O wielkim szczęściu, a nawet cudzie mogą mówić rodzice niespełna dwuletniej Jagódki Noszczyńskiej, u której to kilka miesięcy po narodzinach zdiagnozowano rzadką odmianę białaczki. Ponadroczny pobyt w szpitalu w sterylnych warunkach, liczne chemioterapie i ciągły strach o to co będzie dalej. Dziś możemy przekazać wszystkim tym, którzy śledzili los Calineczki i byli gotowi jej pomóc, dzieląc się swoim szpikiem, że znalazł się dawca a nawet dwóch!

Obecnie dziewczynka przebywa w Klinice Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej w Poznaniu i jest w trakcie odbierania drugiej dawki życiodajnego szpiku.

O tym, że znalazł się pierwszy dawca dla małej Jagódki, dowiedzieliśmy się nieoficjalnie od rodziny tuż po elbląskiej akcji zbierania szpiku. Niestety na chwilę przed przeszczepem, podczas końcowych badań okazało się, że dawca jest chory na różyczkę. To oznaczało że termin poboru szpiku oddali się o kolejne 6 tygodni, gdyż tyle czasu musiałoby minąć, by dawca mógł w pełni wyzdrowieć – wyjaśnia ciocia Beata Abramowska. Rodzice Jagódki nie mogli sobie pozwolić na to, by znowu stracić odzyskaną nadzieję, jednocześnie nie chcieli też podawać dziecku kolejnej chemii, aby podtrzymać remisję i tym samym narazić Jagodę na kolejne powikłania – dodaje ciocia ( red: a jest to konieczność podczas oczekiwania na przeszczep). Szpital postanowił więc sprawdzić, czy Jagoda nie ma przypadkiem jeszcze jednego dawcy w Polsce – mówi dalej Beata Abramowska. I okazało się, że taka osoba jest.

Jak już wcześniej wspomnieliśmy, Jagódka w tej chwili przyjmuje drugą dawkę szpiku, a jej stan jest stabilny. Średnio 100 dni po przeszczepie jest decydujących dla zdrowia chorych. Mocno trzymamy kciuki, by zabieg ten przywrócił Calineczce potrzebne zdrowie.