› bieżące
08:04 / 25.09.2017

Drażliwy temat reparacji, a opcja berlińska

Drażliwy temat reparacji, a opcja berlińska

fot. wikipedia.pl

Nowoczesna i Platforma Obywatelska dość histerycznie oskarża szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego, o arogancką destabilizację dobrych relacji polsko-niemieckich lub wręcz o próbę wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. Tym samym Berlin, w którego interesie nie leży otwarcie debaty o zadośćuczynieniu, już całkiem oficjalnie pozyskał gorliwych polskich adwokatów swojej sprawy. Można by rzec, że długoterminowa inwestycja polityczna wraca do protektora. Daje to Niemcom ważki oręż w rozmowach z Polską, ponieważ mogą podnosić kwestię, że ich argument o przedawnieniu roszczeń, podzielają również „pro europejscy” Polacy.

Pominę skomplikowane prawne aspekty tej sprawy, bo się na nich nie znam. Podniosę zatem argumenty z obszaru szeroko rozumianych wartości, do których zarówno my Polacy jak i nasi przyjaciele Niemcy, jesteśmy głęboko przywiązani.

Polskie losy

Nie ma chyba w Polsce rodziny, która by nie straciła kogoś bliskiego w czasie wojny i okupacji niemieckiej w latach 1939 – 1945. Takich okaleczonych wojną polskich rodzin są miliony. Moja mama jako nastoletnia dziewczyna pracowała niewolniczo u bauera wraz ze swoim młodszym bratem. Mój ojciec został wywieziony do pracy przymusowej do Frankfurtu nad menem. Jego ojciec i brat zostali wywiezieni do Niemiec i zginęli nieznanych okolicznościach. Nie wiemy gdzie spoczywają ich kości – rodzina postawiła na cmentarzu symboliczny grób, na którym zapalając świeczkę wspominamy w myślach ich tragiczny los. Ojciec mojej żony wraz z bratem, jako młodzi chłopcy również pracowali niewolniczo wywiezieni do Niemiec. Kuzyn jej mamy, którego rodziców esesmani rozstrzelali, został jako małe dziecko wywieziony do Niemiec – został odnaleziony przez czerwony krzyż dopiero na początku lat pięćdziesiątych.

Nasi rodzice byli podludźmi przez cały czas niewolniczej pracy, nie mieli żadnych praw, byli traktowani gorzej niż zwierzęta - trauma z okresu wojny towarzyszyła im przez całe życie. Nie byli w stanie zapomnieć. Jedynym ich łutem szczęścia było to, że przeżyli. Po wojnie zaczynali do zera.

Międzypokoleniowe dylematy

Przez wiele lat PRL-u, budowany był fałszywy obraz relacji z Niemcami, na zasadzie dobrego Niemca z NRD i rewizjonisty z RFN. Dla pokolenia naszych rodziców, to nie miało żadnego znaczenia. Jednych i drugich postrzegali w kategoriach oprawców, z którymi nie mieli możliwości się rozliczyć, ani na gruncie moralnym, ani na gruncie materialnym. Wszystkie akty pojednania działy się za ich plecami – ktoś za nich wybaczał, ktoś inny negocjował śmieszne ochłapy za niewolniczą pracę. W rodzinach płynął przekaz w rodzaju, jak świat światem Niemiec nie będzie Polakowi bratem, co też nie było obrazem do końca prawdziwym, bo upływ czasu zacierał ostrość ocen.

Otwarcie granic po roku 1989 sprzyjało zbliżeniu między ludźmi, a relacje gospodarcze zaczęły nabierać tempa, bo nagle uwolnił się ogromny potencjał między wolnymi już narodami. Nigdy jednak nie było dobrego czasu, na podjecie rozmów o zadośćuczynieniu.

Teraz kiedy jesteśmy tak blisko siebie, a zarazem bezpiecznie daleko od przeszłości, nadszedł właściwy moment, aby o tym spokojnie rozmawiać. Wiem o tym z własnych doświadczeń. Tak się potoczyła moja ścieżka zawodowa, że dzisiaj moimi partnerami w biznesie jest kilka małych firm niemieckich.

Wolfgang jest klasycznym małym przedsiębiorcą niemieckim, operującym na polskim rynku. Jesteśmy równolatkami urodzonymi po wojnie. Łączą nas partnerskie relacje handlowe, ale również relacje przyjacielskie na gruncie prywatnym. Z mojej inicjatywy, zwyczajowej polskiej gościnności i otwartości, odwiedzamy się dzisiaj rodzinnie. Wolfgang jest człowiekiem otwartym, o dużej wiedzy historycznej. Często właśnie o historii rozmawiamy i nie różnimy się w ocenie tego, co się stało w latach 1939 – 1945. Ogrom zbrodni dokonanych przez jego rodaków, jest jak sam mówi, również dla niego samego piętnem, które w sobie nosi, mimo iż sam nie ma w tym swojego udziału. Czasami odnoszę wrażenie, że te nasze historyczne pogaduchy, są dla niego swego rodzaju terapią. Do tego stopnia, że kiedyś zapytał mnie czy jego córka Anna, urodzona w latach osiemdziesiątych też jest odpowiedzialna, za niemieckie zbrodnie w czasie drugiej wojny światowej. Dla nas obu było jasne, że nie można jej obarczać odpowiedzialnością wprost, ale też byliśmy zgodni, co do konieczności zachowania pamięci, o tym mrocznym okresie w historii obu narodów. Cenię sobie szczerość w naszych relacjach, również tych biznesowych. Swego czasu Wolfgang dokonał zmiany konstrukcyjnej w kupowanym u mnie odlewie, co spowodowało zmniejszenie wagi odlewu o dwanaście gramów. Nie miał żadnych zahamowań, by poprosić mnie o zmniejszenia ceny odlewu. Jak policzyłem, że ta zmiana wagi przełoży się w cenie odlewu na pół eurocenta, to skrzętnie zauważył, że na tysiącu sztuk to będzie pięć euro. Innym razem otrzymałem od Wolfganga fakturę za koszty wymiany reklamacyjnej ośmiu zepsutych odlewów na kwotę 127 euro. W naszych obrotach nie stanowiło to nawet promila wartości, ale mój przyjaciel Wolfgang się o to upomniał, może właśnie dlatego, że łączą nas relacje przyjacielskie.

Dlaczego zatem, przyjazne relacje polsko-niemieckie, miałyby być przeszkodą w rozmowie o zadośćuczynieniu za zniszczenie gospodarki, infrastruktury, zburzeniu Warszawy i innych miast, oraz za zbrodnie wojenne wobec ludności cywilnej. Właśnie dlatego, że Polaków i Niemców łączą przyjazne relacje, i chcemy tą przyjaźń rozwijać na przyszłość, powinniśmy o reparacjach szczerze rozmawiać, aby przed przyszłymi pokoleniami młodych Niemców i Polaków nie było żadnej historycznej ropiejącej zadry.

Opisujmy swoje historie dla naszych przyjaciół Niemców

Oboje z żoną nie żywimy uczuć nieprzyjaznych wobec Niemców, chociaż zachowujemy w pamięci ogromną krzywdę, jaką państwo niemieckie wyrządziło naszym rodzinom. Nie chcemy odszkodowania od rodziny naszego przyjaciela Wolfganga. Ale mamy prawo oczekiwać, że nasza ojczyzna Polska, otrzyma od ojczyzny naszego przyjaciela Wolfganga, stosowne wyrównanie krzywd z prostego powodu. Ponieważ Niemcy, jako ojczyzna naszego przyjaciela Wolfganga, jako państwo, korzystają w rożnej formule do dzisiaj, z owoców niewolniczej pracy naszych rodaków i ze zrabowanego Polakom majątku.

W imię przyjaźni, opisujmy historie polskich rodzin i wysyłajmy je do kancelarii prezydenta Niemiec, do urzędu kanclerskiego, do Bundestagu, by nasi przyjaciele Niemcy łatwiej mogli zrozumieć nasze racje. Utwórzmy dwujęzyczny polsko-niemiecki portal „Reparacje – Pojednanie w prawdzie” i zamieszczajmy tam listy opisujące historie polskich rodzin, aby mogły je czytać rodziny niemieckie. Bowiem sprawa reparacji dotyczy polskich rodzin a nie jakiegoś tam szeregowego posła Kaczyńskiego. Dopiero po zbiorowej lekturze krzywd, będziemy w stanie wspólnie budować Europę wartości, do której bezgraniczne przywiązanie jest wspólne dla Polaków i Niemców. Do Polaków myślących inaczej, apelujmy by nie przeszkadzali, jeśli nie chcą lub nie mogą pomóc.

Stefan Rembelski

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%