› bieżące
13:02 / 31.10.2011

Droga do wyjścia z kryzysu wiedzie przez łazienkę

Droga do wyjścia z kryzysu wiedzie przez łazienkę

Łazienka długo pozostawała niedocenianą młodszą siostrą salonu, sypialni i kuchni – czyli najważniejszych pomieszczeń w naszych domach. Ale to właśnie do niej będzie należał XXI wiek. Tak przynajmniej zapowiada opublikowany właśnie ogólnoeuropejski raport.

Z sondażu przeprowadzonego w 11 krajach Starego Kontynentu wynika, że toaleta przestaje być tylko miejscem załatwiania potrzeb fizjologicznych i dokonywania higienicznych ablucji. Już co szósty Europejczyk regularnie używa łazienki do oddawania się erotycznym grom i uciechom ze swoim partnerem. Na największych figlarzy wychodzą w tym zestawieniu Niemcy (40 minut miesięcznie). Łazienka jako alternatywna sypialnia cieszy się szczególną popularnością wśród ludzi przed trzydziestką oraz tych, którzy mają dzieci. Nie samą jednak erotyką żyje człowiek. Dla prawie co drugiej Europejki łazienka staje się wymarzonym miejscem do refleksji i zebrania myśli. Mężczyźni (zwłaszcza w Rosji, Grecji i Irlandii) z kolei widzą w łazience idealne miejsce do leczenia kaca.

Łazienka stała się też przestrzenią, w której zapracowani rodzice mają okazję do spędzenia cennych chwil na zabawie z dziećmi. Najczęściej, bo aż 49 razy w miesiącu, robią to Francuzi. Najrzadziej Bułgarzy – 24. Toaleta przestała także być pomieszczeniem, w którym choć na chwilę można odciąć się od świata. Już co czwarty Europejczyk wykorzystuje wieczorną kąpiel do telefonowania czy wysyłania SMS-ów (prym wiodą w tym Włosi i Rosjanie).

Każda z badanych nacji ma też swoje małe łazienkowe dziwactwa. Na przykład Niemcy czyszczą w łazience części samochodowe, Grecy złorzeczą wrogom, Rosjanie powtarzają sobie „jaki ja jestem piękny”, Francuzi grają na gitarze, a Belgowie uprawiają poranne ćwiczenia. Brytyjczycy zostawiają na czas urlopu kwiaty doniczkowe w wannie, licząc, że wiecznie nieszczelne kurki nie pozwolą im uschnąć.

Ta rozrastająca się rola poczciwego WC nie uszła uwagi wielkiego biznesu. Zaczęli w latach 80. i 90. Japończycy, wypuszczając na rynek sedesobidety, czyli washlety, wyposażone w zaawansowane zdobycze technologiczne. Najnowsze modele zapewniają m.in. bezdotykowe spuszczanie wody, automatyczny system czyszczący oraz podgrzewaną (dopasowaną do temperatury ciała) deskę klozetową. A dla chętnych nakładkę masażową. Prócz podnoszenia standardu łazienkowe ulepszenia szły też w kierunku rozwiązań praktycznych. Dwa lata temu Apple wypuściło na rynek aplikację na iPhone’a o nazwie Bathomatic. Pozwala ona użytkownikom sterować kąpielowymi doznaniami za pomocą telefonu. Można było dzięki niej m.in. polecić wannie przygotowanie ciepłej kąpieli.

To wszystko było jednak wczoraj, bo pomysły idą jeszcze dalej. Interaktywne lustra czy ściany kabiny prysznicowej mają pozwolić na powszechniejsze korzystanie z platform komunikacyjnych, takich jak Facebook czy Twitter. W lustrze mają się też znaleźć programy do wizualizacji makijażu. Hitem następnej dekady będą również plastyczne łazienkowe ściany, które pozwolą na wyciągnięcie z dowolnego miejsca dodatkowej umywalki czy pisuaru. A także podłogi zmieniające swoją fakturę, która według życzenia ma być wyczuwana pod stopami raz jako nadmorski piasek, a innym razem miękki dywan.

Obserwując buńczuczne zapowiedzi przemysłu łazienkowego, każdy wyznawca wiary w innowacyjny potencjał zachodniego kapitalizmu może wykrzyknąć radośnie: podniesiemy się z kryzysu! Droga do tego wiedzie prosto przez WC!
Rafał Woś, [Dziennik Gazeta Prawna]

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%