Elbląskie eurosieroty - jak radzą sobie z brakiem rodziców?
Termin "eurosieroty" pojawia się stale w naszym słowniku od momentu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. W tak małym mieście, jak Elbląg, gdzie pracy jest mało to zjawisko pojawia się częściej, niż można byłoby przypuszczać. Coraz więcej osób szuka pracy i pieniędzy poza granicami miasta.
Ministerstwo Edukacji Narodowej słowo "eurosieroty" zdefiniował jako zjawisko negatywne, podczas którego zanika przekazywanie wartości kulturowych, wspieranie emocjonalne dziecka. Zjawisko to pojawiło się z chwilą wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Granice otworzyły się przed Polakami, co skutkuje tym, że na dzień dzisiejszy na obczyźnie znajduje się około 2 milionów rodaków.
Emigrują (patrząc na statystyki) głównie mężczyźni, lecz nie jest to zasadą. Coraz częściej dzieje się tak, że najpierw wyjeżdża jeden rodzic, za granicami kraju stabilizuje tok życia (znajduje pracę, stałe źródło utrzymania, mieszkanie) i następnie "pociąga" za sobą bliskie osoby. W tym momencie dziecko nie chce opuszczać swojego miasta, znajomych, przyjaciół, szkoły. Rodzice zadają sobie pytanie co dalej – sprzeciwić się dziecku, czy zostawić je pod opieką np. dziadków? Najczęściej korzystają z drugiej opcji.
- Najpierw wyjechała moja mama, tuż po tym, jak tylko stało się to możliwe. Znała język, miała "fach" w ręku, w Polsce, w prywatnym zakładzie zarabiała 1600 złotych. Pomimo wieku zdecydowała, że na starość musi poprawić standard życia, musi zapewnić wreszcie godziwą opiekę sobie i nam, dzieciom. Po trzech latach dołączył do niej mąż, nasz ojciec. Ja, razem z siostrą, zostałyśmy tutaj, w Elblągu. Tu mieliśmy studia, pracę, znajomych, nasze miłości – opowiada nam Magdalena (imię zmienione – przyp. red.), która pragnie pozostać anonimowa. Pytamy dlaczego.
- Znam termin eurosierota, brzmi to dziwnie, czasem jest mi z tym źle. Zupełnie inną sprawą jest to, jak rodziców masz koło siebie, ewentualnie 200-300 kilometrów od miejsca zamieszkania, a zupełnie inną kiedy dzieli Was ponad 2000.
Nasza rozmówczyni nie jest jedyna. W 2008 roku doliczono się 110 tysięcy dzieci pozostawionych w Polsce bez opieki rodziców. W 2007 natomiast z racji wyjazdu rodziców "za chlebem" 1299 dzieci trafiło do domów dziecka. Dane są zatrważające patrząc na prognozy wyjazdów. Teoretycznie, w przeciągu 5 lat szukać pracy za granicą będzie od 500 do 800 tysięcy osób.
- Dziwi się Pan? Moi rodzice na dzień dzisiejszy mają dobrze płatną pracę, są już w wieku, kiedy w Polsce do emerytury musieliby pracować jeszcze 7 lat. A tam mogą pozwolić sobie na wczasy, ostatnio byli w Egipcie – moja mama zrealizowała swoje osobiste marzenie. W Polsce nigdy na to nie mogłaby sobie pozwolić. W Anglii mają własne mieszkanie, dodatkowo przysyłają nam pieniądze, pomagają w utrzymaniu.
Według badań, opuszczenie dziecka przez rodziców w okresie dojrzewania, sieje w nich ogromne spustoszenie emocjonalne. W momencie, gdy nasze dziecko dorasta to my, rodzice, jesteśmy dla niego całym światem. W momencie wyjazdu ten świat zostaje nam zabrany.
Teoretycznie dzieci starsze powinny lepiej znosić rozstania. One rozumieją dlaczego rodzice muszą wyjechać.
- Mam 23 lata, moi rodzice wyjechali 3 lata temu, w momencie jak kończyłem szkołę średnią. Wychowuję się sam, jestem odpowiedzialny, oni mi ufają. Przysyłają pieniądze, dzięki czemu ja mogę bezproblemowo studiować, żyć. Dodatkowo dorabiam. Nie powiem, jest ciężko. Z ojcem zawsze miałem świetny kontakt, mogłem na niego liczyć. Teraz pozostał tylko Skype, ewentualnie jakieś święta. Chociaż na Boże Narodzenie rodziców nie było – nie dostali wolnego w pracy. Spotkamy się dopiero za kilka dni. Uczucie, gdy w Wigilię siedziałem z dziadkami, ale po raz pierwszy przy stole zabrakło rodziców... - nie kończy zdania nasz drugi rozmówca, Adrian (imię zmienione – przyp. red.).
Dziecko, którego rodzice wyjeżdżają może mieć kłopoty w szkole. Pod opieką dziadków, opiekunów zazwyczaj nie jest tak dobrze pilnowane, jak przez rodziców. Opuszcza się w szkole, nie zna pojęcia samodyscypliny.
Elbląg jest miastem, w którym bardzo ciężko o godną pracę. Najczęściej pracujemy w cieżkich warunkach, na umowy śmieciowe za pensję niepozwalającą przeżyć miesiąca, a co dopiero pozwalającą na jakiekolwiek wygody. W przypadku, kiedy mamy dziecko i decydujemy się na wyjazd, przemyślmy to, dokładnie, szczegółowo, z udziałem dziecka. Jeżeli już jesteśmy za granicą to pamiętajmy o kontakcie z dzieckiem. W dobie XXI wieku mamy do dyspozycji internet, skype'a, tanie rozmowy telefoniczne. Dla nas to 10 minut w przeciągu dnia, a dla naszego dziecka – uratowany świat.