Elbląg i siatkówka. Trener: Dostaliśmy mniej pieniędzy
Gdy obserwowaliśmy rywalizację Lotosu Gdańsk w Centrum Sportowo Biznesowym zastanawialiśmy się, czy siatkówka na dobrym poziomie mogłaby zaistnieć w Elblągu w przyszłości. Najbliższa jest nam jednak żeńska odmiana tej dyscypliny, z racji występów Orła Elbląg, ale tylko w drugiej lidze. Trener tego zespołu pan Andrzej Jewniewicz opowiedział jak pod względem organizacyjnym przedstawia się jedyny na tym poziomie klub siatkówki w naszym województwie.
Był pan na meczu Lotosu z BBTS-em, który odbył się w Centrum Sportowo Biznesowym?
Tak.
Jakie wrażenia?
Wie pan, z tego typu siatkówką miałem bardzo dużo do czynienia, bo przez te 18, czy prawie 19 lat, kiedy mnie nie było w Elblągu, pracowałem z klubami występującymi w Ekstraklasie oraz tych walczących o promocję na ten poziom. To była na pewno bardzo fajna rzecz, pokazująca, że siatkówka, po zdobyciu mistrzostwa świata, ma naprawdę dużą siłę przebicia.
Kibiców przyciągnęły na trybuny CSB sukcesy reprezentacji i klubów w poprzednich latach, czy brak siatkówki na wysokim poziomie w mieście?
Myślę, że oba powody są tutaj istotne. Siatkówki na takim poziomie brakuje w Elblągu. Nasz zespół występujący w drugiej lidze, jedyny taki w województwie, w tym sezonie gra dobrze, a powiedziałbym nawet, że bardzo dobrze, porównując go do poprzedniego sezonu. Jednak to jeszcze nie jest ta „bajka”. Ludzie chodziliby na ekstraklasę czy pierwszą ligę kobiet. Trzeba się liczyć z tym, że w Elblągu dominują inne dyscypliny takie jak piłka ręczna czy piłka nożna.
Populaność siatkówki jest proporcjonalna do poziomu sportowego
Tak, na spotkania Orła przychodzi 80 – 100 osób, czasem więcej jak gramy z silniejszymi zespołami. Wpływ na to ma również hala przy ul. Robotniczej, gdzie rozgrywamy spotkania. Natomiast hala przy ul. Grunwaldzkiej jest wymarzona dla siatkówki. Tutaj jest optymalny parkiet, na którym z resztą trenowaliśmy i graliśmy przez dwa lata. Jednak przy tym obciążeniu jakie jest tutaj, nie ma szansy wejścia i zorganizowania zajęć. Moglibyśmy w zasadzie wchodzić tylko na godzinę 20 czy 21, a to koliduje z nauką dziewczyn.
W takim razie dlaczego nie znalazło się dla was miejsce w grafikach?
Dostaliśmy to miejsce trochę na wyrost. Teraz Start Elbląg chce trenować dwie godziny, Meble Wójcik również, więc ja to rozumiem i nie mam do nikogo pretensji. Gdybyśmy rozgrywali spotkania tutaj, to frekwencja byłaby większa. W naszym obiekcie musimy ustawiać krzesełka, pożyczone z CSB, a tutaj byłoby trochę łatwiej.
Siatkówka związana jest w różnych ośrodkach ze sportem akademickim. Występują zespoły Akademickich Klubów Sportowych. Czy uważa pan, że gdyby taki zespół powstałby tutaj przy PWSZ to siatkówka w Elblągu mogłaby zrobić krok naprzód?
Muszę powiedzieć, że w 2001 roku, z Mirą Stankiewicz, dziennikarką Radia Olsztyn, prowadziliśmy rozmowy z rektorem Zbigniewem Walczykiem. Musieliśmy szukać sponsorów, ponieważ naszego PWSZ nie stać jest na utrzymywanie zespołu na poziomie drugoligowym. To jest nierealne. Natomiast teraz my prowadzimy ścisłą współpracę z PWSZ i dziewczyny zrobiły fajne wyniki w poprzednim roku oraz dwa lata temu jako zespół akademicki. Zajęły nawet 13 pozycję w Polsce. Kilka dziewczyn uczy się na studiach.
PWSZ mógłby otworzyć kierunki związane ze sportem
Myslę, że moglibyśmy prowadzić rozmowy z zawodniczkami występującymi w Polsce, gdyby tutaj była możliwość studiów magisterskich. To byłby argument.
Jak wygląda sytuacja pod względem kadrowym?
Jest lepiej jak w poprzednim roku. Chodzi mi o to, że doszedł Wojtek Samulewski. To duże ułatwienie, ponieważ mając taką możliwość współpracy posiadamy solidną obserwację ze spotkań, dostęp do sprzętu ośrodka szkolnego.
To wpłynęło na lepsze rezultaty klubu?
Tak jednak oprócz tego jest lepsza atmosfera między zawodniczkami. Dawniej miały swoją wizję gry, ale potem okazywało się, że to ja miałem rację. Jest kilka zawodniczek młodych, a szczególnie te grające w szóstce jak Weronika Wołodko i Ola Szczygłowska, mają spory talent. W większości zostały elblążanki, ciągnące we właściwym kierunku ten wózek. Taktycznie to gramy podobnie jednak można zauważyć większą ambicję wśród siatkarek.
Jak przedstawia się organizacja w klubie?
Na to nie narzekamy jednak mamy zdecydowanie mniej pieniędzy jak w poprzednim roku. Wynikało to z naszej słabszej postawy w poprzednim sezonie. Miały być niemałe zmiany w klubie. Była szansa nawet na pierwszą ligę. Zostałem w klubie i zaproponowałem połączenie z zespołem Wojtka MKS Truso. Wojtek się na to zgodził. Prezes, sponsorzy zaakceptował tę sytuację. Połączyliśmy młodsze dziewczyny z doświadczonym zespołem, w którym część zawodniczek to nie było już sensu trzymać. To, że tak dobrze stoimy w tym roku jest efektem tego połączenia się. Oprócz tego dochodzą problemy z opieką zdrowotną naszych zawodniczek. Ola skręciła stopę podczas zajęć. Młode zawodniczki przychodziły do nas z kontuzjami. Nie były prowadzone w sensie opieki medycznej, w normalny sposób.
Jakie są założenia na obecny sezon?
Głównym założeniem było dla nas utrzymać się w lidze. Teraz, gdy wycofał się zespół ze Słupska, to prawdopodobnie nie będzie spadkowiczów. Wywalczyliśmy praktycznie awans do najlepszej czwórki, trzeba to uznać za sukces. Chciałem by zespół grał ryzykowną i zarazem trudną zagrywką. Brakuje nam wysokiego skrzydła z przyjęciem. Marta Waszak jest na środku z konieczności, ponieważ nie występuje Eliza Białczak z powodu kontuzji. Jest naszą zawodniczką, wykupioną ze Sparty Warszawa, więc mogłaby jeszcze dołączyć na finały.
Twitter @libudamichal