› sport
15:00 / 30.12.2015

Dziewczyna z długim warkoczem...

Dziewczyna z długim warkoczem...

fot. sport.interia.pl

Bardzo smutne wieści napłynęły wczoraj z Polski. W nocy z 28 na 29 grudnia zmarła wybitna polska sportsmenka – Elżbieta Duńska-Krzesińska. „Złota Ela” - bo taki nosiła pseudonim – miała 81 lat. W pamięci kibiców zapisała się złotymi zgłoskami. Lista jej sukcesów nie ma końca: dwukrotna medalistka Igrzysk Olimpijskich (złoto w Melbourne 1956 r. i srebrno w Rzymie 1960 r.), dwukrotna Mistrzostw Europy (srebrno w Belgradzie 1962 r. i brąz w Bernie 1954 r.) w skoku w dal. Siedmiokrotna mistrzyni Polski w skoku w dal (1952, 1953, 1954, 1957, 1959, 1962, 1963), dwukrotna mistrzyni naszego kraju w pięcioboju (1953, 1962) oraz mistrzyni Polski w biegu na 80 metrów przez płotki (1957). Jej droga do wspaniałej sportowej kariery, okraszonej licznymi tytułami i wyróżnieniami, rozpoczęła się w Elblągu... Dziś postaramy się nieco przybliżyć sylwetkę tej nietuzinkowej postaci.

Na świat przyszła 11 listopada 1934 roku w Warszawie. Tuż po 1945 roku wraz z rodzicami osiadła w Elblągu. Tutaj się uczyła i dorastała. Uczęszczała m.in. do Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Jagiellończyka i tutaj uzyskała świadectwo dojrzałości. To właśnie w naszym mieście, czego można się dowiedzieć dzięki znakomitej autobiografii pt. „Zamiatanie warkoczem”, zupełnym przypadkiem objawił się jej talent do sportu, z którym była co najmniej na bakier. Częste nieobecności na lekcjach wychowania fizycznego spowodowały, że musiała zdać test w skoku w dal, który był pomysłem jej nauczyciela. Okazało się, że nie tylko pozytywnie zakończyła podejście, ale skoczyła na odległość znacznie przekraczającą tę niezbędną do zaliczenia tutorskiego zadania i tym zwróciła na siebie uwagę.

Studia i sport

Na studia przeniosła się do Trójmiasta. Równolegle kształciła się z zakresu medycyny i sportu, trenując w Spójni Gdańsk (lata 1949-1956), a później LKS-ie Sopot (1957-1960), SLA Sopot - Spójnia Gdańsk (1961-1963) i Skrze Warszawa (1964-1965). Studiowała dziennie na Akademii Medycznej w Gdańsku (lekarz stomatolog) oraz nieco później zaocznie na WSWF w Poznaniu (studia trenerskie). Jej trenerem w Spójni był Andrzej Krzesiński – olimpijczyk z Rzymu w skoku o tyczce oraz późniejszy mąż.

„Złota Ela” była wszechstronną lekkoatletką. Z powodzeniem radziła sobie w różnych dyscyplinach, m.in. biegach, biegach przez płotki, skoku wzwyż czy pięcioboju. Jednak jej prawdziwą miłością był skok w dal i to w tej konkurencji sięgała po najwyższe laury: w Polsce, Europie i na świecie. Twórca największych sukcesów polskiej reprezentacji lekkoatletycznej w latach 60-tych Jan Mulak miał nawet stwierdzić, że to nie słynna Irena Szewińska była najwybitniejszą sportsmenką w lekkoatletyce, ale właśnie Elżbieta Duńska-Krzesińska.

Melbourne, 1956

Światową sławę przyniosły jej występy na Igrzyskach Olimpijskich, w których zdobyła dla Polski 2 medale: złoto i srebro. W 1956 roku w Melbourne zdobyła złoto wyrównując swój własny rekord świata – 6 metrów i 35 centymetrów. Jak sama pisała w swojej książce, piąta próba, w której skoczyła na odległość 6,70 była w jej opinii poprawna, lecz sędziowie zadecydowali inaczej i uznali próbę za spaloną. Rekord mógł być więc dużo bardziej okazały... Ponadto „Złota Ela” nie miała nawet odpowiednich butów! Musiała startować w męskich kolcach marki Adidas, które były niedopasowane i zwyczajnie zbyt duże. Jej obuwie zaginęło po jednym z treningów na stadionie.

Rzym, 1960

Drugi medal – za drugie miejsce – przypadł w udziale Polce 4 lata później na Olimpiadzie w Rzymie (1960). Do zawodów przystępowała z kontuzją, której nabawiła się w trakcie przygotowań w Spale. Pomimo tego, że w rywalizacji długo prowadziła z wynikiem 6 metrów 27 centymetrów, ostatecznie nie zgarnęła najcenniejszego kruszcu. Lepsza okazała się atletka Związku Radzieckiego – Wera Krepkina, która długo nie mogła trafić w belkę, przez co psuła kolejne próby skoku. Na pomoc ruszyła koleżance... „Złota Ela”! Dzięki jej radom Krepkina skoczyła 10 centymetrów więcej w ostatnim podejściu i została mistrzynią. Duńska-Krzesińska nie miała do siebie żalu. Wręcz przeciwnie, była zadowolona, że pomimo kontuzji odniosła niezaprzeczalny sukces. Najciekawsze jest jednak to, że ten incydent stał się pożywką dla PRL-owskiej propagandy, która wykorzystała całą sytuację, aby pokazać, jak wielka przyjaźń łączy naród polski i rosyjski...

Sprawa słynnego warkocza

Swój debiut na Olimpiadzie „Złota Ela” miała 1952 roku w Helsinkach. Siedemnastoletniej wówczas zawodniczce do zajęcia miejsca na podium przeszkodził półmetrowy... warkocz! Po skoku, który gwarantował Polce medal, sędziowie długo zastanawiali się nad jedną rzeczą. Co zrobić z ledwie dostrzegalnym śladem, który pozostał na piasku po warkoczu. Zadecydowano, że warkocz jest elementem ciała, przez co próba była dużo krótsza i ostatecznie Polka zakończyła zawody na 12 miejscu. Temat włosów wrócił po igrzyskach. Duńska-Krzesińska nie chciała nawet słyszeć o ścięciu warkocza, który już wtedy był jej znakiem rozpoznawczym. W kolejnych zawodach próbowała go – jak wspomina – chować za koszulkę, ale on zawsze wypadał z powrotem...

Po zakończeniu kariery

Z mężem osiadła na stałe w USA, w Oregonie, gdzie jeszcze w wieku 55 lat zdobyła tytuł mistrzowski w krajowych zawodach weteranów w 1989 roku skokiem na 6 metrów! „Złota Ela” tęskniła za krajem i w końcu postanowiła do niego powrócić. Pomimo noszenia w sercu Gdańska, zamieszkała w Warszawie. W 1956 wygrała konkurs organizowany przez „Przegląd Sportowy” na 10 najlepszych sportowców w Polsce. W pierwszej „10” była jeszcze w roku 1954, 1958 oraz 1960. Trzy razy także wygrała plebiscyt na 10 najlepszych sportowców województwa gdańskiego organizowany przez „Dziennik Bałtycki”.

Życie po życiu

Na dzisiejszej sesji Rady Miasta Antoni Czyżyk – radny z ramienia PO – złożył wniosek, aby nazwiskiem Elżbiety Duńskiej-Krzesińskiej uhonorować jedną ze szkół, jedną z ulic bądź jeden z placów. Z kolei radny Robert Turlej zaproponował, aby orlik, który ma powstać przy ulicy Modlińskiej, nosił imię „Złotej Eli” - na cześć słynnej lekkoatletki.

Warto chyba rozważyć taką opcję.

Zachęcamy także wszystkich fanów sportu do przeczytania książki "Zamiatanie warkoczem".

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%

Powiązane artykuły

Jak uczcić pamięć „Złotej Eli”? Antoni Czyżyk rozpoczął dyskusję w Radzie

30.12.2015 komentarzy 5

Wczoraj, 29 grudnia, elbląskie media obiegła smutna informacja o śmierci Elżbiety Krzesińskiej, wybitnej polskiej lekkoatletki, nazywanej „Złotą...