› poradnik
11:29 / 02.11.2011

Dwanaście rad na mroźny poranek

Dwanaście rad na mroźny poranek

Jeśli od lat korzystasz z samochodu, parkując go przez okrągły rok "pod chmurką", to prawdopodobnie nie musisz czytać tego tekstu - wszystkiego miałeś już okazję nauczyć się na błędach cudzych lub własnych. Jeśli jednak na co dzień trzymasz auto w garażu, choćby nieogrzewanym, radzimy go przeczytać.

Wystarczy wypad na narty czy świąteczny wyjazd do cioci, by w mroźny poranek zastać samochód w zupełnie innym stanie niż widzisz go zazwyczaj. Patrzysz przez okno i dostrzegasz auta przysypane śniegiem albo pokryte grubą warstwą szronu? Zostaw rodzinę w ciepłym miejscu i poinformuj ją, że przygotowania do odjazdu zajmą trochę czasu. Jeśli jesteś w domu i spieszysz się do pracy, zastanów się, czy nie lepiej skorzystać dziś z komunikacji publicznej.

Pośpiech jest złym doradcą, a uszkodzone uszczelki drzwi czy porysowana szyba kosztują niemało. Na ogół zacząć trzeba od dostania się do wnętrza pokrytego lodem lub śniegiem auta. Szczęśliwi, którym zadanie ułatwi sprawnie działający zamek centralny. Gdy rygle odskoczą, delikatnie - ale naprawdę delikatnie - otwórz drzwi. Mocne szarpnięcie może skończyć się uszkodzeniem uszczelki.

Jeśli trzeba odblokować zamek kluczykiem - spróbuj to zrobić, nie używając środków chemicznych, ale po prostu ogrzewając kluczyk dłonią. Zapalniczką można sobie pomóc tylko w wypadku pojazdów bardzo leciwych, gdyż w większości aut wytwarzanych w ostatnich latach w kluczyku znajduje się wrażliwy na wysoką temperaturę chip immobilisera. Z chemicznych odmrażaczy korzystaj tylko w ostateczności - wprawdzie są dość skuteczne (jeśli tylko nie zostały w aucie...), ale częste stosowanie szybko prowadzi do awarii zamka.

Chemia jest za to godna polecenia, gdy trzeba usunąć śnieg i lód z szyb, a najbardziej z szyby przedniej. W żadnym wypadku nie wolno skrobać jej przypadkowymi przedmiotami, w szczególności metalowymi, bo po takim oczyszczeniu może nadawać się do wymiany. Z kolei plastikowe czy gumowe skrobaczki będą wobec lodu bezsilne i dlatego chemiczny odmrażacz należy zimą wozić ze sobą. W praktyce lepiej sprawdzają się preparaty z ręcznym rozpylaczem (atomizerem) niż spreje - te ostatnie zawodzą często w niskich temperaturach.

Nigdy nie ograniczaj się do usunięcia lodu i śniegu z szyb - należy koniecznie odśnieżyć cały samochód. W przeciwnym wypadku po kilkunastu minutach jazdy, kiedy nadwozie nieco się nagrzeje, pierwsze mocniejsze hamowanie spowoduje, iż śnieżny dywan z dachu w całości zjedzie na przednią szybę, całkowicie zasłaniając drogę. Praktyka pokazuje, że w takiej sytuacji wycieraczki są bezradne.

Mniej niebezpieczne jest pozostawienie śniegu na masce silnika, ale będzie on nawiewany na przednią szybę, co bywa co najmniej irytujące. Przed włączeniem stacyjki trzeba upewnić się, że wycieraczki są wyłączone. Włączać je wolno dopiero po dokładnym oczyszczeniu szyb. Jeden ruch wycieraczki po pokrytej szorstkim lodem powierzchni sprawi, że gumki będą do wyrzucenia. A kiedy piórko będzie przymarznięte do szyby bądź uwięzione w śniegu, dojść może do poważnej awarii wycieraczek ze spaleniem silnika włącznie.

Jeśli po przekręceniu kluczyka w stacyjce rozrusznik ledwie porusza silnikiem, nie wpadaj od razu w panikę. Jeśli na co dzień korzystasz z garażu, mogłeś nie zauważyć zaniedbań, które dopiero w zimny poranek obezwładniły samochód.


Obejrzyj zaciski akumulatora - czy są dokręcone, czy mają właściwy kontakt z biegunami baterii. W razie potrzeby usuń ślady korozji i porządnie dokręć klemy. Jeżeli rozrusznik kręci, ale silnik nie chce zaskoczyć, nie ponawiaj prób uruchomienia z maniackim uporem aż do całkowitego rozładowania akumulatora. Jeśli trzy, cztery podejścia nie przyniosły rezultatu, to następne zapewne tylko pogorszą sytuację.

Zastanów się lepiej, jak można pomóc autu. W starszych samochodach celowe bywa skorzystanie z preparatów typu "samostart", które wtryskuje się do wlotu powietrza. Często najrozsądniejszym wyjściem będzie jednak skorzystanie z "pożyczki prądu", czyli uruchomienie silnika przy wykorzystaniu zasilania z instalacji elektrycznej pracującego już auta, zanim jeszcze rozładuje się całkiem własną baterię.

W żadnym wypadku nie powinno się natomiast uruchamiać samochodu "na pych", chyba że mamy do czynienia ze starym Maluchem. Nowoczesne auta nie tolerują tej metody. Po pierwsze - powoduje ona, że do układu wydechowego dostaje się niespalone paliwo, co grozi wybuchem i uszkodzeniem katalizatora.

Po drugie - bardzo łatwo o zerwanie paska rozrządu, co w przypadku większości silników może skończyć się drogim remontem kapitalnym. Z tego samego powodu jeszcze bardziej niebezpieczne są próby uruchomienia silnika poprzez tzw. "szarpanie", czyli holowanie za innym samochodem.

Uruchamiając samochód "na pożyczkę", zacznij od połączenia dodatniego bieguna akumulatora "dawcy" z dodatnim biegunem baterii auta, które zamierzasz "odpalić". Następnie drugim przewodem połącz biegun ujemny baterii "dawcy" z metalowym (nieizolowanym) elementem "biorcy" (blok silnika, fragment zawieszenia), który znajduje się z dala od akumulatora (nie z klemą!).

Uruchom silnik "dawcy", odczekaj kilkadziesiąt sekund (w pierwszej chwili większość prądu "zjada" rozładowany akumulator unieruchomionego auta), a następnie uruchom silnik drugiego auta. Gdy zaskoczy, możliwie szybko rozłącz przewody rozruchowe w kolejności odwrotnej jak podczas łączenia. Uwaga! Rozruch "na pożyczkę" szkodzi baterii "biorcy", tym mocniej, im bardziej jest rozładowana (rozładowany akumulator powinno się ładować powoli, a pracujące auto zrobi to bardzo szybko).

Dlatego właśnie radzimy skorzystać z "pożyczki", zanim jeszcze akumulator rozładuje się całkowicie. A gdy już do tego dojdzie, najlepiej - jeśli to tylko możliwe - zrezygnować z rozruchu awaryjnego, wyjąć baterię i naładować ją małym prądem przy użyciu prostownika.

Zyska na tym jej żywotność. Stosując metodę "na pożyczkę" (zakładając, że wszystko wykonuje się prawidłowo, a kable rozruchowe są przyzwoitej jakości), powinno się uruchomić każde sprawne auto.

Wyjątek to diesel, szczególnie jeśli w układzie zasilania ma letnie paliwo, a przyszedł mróz. W takiej sytuacji jedynym wyjściem może być wstawienie auta do ogrzewanego garażu na kilkanaście godzin.

Po uruchomieniu silnika ruszamy jak najszybciej. Nagrzewania silnika na postoju zabraniają przepisy, a ponadto szkodzi to jednostce napędowej (rozgrzewa się bardzo wolno). Natychmiast po ruszeniu włączamy ogrzewanie kabiny. Jeśli później nagle skierujemy na zimną szybę gorące powietrze, to może ona pęknąć.

Źródło: http://www.moto.wp.pl

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%