› bieżące
08:31 / 10.09.2019

Elbląg. Co 70 lat temu doprowadziło do wściekłości komunistyczne władze

Elbląg. Co 70 lat temu doprowadziło do wściekłości komunistyczne władze

fot. http://naszelomianki.pl/, archiwum elblag.net / www. Redemptor.pl

Od 10 do 19 września 1949 roku w Elblągu odbyły się pierwsze miejskie i powiatowe misje święte. Wyspowiadało się około 30 tysięcy wiernych. Tak zareagował Witold Konopka, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku: szaleją redemptoryści [w powiecie elbląskim – GW] wciągają 10 członków partii do koła różańcowego. Komitet gminny nie może się odbyć, bo wszyscy członkowie komitetu poszli do spowiedzi. 

Wydarzenie, które zgromadziło tysiące wiernych podczas misji świętych przez 10 dni września 1949 roku praktycznie nie istnieje w świadomości elblążan. Wiemy o wywożeniu przez sowietów poniemieckiego dobra, trudnych warunków życia, organizowania od nowa struktur miasta, niebezpieczeństw ze strony szabrowników, pijanych żołnierzy i NKWD, ale nie należy zapominać o życiu duchowym, organizowaniu się parafii, odbudowie kościołów i działalności charytatywnej. Jak Kościół był traktowany przez komunistyczne władze, doskonale można się przekonać zapoznając się z historią pierwszych miejskich i powiatowych misji świętych w Elblągu. 

Ubecy zastraszali i grozili 
Głównym organizatorem tego wydarzenia religijnego był ks. Wacław Hipsz, administrator parafii staromiejskiej św. Mikołaja w Elblągu i dziekan dekanatu elbląskiego i malborskiego. 7 maja 1948 roku powołał komitet odbudowy kościoła, a już 25 lipca rozpoczęto prace od usuwania pięciometrowej warstwy gruzu. Prześladowania władz i bezpieki nie pozwoliły na kontynuowanie odbudowy. Zanim to nastąpiło ks. Wacław Hipsz przy wydatnej pomocy księdza Hilarego Pracza-Praczyńskiego, franciszkanina, proboszcza parafii św. Wojciecha zorganizował pierwsze miejskie i powiatowe misje święte we wrześniu 1949 roku. 
Pomysł bezpiece i partii, mówiąc delikatnie, nie spodobał się. Przeszkadzali więc jak mogli w przeprowadzeniu i zorganizowaniu misji. Najpierw wezwali ks. Hipsza do Urzędu Miejskiego. Usiłowali go zastraszyć. Nie odniosło to jednak skutku. Wówczas ubecy oświadczyli mu, że

misjonarze nie będą zameldowani w Elblągu, jako że miasto znajduje się w strefie nadgranicznej i obowiązują przepustki. 

To znów było tylko straszenie, bo odmówili wydania na piśmie takiego zakazu. Wtedy ks. Hipsz zdecydował, że bez względu na wszystko misje odbędą się. Zaprosił do współpracy prowincjała redemptorystów o. Ludwika Frąsia. On zdecydował, że wygłosi rekolekcje 15 zakonników z pięciu domów zakonnych: Wrocławia, Krakowa, Warszawy, Torunia i Braniewa. Jednym z nich był redemptorysta o. Marian Pirożyński. Podczas wojny współpracował z AK w Podgórzu, pełnił m.in. funkcję łącznika z dowództwem w Warszawie, ratował Żydów i pomagał powstańcom warszawskim, gdy szukali pomocy po upadku powstania. Ponadto głosił rekolekcje, także po wojnie  w środowisku akademickim. Jego popularność nie podobała się komunistycznej władzy. O. Pirożyński ukrywał się w obawie przed aresztowaniem przez UB. W Krakowie od prowincjała redemptorystów o. Ludwika Frąsia uzyskał fałszywe dokumenty na nazwisko Józef Czerwiński. Następnie ukrywał się w różnych miejscowościach, ale nie bał się głosić rekolekcji także w Elblągu. 

Należy pamiętać, że elbląskie misje odbyły się po dekrecie Św. Oficjum ogłaszającym ekskomunikę na świadomych członków i współpracowników partii komunistycznych. Władze wydały wówczas szereg zarządzeń antykościelnych i objęły inwigilacją tych kapłanów, którzy mieli akowską przeszłość i nie poszli na współpracę z władzą zależną od Stalina. Bezpieka poszukiwała dowodów na ich współpracę z antykomunistycznym podziemiem. 

I sekretarz PZPR: „redemptoryści szaleją”
Misje zakończyły się sukcesem. Wyspowiadało się około 30 tys. osób, tym ponad 11 tysięcy 700   tylko w kościołach św Wojciecha i św. Pawła. Wielu katolików na nowo związało się z Kościołem, po długiej przerwie spowodowanej trudnościami życia wojennego i powojennego. 

Stało się tak, mimo że ubecy czynili wszystko, by zniechęcić wiernych do udziału w misjach. W raporcie miesięcznym Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Elblągu z 28 października 1949 roku czytamy:

w czasie trwania misji, jak spowodowanie wyjazdu młodzieży i starszych na dożynki, organizowano akademie, kina bezpłatne, spowodowanie sprzedaży materiałów i tłuszczów [brakowało ich w sklepach – GW]. Co w dużej mierze [przyczyniło się – GW] do obniżenia frekwencji (zdanie w wersji oryginalnej; znajomość języka polskiego wśród ubeków w tym czasie była marna).

Teraz, chyba najważniejszy dowód na skuteczność misji. Autorem poniższych słów jest Witold Konopka, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku:

szaleją redemptoryści [w powiecie elbląskim – GW] wciągają 10 członków partii do koła różańcowego. Komitet gminny nie może się odbyć, bo wszyscy członkowie komitetu poszli do spowiedzi. O tym wie i melduje jedynie komendant posterunku MO. 

Wściekłość brała się stąd, że partia nie potrafiła dobrowolnie ściągnąć tylu ludzi na swoje masówki, co Kościół na organizowane przez siebie uroczystości. Co ważne, nie stosował on przemocy, nie groził zwolnieniem z pracy i nie kusił dobrami materialnymi. 

Wysiedlenie i sfingowane wyroki na księżach 
Misje wprawdzie zostały przeprowadzone zgodnie z planem, ale nie obyło się bez represji. 
Miejska Rada Narodowa i miejscowy Urząd Bezpieczeństwa uznali, że ks. Wacław Hipsz im zagraża. Miał zbyt duży autorytet i poparcie elblążan. Radni 15 października 1951 roku nakazali wysiedlenie duchownego z terenu miasta. Nie pomogło osobiste wstawiennictwo Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Oto jego opinia z pisma wigilijnego z 1951 roku

usunięcie go (ks. Hipsza - GW) z Elbląga należało uważać za krzywdę dla ludzi i dowód niezrozumienia interesów społeczeństwa polskiego. Ufam, że zło grożące ks. kanonikowi będzie zwalczone przez rozsądek, a przykrość doznana w niczym nie osłabi gorliwości księdza dziekana, z jaką służył Bogu w polskich duszach.

10 lutego 1952 roku ks. Wacław Hipsz otrzymał nakaz opuszczenia Elbląga w ciągu trzech dni. Jako podstawę prawną, wykorzystano przedwojenny przepis regulujący wysiedlanie kryminalistów i elementów niepożądanych z budującej się Gdyni. Po wyjeździe z Elbląga, ks. Hipsz został mianowany z dniem 2 kwietnia 1952 roku administratorem parafii w Nidzicy. 

6 marca 1952 do Prymasa Wyszyńskiego przyjechał ks. prałat Hipsz. Oto zapisek kardynała z tego dnia: „zgłosił się wysiedlony przez władze bezpieczeństwa, zasłużony budowniczy zniszczonej w czasie wojny świątyni elbląskiej”. 

Wysiedlenie ks. Hipsza wywołało przygnębiające wrażenie na mieszkańcach Elbląga. Zapewne tylko lęk przed represjami spowodował, że nie doszo do publicznego wyrażania dezaprobaty. 

Panowało powszechne pragnienie, by usunięty duszpasterz mógł jeszcze powrócić do Elbląga

- napisał ks.  infułat Mieczysław Józefczyk.

Już podczas odwilży w 1957 roku grupa parafian zwróciła do się do biskupa Tomasza Wilczyńskiego z prośbą o przywrócenie ks. Hipsza na dawną parafię. Oznacza to, że elblążanie nie zapomnieli o organizatorze: misji i odbudowy kościoła św. Mikołaja. 

Represjonowany był także ksiądz Hilary Pracz-Praczyński, proboszcz parafii św. Wojciecha.  Podczas wojny był kapelanem Armii Krajowej w stopniu majora. Nic więc dziwnego, że znalazł się na celowniku UB. W sprawozdaniach elbląskiej bezpieki jego nazwisko w donosach informatorów występuje najczęściej, nie tylko wśród kapłanów. Donosiciel słyszał, jak ksiądz żalił się: Nawet swoim współbraciom w kapłaństwie nie mogę ufać. Wiadomo, że trzech, wprawdzie nie z tej parafii, podpisało współpracę. Pewne jest, że ks. Pracz-Praczyński był otoczony donosicielami udającymi troskę o Kościół. Ze sprawozdań bezpieki wynika, że byli to przeważnie świeccy. Jeden z nich doniósł: kapłan zwolnił gospodynię, bo według niego donosiła do UB. 

Kapłana ubecy aresztowali 11 listopada 1950 roku. Odbył się sfingowany proces, świadków torturowano, zastraszano i podstawiano zeznających na życzenie UB. Siedem osób miało odwagę mówić przed sądem prawdę, bez względu na konsekwencje. Nie miało to jednak znaczenia, zapadł wyrok trzech lat więzienia. Księdza Hilarego Pracza-Praczyńskiego sąd skazał na podstawie art. 22 mkk (małego kodeksu karnego): Kto rozpowszechnia fałszywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego bądź obniżyć powagę jego naczelnych organów, podlega karze więzienia do lat 5. Karę trzech lat odbył duchowny w całości i wrócił do Elbląga
Także o. Marian Pirożyński, jeden z kaznodziejów był aresztowany, poddany śledztwu i skazany. 

Mija 70 lat od pierwszych miejskich i powiatowych misji  świętych w Elblągu. Pamiętajmy o księżach, którzy nie dali się złamać i zastraszyć, pozostali wierni Bogu i ludziom bez względu na konsekwencje. 

Bibliografia:
Archiwum IPN w Gdańsku:
Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego 
G. Wosińska, Zbrodnia czy wyrok na zdrajcy. Gdynia 2015 
M. Józefczyk, Elbląg i okolice 1937 – 1956. Elbląg 1998
P. Brzeziński, Zapomniani dygnitarze. Gdańsk 2013 
https://www.redemptor.pl/multimedia/o-marian-pirozynski-redemptorysta-niezlomny/

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%