› bieżące
08:09 / 17.10.2014

Elbląg kontra Warszawa. Nie powinniśmy chować głowy w piasek

Elbląg kontra Warszawa. Nie powinniśmy chować głowy w piasek

fot. pyramid-czn.pl

Po raz pierwszy miałem okazję spędzić kilka dni w stolicy naszego kraju. Wcześniej bywałem tam wyłącznie przejazdem, co nie dawało miarodajnej odpowiedzi na pytanie „jak żyje się w stolicy”. Urlop dał mi taką możliwość. Czy porównywanie malutkiego Elbląga z potężną Warszawą ma jakikolwiek sens?

Z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa stwierdzam: tak, ma i to nie tylko w kierunku wywyższania stolicy i zadeptywania naszego miasta.

Stolica to przede wszystkim olbrzymia aglomeracja skupiona w jednym punkcie, a nie, jak w przypadku Trójmiasta, w trzech. To zmusiło włodarzy do zastosowania nowych rozwiązań komunikacyjnych. I właśnie od tego aspektu pragnę zacząć porównanie. Transport miejski w stolicy działa wyśmienicie. Nie było problemu z dotarciem do domu o godzinie 3.00-4.00 w nocy z drugiego końca miasta. Do wyboru mamy zazwyczaj kilka tras i linii, a przesiadki o porach nocnych nie trwają dłużej, niż 5-7 minut. W dzień wszystko funkcjonuje wyśmienicie. Jedyna różnica, to kierowcy i sposób prowadzenia pojazdów. Histeryczny ruch drogowy w stolicy zmusza do szybkiego poruszania się również autobusy. Często więc czuliśmy się jak ziemniaki w transporcie pomiędzy rolnikiem a sklepem na nieutwardzonej drodze.

Co więcej – w przypadku meczy, koncertów w okolicy hal, stadionu, placów pojawiają się dodatkowe kursy autobusów i tramwajów. Cena biletów w I strefie: 2.20 ulgowy i 4.40 normalny (uprawniają do jazdy dowolnym środkiem transportu przez 75 minut). Bilet dobowy ulgowy: 7.50 zł (wszystkie linie, I strefa).

To wszystko sprawia, że w stolicy warto odstawić samochód i skorzystać z tramwaju, autobusu bądź metra. W Elblągu warto nie zwracać uwagi na komunikację miejską i kupić samochód.

Kolejny plus komunikacyjny Warszawy to wypożyczalnia rowerów. Idea jest prosta: rejestrujemy się na stronie, wpłacamy 10 zł kaucji i już. Podchodzimy do automatu z rowerami, logujemy się, bierzemy rower, jedziemy. Pierwsze 20 minut jazdy jest darmowe. Za godzinę przejażdżki zapłacimy 1 zł. Rowery są dostępne przez 9 miesięcy w roku, na ponad stu stacjach w całym mieście. Rower możemy oddać w dowolnym punkcie, niekoniecznie tym, w którym jednoślad pobraliśmy. Zdrowie i wygoda w jednym.

Olbrzymi plus Elbląga: nasze miasto jest czyste i dodatkowo, mówię całkiem serio, nie śmierdzi. Smród w centrum stolicy jest nie do zniesienia. Pomieszane zapachy okolicznych budek z jedzeniem, kanalizacji oraz spalin tworzą zabójczą mieszankę. Śmietniki są przepełnione, co chwila można gdzieś znaleźć worki ze śmieciami. W okolicy Pałacu Kultury jest bardzo duża ilość osób bezdomnych. Oczywistą oczywistością jest, że nad ilością osób w stolicy jest o wiele trudniej zapanować, niż nad ilością osób w Elblągu. Lecz Ci, którzy są przyzwyczajeni do czystych ulic naszego miasta będą długo narzekać na brud i smród Warszawy.

Płatności kartą – kolejny plus Warszawy. Ja trzymałem przy sobie gotówkę, a kolega płacił kartą. Obyło się bez wizyty w bankomacie. Za bilety zapłacimy kartą (zbliżeniowo!) w specjalnym automacie w każdym autobusie. Za zakupy w malutkim sklepie osiedlowym na Bemowie zapłacimy kartą (zbliżeniowo, a jakże). Wszędzie jest terminal płatniczy. Parkometry również akceptują kartę. Nie ma mowy o informacjach w stylu „płatność kartą od 10 zł”. Gotówka właściwie może nie istnieć. Wystarczy „plastik”.

Spokój. Gwar w stolicy jest ogromny. Wyjście z parku prowadzącego do ZOO wprost na ruchliwą ulicę jest szokiem. Głośne autobusy, tramwaje, ruch samochodów, ludzie… Chciałoby się zacząć krzyczeć i jak najszybciej uciec gdzieś w ciche miejsce. Elbląg jest o wiele mniejszym miastem, ale cenię go sobie właśnie za panujący tu spokój i ciszę.

Powróćmy jeszcze na chwilkę do komunikacji miejskiej. W Elblągu wymieniono wszystkie pojazdy, w Warszawie to dopiero „trwa”. Głównie cierpią na tym tramwaje. Zdarza się, że po torach porusza się stary, głośny i „rozpadający” się pojazd. Po drugiej stronie ulicy stoi natomiast nowiutki autobus z klimatyzacją. Przepaść potrafi być olbrzymia.

Fotoreporterzy. Na koncertach pojawia się ich zazwyczaj kilku. Nie wiesz kim są, dla jakich gazet pracują. Zaczynasz więc po powrocie do domu wyszukiwać jakichkolwiek fotek (w końcu gdzieś muszą je opublikować!). Na piątej stronie wyszukiwarki w Google trafiasz wreszcie na jedną, drugą, trzecią galerię. Nie wiesz czy śmiać się, czy płakać. Elbląg jest w tej materii niedościgniony. Mamy tutaj bardzo dużo mniej i bardziej utalentowanych foto-pstrykaczy. Gdyby pojechali do Warszawy, to zbiliby tam fortunę. W ogóle pod względem gazet internetowych W-wa jest w tyle za Elblągiem. Tutaj kładziemy nacisk na galerie, filmy, nawet ze zwykłej konferencji. Tam dziennikarz dostaje notatnik i iPhone’a, robi jedno zdjęcie, wychodzi. Jak w nowojorskich gazetach.

Budowy. W Warszawie co krok jest rozbudowywana jakaś ulica, parking, metro. Przejazd samochodem to katorga. Piesi również się irytują. Zdarzają się skrzyżowania, gdzie jest tylko jedno przejście. Ludzie więc kombinują, skracają sobie drogę, powodują niebezpieczne sytuacje. W Elblągu gdy miasto było jednym wielkim placem budowy lepiej rozwiązywano kwestię przejść tymczasowych, objazdów itd. (przypominam – to moja własna, prywatna opinia! Wasze mogą być inne – warto się z nimi podzielić w komentarzach).

Na krótką metę, w mojej opinii, można się stolicą zachłysnąć. Kluby, sklepy, galerie, Media Markt wielkości naszego Lidla – to wszystko jest piękne. W centrum nieważna jest godzina – pierwsza w nocy równie dobrze może być pierwszą w południe. Ludzi mnóstwo, narodowości jeszcze więcej. Na dłuższą metę to wszystko jest niezwykle męczące, a ludzie stojący i wpatrujący się w ekrany telefonów i tabletów wydają się dziwni.

Chce wracać się do Elbląga. Wracasz… i chcesz wracać do Warszawy. Tak, wiem, to paradoks. Polega on na braku pracy w naszym mieście. Niczym innym. Tam ludzie dużo pracują, ale i dobrze zarabiają. Cieszy ich oko nowa galeria handlowa bo wiedzą, że będzie ich stać robić tam zakupy. U nas tego nie ma. Politycy obiecują dużo, lecz wystarczyłoby, aby spełnili tylko jedną obietnicę: więcej miejsc pracy. Gwarantuję, że wtedy Elbląg drugą Warszawą na pewno nie będzie, ale będzie normalnym, uśmiechniętym miastem.

Zapraszam do dyskusji wszystkich tych, którzy w Warszawie mieszkają lub studiują i lepiej znają to miasto. Chętnie posłucham jaka jest stolica w teście „długodystansowym”.

I na koniec opowiem śmieszną (?) sytuację. Pierwszy dzień urlopu i w mieszkaniu, zgodnie z zapowiedzią właściciela, pojawia się monter Vectry. Pomijając pakiet, którego w Elblągu nie ma („dla studentów”, umowa na 9 miesięcy, 50mbit, około 120 kanałów) monter pyta nas skąd jesteśmy. Słyszy odpowiedź Elbląg i stwierdza „ja również chcę rzucić tę Warszawę i wyprowadzić się wreszcie gdzieś na wieś”.

PS. I w Warszawie nie ma porządnego aquaparku, o!

11
6
oceń tekst 17 głosów 65%