Elbląg. Patriotyczny testament Henryka Staniorskiego
fot. Marcin Mongiałło
Henryk Staniorski zmarł 28 lipca. Całe dorosłe życie zarażał swoim patriotyzmem młode pokolenie. Jego testamentem było, aby nie zatarła się pamięć o bohaterstwie żołnierzy podczas nawały bolszewickiej i podczas II wojny światowej.
Henryka Staniorskiego znałam osobiście z jego działalności w Światowym Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Rozmawialiśmy o patriotyzmie czasów nie tylko wojny, ale i pokoju.
Nie zapomnę atmosfery obchodów rocznicy zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej przed wybuchem wojny w 1939 roku. Z kolegami szedłem 2 kilometry by dojść do kościoła garnizonowego V Pułku Ułanów Zasławskich w Ostrołęce. Szkoła nie organizowała udziału w uroczystościach, ponieważ były wakacje
– mówił mi Henryk Staniorski, b. żołnierz Armii Krajowej.
Henryk Staniorski odkąd sięgał pamięcią uczestniczył w uroczystościach patriotycznych. Podkreślał, że nikt młodych ludzi nie zmuszał do udziału w nich. Szczególnie zapamiętał obchody z okazji dziewiętnastej rocznicy Cudy nad Wisłą, czyli naszego zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej. Były nie tylko oficjalne uroczystości.
Obserwowałem zawody, związane z modnymi wtedy sportami walki: szermierka i walka na bagnety. Były też mniej poważne konkurencje. Zainteresowanie budziło wchodzenie na słup telegraficzny pokryty woskiem. Grała oczywiście orkiestra wojskowa
– wspominał pan Staniorski.
15 sierpnia 1939 roku wiedział, że wojny uniknąć się nie da. Zapamiętał, że starsi koledzy z ostatnich klas licealnych służyli w Batalionie Obrony Narodowej im. Kurpiowszczyzny.
Henryk Staniorski tak jak inni młodzi ludzie przed 1939 rokiem znali historię wojny-polsko bolszewickiej w 1920 roku nie tylko z kart podręczników. Jej weterani wspominali swój w niej udział.
Jednym z nich był mój tata. Należał do Polskiej Organizacji Wojskowej. W marcu 1920 roku dostał powołanie I Pułku Legionów, należącego do zgrupowania dowodzonego przez Rydza-Śmigłego. I tak zaczął się udział mojego ojca w walce z bolszewikami
– opowiadał Henryk Staniorski.
Ojciec Henryka Staniorskiego uczestniczył w bitwach znanych z kart historii. Zdobywał Wilno w dniach od 19 do 21 kwietnia 1919 roku. Brał też udział w zwycięskich walkach z Łotyszami o Dyneburg w styczniu 1920 roku.
Walki były ciężkie, bo mrozy dochodziły do 25 stopni. Miało to jednak swoje dobre strony Dźwina była zamarznięta, ułatwiała więc zdobycie miasta. Tata został ranny. Gdy tylko wyzdrowiał znów ruszył na front. Brał udział w walkach o Kijów 8 maja 1920 roku i znów został ranny
- wyliczał pan Henryk
Tym razem rana była poważna i na front już nie wrócił. Co nie znaczy, że był bezczynny. W Warszawie, gdy toczyły się walki o Radzymin i Ossowo w sierpniu 1920 roku, pilnował magazynów wojskowych przed sabotażystami, których nie brakowało.
Henryk Staniorski słuchając opowieści ojca wiedział, że jego obowiązkiem też będzie walka o wolną Polskę. Podczas wojny został żołnierzem Armii Krajowej. W Światowym Związku Żołnierzy AK starał się, by pamięć o kombatantach nie tylko II wojny przetrwała w następnych pokoleniach. Opowieści o swoim ojcu przekazywał dzieciom i wnukom.
Jego testamentem było, aby nie zatarła się pamięć o bohaterstwie żołnierzy podczas nawały bolszewickiej i podczas II wojny światowej.