Elbląg potrzebuje kogoś takiego jak Robert Biedroń
fot. Bartłomiej Ryś
Miasto jest w bardzo kiepskiej kondycji finansowej - jest to fakt niepodważalny. Każdy kandydat na prezydenta bądź radnego przed wyborami mówił o oszczędnościach. W rozmowie z naszą gazetą poszczególni politycy wymieniali sfery gospodarki, w których trzeba ciąć koszty. Zapomnieli w tym wszystkim o… sobie.
Robert Biedroń Prezydenta Słupska, jak donosi fakt.pl, zaczął oszczędności od cięć w Ratuszu. Na mocy jego decyzji urzędnicy mają ograniczyć przejazdy służbowymi samochodami do minimum. To nie wszystko. Biedroń odbierze dodatki pracownikom korzystającym z prywatnych samochodów do celów służbowych. Korzystać z nich będą jedynie osoby, którym rzeczywiście są niezbędne do pracy dla miasta. Pozostałych nowowybrany prezydent zachęca do korzystania z komunikacji miejskiej bądź rowerowej.
Takich lub podobnych działań na razie nie widać po stronie Witolda Wróblewskiego. Mógł on, podobnie jak Biedroń, zrezygnować z samochodu służbowego. Nie zrobił tego - ford mondeo wraz z kierowcą jest wszędzie tam, gdzie wizytuje Wróblewski. Podobnie stało się z wyborem wiceprezydentów - mamy ich trzech, a nie, jak obiecano wyborcom, dwóch. To kolejny wydatek, na który miasta nie stać. Warto wspomnieć, że wiceprezydenci również korzystają z aut służbowych z kierowcą.
Witold Wróblewski mógł wreszcie obniżyć swoją pensję bądź pensje swoich współpracowników. Decyzja byłaby słuszna i dobrze postrzegana przez mieszkańców naszego miasta. Nie słychać również o ewentualnej redukcji etatów w UM. Na ich zbyt dużą ilość w porównaniu do chociażby Olsztyna zwracał wielokrotnie uwagę kandydat Nowej Prawicy Adrian Meger.
Fakt.pl donosi, że zmiany wprowadzone przez nowego prezydenta Słupska mają przynieść nawet 5 milionów zł oszczędności. Można? Można.