Elblążanie, co przywoziliśmy kiedyś, a co przywozimy dzisiaj z wycieczek?
fot. internet
Chyba w każdym z naszych domów jest (lub była) ciupaga, śnieżna kula lub tandetne zdjęcie z napisem „pamiątka znad morza” oprawione w ramkę z muszelek. Takie kiedyś przywoziło się pamiątki z wakacji. A jakie przywozi się dzisiaj? Bardzo często takie same, choć na szczęście – nie tylko.
Jak twierdzą doświadczeni globtroterzy, ale i... romantycy, najlepszą i najcenniejszą pamiątką z wojaży jest ta, która budzi miłe wspomnienia. Nie musi to być nic materialnie cennego. Może to być bilet do muzeum, rachunek z kawiarni, a nawet zwykły kamyk, który podnieśliśmy i schowaliśmy do kieszeni w trakcie romantycznego spaceru. Pamiątką z podróży może być także wspomnienie o niej, które odzywa się czasami w zupełnie nieprzewidzianych okolicznościach.
Przejdźmy jednak do czegoś bardziej materialnego, do czegoś, co przemówi nie tylko do nas, ale i do tych wszystkich, którym pamiątki z podróży pokażemy. Obecnie dominują w nich takie przedmioty, które z przyjemnością stawia się na półce, a nie chowa wstydliwie (jak wymieniona na przykład na początku tekstu śnieżna kula) w szufladzie.
Zamiast więc pseudowyrobów ”sztuki ludowej” (vide: ciupaga) przywozimy autentyczne – choć oczywiście droższe – przedmioty wykonane przez ludowych artystów. Mogą to być rzeźby, obrazy lub tak bardzo popularne wyroby rękodzielnicze. By je zdobyć trzeba zazwyczaj pofatygować się do samych twórców.
Coraz większym powodzeniem cieszą się także pamiątki kulinarne. Wiedzą coś o tym amatorzy oscypków.
A co Państwo przywozicie z wojaży?