaszczepić w dzieciach chęć niesienia pomocy. To taki nasz narybek przyszłych wolontariuszy. W całej Diecezji Elbląskiej, obejmującej województwo warmińsko-mazurskie i pomorskie, działa ponad 40 takich kół.
Od kiedy działa jadłodajnia? Skąd pomysł i jak wyglądała jego realizacja?
Jadłodajnia rozpoczęła działalność w 2005 roku. Któregoś dnia przedstawiciele elbląskich władz przyszli do nas z zapytaniem, czy moglibyśmy u siebie utworzyć miejsce, w którym wydawalibyśmy posiłki potrzebującym. Zgodziliśmy się i wystąpiliśmy do urzędu z pismem o dotację, którą otrzymaliśmy. Była to zaledwie część potrzebnej sumy.
O resztę musieliśmy się postarać sami. Wysyłaliśmy pisma do różnych firm i przedsiębiorców z prośbą o wsparcie finansowe i w końcu udało się nam zebrać potrzebną kwotę. Najwięcej pomocy uzyskaliśmy od pewnej niemieckiej fundacji katolickiej.
Czy każdy może zgłosić się do jadłodajni Caritasu?
Niestety nie każdy. I w ogóle nie życzę, żeby każdy musiał z niej korzystać. Każdy, kto chciałby skorzystać z ciepłego posiłku w naszej jadłodajni musi okazać skierowanie z MOPS-u. Dopóki nie osiągniemy kompletu osób, honorujemy również zaświadczenia z Parafialnych Zespołów Caritas.
Wtedy wiemy, że dana osoba naprawdę potrzebuje pomocy w postaci posiłku i my jej udzielamy. Jeśli ktoś będzie przychodził 3 dni z rzędu bez okazania któregokolwiek z wymienionych wcześniej dokumentów, wydamy mu obiad, ale już za czwartym razem powinien okazać odpowiedni dokument.
Co jeszcze, oprócz jadłodajni, powstało z inicjatywy Caritasu?
Oprócz jadłodajni prowadzimy również Poradnię Rodzinną oraz Klub Seniora. I nie można zapomnieć o naszym magazynie żywności, który uzupełniany jest nie tylko na potrzeby działalności jadłodajni. Próbujemy również uruchomić przy ul. Wiejskiej coś w rodzaju Klubu Seniora z możliwością odbycia rehabilitacji. Miejmy nadzieję, że już od przyszłego tygodnia zacznie on działać.
Wychodząc z biura Caritasu, skierowałem swoje kroki do jadłodajni, gdzie rozmawiałem z wolontariuszami. Jeden z nich otwarcie przyznaje: - Kiedyś nadużywałem alkoholu, ale ksiądz Wojciech wyciągnął do mnie pomocną dłoń i dzięki niemu mogę pomagać innym.- mówiąc to uśmiechnął się, po czym kontynuował - Nawet pan nie wie, jak wielką rzeczą jest dla ludzi, którzy tu przychodzą, ciepły posiłek. Oni na co dzień nie mogą sobie niekiedy pozwolić na coś ciepłego do jedzenia. Kiedy przychodzą tutaj, widzę w ich oczach wdzięczność.
Powiązane artykuły
Seniora Victoria – tu każdy senior znajdzie namiastkę domu
12.12.2014
Kiedy na początku listopada rozmawialiśmy z księdzem Wojciechem Borowskim, dyrektorem elbląskiego Caritas, w trakcie rozmowy poruszony został temat domu dla...