› bieżące
08:46 / 10.07.2017

Elbląscy kierowcy poszli do spowiedzi

Elbląscy kierowcy poszli do spowiedzi

fot. internet

Nikt tak dobrze nie zrozumie grzesznika jak sam grzesznik. Dlatego też o winy popełniane przez elbląskich kierowców zapytaliśmy samych zmotoryzowanych. Mieli oni dużo do powiedzenia, oj dużo. Zarzuty (można je także nazwać: „biciem się w piersi”) powtarzały się, więc wybraliśmy tylko cztery wypowiedzi.

Sam tego rygorystycznie przestrzegam, dlatego denerwuje mnie to szczególnie u początkujących kierowców, którzy nagminnie „olewają” ten przepis. Chodzi mi o brak sygnalizowania zamiaru zjazdu z ronda – mówi Grzegorz, elbląski kierowca z 30-letnim stażem.

Nie będę specjalnie oryginalny: nadmierna prędkość. Teraz są rozkopy, ale wielu zmotoryzowanych zapomina, że Płk. Dąbka, czy Piłsudskiego to nie autostrady – zauważa nasz drugi rozmówca, 45-letni Roman.

Też nie będę popisywał się nowatorstwem – denerwuje mnie brak kultury. Sam mam sobie w tej mierze także sporo do zarzucenia. Nerwy puszczają mi na przykład, gdy ktoś wlecze się ślamazarnie, a ja z tego powodu muszę czekać na drugie światła – stwierdza samokrytycznie 35-letni Andrzej.

Niektórzy jeżdżą tak jakby znaków w Elblągu nie było. Nie zatrzymują się przy znaku „STOP”, tylko jadą dalej, czasami nawet wymuszając pierwszeństwo na pojazdach jadących drogą główną. Muszę przyznać, że, choć sam tego nigdy nie robiłem, to często zdarza mi się nie zatrzymywać przy takim znaku – mówi nasz ostatni rozmówca, 60-letni Łukasz.

Więcej grzechów nie pamiętam?

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%