Elbląskie Klasyki po raz czwarty (+foto)
fot. Bartłomiej Ryś
Już po raz czwarty u podnóża Góry Chrobrego spotkali się fani pojazdów zabytkowych. Pomimo tego, że nie była to pierwsza tego typu impreza, pojawiło się na niej o wiele mniej uczestników, niż w poprzednich edycjach. Organizatorzy przyznają, że o wydarzeniu poinformowali zbyt późno i jednocześnie zapowiadają, że piąta odsłona będzie "bombą".
Podczas spotu "Elbląskich Klasyków" każdy prawdziwy fan motoryzacji znajdzie coś dla siebie. Zasady są proste: trzeba mieć auto (bądź motocykl) sprzed 1990 roku lub produkcji polskiej. I... już, to wszystko. Za symboliczne 3 zł możemy wjechać na teren imprezy, spotkać takich samych pasjonatów, wymienić się doświadczeniami, porozmawiać i pooglądać inne pojazdy.
Niestety, IV edycja nie przyciągnęła zbyt wielu uczestników. Być może (jak mówią organizatorzy) o wydarzeniu poinformowano zbyt późno stąd nie każdy zdążył się o imprezie dowiedzieć. Czwarte spotkanie było jednak okazją, aby porozmawiać o piątej edycji, która ma być inna niż wszystkie dotychczas.
- Oficjalnie możemy powiedzieć to, że zapowiada się mega. To będzie otwarcie sezonu 2017 - mówi Adam Michałek z grupy "Elbląskie Klasyki".
Zgadza się on ze stwierdzeniem, że potencjał motoryzacyjny w Elblągu nie jest wykorzystany.
- Motoryzacja jest w Elblągu zamrożona. Sam jestem z rynku motoryzacyjnego, "siedzę w tym" od 16 roku życia. Potencjał jest niewykorzystany zarówno pod względem imprez jak i całej reszty. My jesteśmy jedyni. Ze strony miasta nie chcą tego "przełknąć" za bardzo. W jakiś sposób odzywaliśmy się do nich, ale nawet nie byli w stanie zgłosić spotu do policji, aby funkcjonariusze nas eskortowali podczas przejazdu. Jest to trochę śmieszne - zaznacza z wyraźną goryczą w głosie nasz rozmówca.