Dobrze patrzy się tylko sercem. Odwiedziliśmy Areszt Śledczy
fot. Piotr Szulc
Czy to stresowa praca? Skłamałbym, gdybym zaprzeczył. Po tylu latach służby stres już nie jest taki jak dawniej. Jednak to specyfika tej pracy - mówi Adam Wiśniewski, pracownik Aresztu Śledczego w Elblągu. Wybraliśmy się do jednego z najbardziej strzeżonych miejsc w naszym mieście. Takiego, które wzbudza ciekawość i lęk zwykłych ludzi. Nam udało się zobaczyć jak wyglądają tam kulisy codziennej pracy. Zapraszamy na podróż korytarzami niedostępnej, dla zwykłego mieszkańca, przestrzeni zakładu karnego.
Elbląg nad ranem. Godzina 5.30. Przed wejściem do budynku pojawia się nasz przewodnik. Bramowy otwiera wrota. Wchodzimy. Najpierw standardowa kontrola. Dyżurny spisuje nasze rzeczy, sprawdza dowód osobisty. Jeszcze bramka wrażliwa na metal i możemy wejść na teren więzienia.
Bramowy ostatnim bastionem
Porządek – to słowo będzie nam towarzyszyło przez 5 godzinną wyprawę. Wszystko jest podporządkowane odpowiednim przepisom. Regulują każda sferę działania systemu więziennictwa. To jak dekalog, od którego nie ma odstępstw. Chociaż zdarzają się momenty, w których niekiedy był zmieniany. Przykładem są uzbrojeni strażnicy na wieżyczkach. – Dawniej znajdowali się oni na terenie więzienia, w budkach wartowniczych. Teraz już tego nie ma, ponieważ doszło w pewnym więzieniu do tego, że podczas próby ucieczki strażnik zastrzelił policjanta – wyjaśnia dyrektor więzienia Krzysztof Wojewoda.
O 5.45 zaczyna się odprawa strażników Służby Więziennej. Wcześniej jednak pan Adam idzie do szatni. Ma tam swoją szafkę. Przebiera się, wkłada mundur. – Czekam jeszcze na dostawę pagonów, od człowieka, który przyjeżdża i sprzedaje służbową odzież - mówi. Za chwilę idziemy na odprawę. – Charakterystyczną cechą przed odprawą są ustawione na korytarzu plecaki z rzeczami strażników – dodaje dyrektor. Strażnicy ustawiają się w szeregu.
Słychać raport z ucieczki więźnia. Ale nie z elbląskiego aresztu. – Podczas odprawy omawiamy sytuacje z całego kraju, by móc wyciągnąć wnioski i usprawnić naszą pracę – mówi dyrektor. Po kilku minutach każdy zajmuje swoje stanowisko. Adam jest bramowym, ale dzisiaj oprowadza nas po budynku. – To można powiedzieć ostatni bastion przed wyjściem. – wyjaśnia. W zasadzie bramowy decyduje kogo wpuszczać i wypuszczać.
To nie Gujana
Najpierw centrum dowodzenia. To dyspozytornia z monitorami, czujnikami, alarmami. Strażnicy wydają klucze, mają dostęp do krajowej bazy danych, poprzez specjalne upoważnienia oraz na bieżąco monitorują obiekt. – W niektórych celach są kamery. Posiadamy cele od 2 do 8 osobowych. Nie ma czegoś takiego jak karcer. Osadzeni (częściej używa się tego słowa na określenie więźniów) najbardziej agresywni muszą za karę przebywać w jednoosobowej celi. Niekiedy musimy ich zabezpieczać, by nie zrobili sobie krzywdy. Wówczas zakładamy im na głowę kask, albo w skrajnych przypadkach jesteśmy zmuszeni do przywiązania.
Wspomnieliśmy o kluczach. Od czasów więzienia Papillon trochę się zmieniło. Teraz tradycyjne klucze są zastępowane elektronicznymi. Są praktycznie wszędzie, z wyjątkiem cel. Poruszanie się po korytarzach więzienia wymaga posiadania takiego klucza. By otworzyć jedne drzwi, trzeba zamknąć drugie, a to tzw. system śluzowy. Krat na korytarzach jest trochę mniej jak dawniej jednak ich trzaskający odgłos jest nadal charakterystycznym dźwiękiem towarzyszącym pracownikom. Niektórym nie służył. – Z tego co słyszałem jeden z dawniejszych pracowników, który przyszedł pierwszego dnia pełnić służbę, nie wytrzymał tego dźwięku i musiał zrezygnować – wyjaśnia Adam.
Dobór pracowników jest szczegółowo analizowany. – Specjalna komisja zadaje pytania, sprawdza osobowość , wystawia opinię – mówi oficer prasowy więzienia Anna Downar. Trzeba odpowiadać na szereg pytań. Ważna jest oczywiście niekaralność danego kandydata. Czasem zdarza się, że kandydat dysponuje odpowiednimi warunkami fizycznymi a pod względem psychicznym nie jest zdolny do pełnienia tej służby. Mimo tego bardziej restrykcyjne są testy do policji.
Cela i telewizor
O godzinie 6.00 pierwszy apel więźniów, następny o 18.00. Strażnicy sprawdzają osadzonych w ich celach. Adam zwraca naszą uwagę na lampy znajdujące się przy każdej celi. – Więzień, gdy czegoś chce, naciska odpowiedni przycisk wewnątrz i zapala się czerwona lampa.
Tutaj warto pochylić się nad kluczową kwestią. Jak wygląda cela? O ich liczebności już napisaliśmy. To liczby parzyste, ponieważ prycze są piętrowe. Udało nam się wejść do środka gdy zarządzono przeszukanie 6 - osobowej. W wyposażeniu dostrzegamy szafki, w których znajdują się produkty żywnościowe. Pojawia się pytanie jak więźniowie mogą kupić takie produkty. W wyznaczonych dniach miesiąca, gdy osadzony ma własne fundusze, może zakupić różne rzeczy. Oprócz tego lustro, kilkunasto calowy telewizor cyfrowy, na środku stół z krzesłami. Przy pryczach widać elementy religijne. Strażnicy, przy użyciu wykrywacza metali, sprawdzają pościel, przeszukują szafki więźniów. Mają na rękach gumowe rękawiczki. Jest mała łazienka z toaletą.
Niektórzy z osadzonych mogą pracować. To nagroda za dobre sprawowanie. Pracują w firmach zewnętrznych. Ubrani są w specjalną odzież roboczą. Oprócz pracy osadzeni mają tutaj inne możliwe rozrywki. Wchodzimy do świetlicy. Pomieszczenie jest w miarę duże. Znajdują się tam prace ręczne więźniów jak np. malowane farbą obrazy. Na środku stoją dwa stoły do tenisa. W kącie jest kilka materaców. Organizowane są zajęcia z psychologiem.
To jedzą osadzeni
Jak wygląda przyjmowanie więźnia? To wiąże się oczywiście z odpowiednimi przepisami. Najpierw trzeba zapoznać się z jego danymi osobowymi. Potem taka osoba jest wieziona na badania lekarskie jak np. rentgen. – Największy ruch jest zimą. Wówczas zgłaszają się ci, którzy mają nieodsiedziane wyroki. To dla nich lepsze jak spędzanie tej pory roku gdzieś w trudnych warunkach – mówi Adam. Przewiezienie więźniów to trudne przedsięwzięcie. Musi być zgodne z przepisami. Osadzeni są prowadzeni do więźniarki. To nowoczesny samochód. W środku wygląda jak mały autobus. Przy kontakcie z więźniami przed wejściem strażnicy nie mogą mieć broni. Osadzeni mogliby przejąć. Dostają broń dopiero gdy będą wewnątrz.
– Przy wjeździe sprawdzamy pojazd za pomocą systemu kamer. Znajdują się nawet w podłodze. Na dodatek są oświetlone, więc dobrze widać obraz na monitorze – wyjaśnia Adam. Gdyby trzeba było sprawdzić ręcznie to mamy taki sprzęt – dodaje.
Osadzeni dostają trzy posiłki dziennie. Są różne normy odpowiadające potrzebom zdrowotnym czy religijnym. Nawet zdarzały się wyjątkowe prośby. – Mieliśmy osadzonego wyznania Mojżeszowego, który przyrządzał sobie posiłek. Mimo tego, że jak rozmawialiśmy z rabinem to jest w takiej sytuacji dyspensa – wyjaśnia dyrektor.
W taki sposób przedstawiał się jadłospis, na przykładzie jednej z norm
Śniadanie: zupa mleczna z makaronem, marmolada, chleb masło roślinne, herbata
Obiad: grochowa, kotlet rybny, ziemniaki, marchew oprószana z groszkiem, napój
Kolacja: zwyczajna na gorąco, musztarda, chleb, margaryna nt, herbata
Prześcieradłem przez mur
Idziemy na dach. Wejście jest zabezpieczone systemem reagującym na ruch. Strażnik musi powiadomić centrum, że będziemy wchodzić na dach. Kilka stromych stopni i jesteśmy na szczycie aresztu. Widać panoramę Elbląga. Wysoki płot na murze oddziela świat wiezienia od świata zwykłych ludzi. Tutaj zaczynamy rozumieć słowa Thimothy’ego Cavendisha z epopei Davida Mitchella.” Wolność. Tylko ludzie jej pozbawieni mają mgliste pojęcie czym jest”. Zaczynamy spacer i przyglądamy się zabezpieczeniom.
Druty zwinięte w spiralę przypominają o zagmatwanych losach osadzonych. – Kraty są podłączone do czujników, wyłapujących ruch. System jest podzielony na części, więc strażnik wie gdzie zostałyby naruszone zabezpieczenia ogrodzenia – wyjaśnia Adam.
Czy zdarzały się próby ucieczki? – Była taka próba. Więzień wymknął się i próbował uciec przez dach. Wykorzystał do tego linę z prześcieradeł jednak spadł i leżał pod murem. Ludzie z zewnątrz powiedzieli o tym strażnikom – opowiada.
Mały Książe przypomina
Wychodzimy na spacerniak. Mijamy przejście, którym osadzeni są prowadzeni do sądu. To jest bezpieczniejszy sposób, który ogranicza możliwość ucieczki. Strażnicy, znajdujący się ponad kilkoma spacernikami, pilnują więźniów, którzy spacerują w otoczonych murem i mających kraty za sufit pomieszczeniach.
W niektórych znajduje się kilka osób. – Więzień musi być minimum 60 minut na dworze – mówi dyrektor. Widać stamtąd okna od pomieszczeń dla osadzonych. Oprócz tego, że znajdują się tam kraty to na dodatek okna są osłonięte. Na jednym z murów przy spacerniaku widać graffiti. – Chcemy by więźniowie pomalowali tą część więzienia – mówi dyrektor.
W Areszcie Śledczym jest również sala widzeń. Wyposażona w stoły z krzesłami oraz kącik dla dzieci, z pluszakami, stoliczkiem, zabawkami. Nad wszystkim czuwa jednak strażnik. Areszt to korytarze, kraty, system przepisów regulujący każdy aspekt pracy służb. – Ludzie mają mgliste pojęcie jak wygląda praca w tej instytucji. Strażnik jest nie tylko do tego by zamknąć i otworzyć drzwi. To jest inny świat, który zostawiamy wychodząc poza mury więzienia. – tłumaczy Adam.
Na ścianach jednego z korytarzy znajdują się wycinki z gazet, opisujących różne wydarzenia w Areszcie Śledczym. Oprócz tego jest mała gablotka. Wśród wycinków w najbardziej widocznym punkcie znajduje się cytat z Małego Księcia. - Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.
To warto przemyśleć.
Powiązane artykuły
Więźniowie będą pracować na poczcie
25.01.2017
Wczoraj, 24 stycznia, Centralny Zarząd Służby Więziennej i Poczta Polska podpisały porozumienie w ramach Programu Pracy dla Więźniów pomiędzy...