› biznes
11:49 / 04.05.2018

Elblążanie narzekają na drożyznę. Czwartą część swoich dochodów przeznaczamy na żywność

Elblążanie narzekają na drożyznę. Czwartą część swoich dochodów przeznaczamy na żywność

Można zrezygnować niemal ze wszystkiego, ale żołądka nie da się oszukać. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że Polacy czwartą część swoich dochodów przeznaczają na zakup produktów spożywczych. Podobnie sprawa wygląda w naszym mieście, z tym, że jest to tym bardziej dotkliwe, że znaczna część mieszkańców Elbląga to emeryci i renciści, którzy znacznie wyraźniej odczuwają tzw. powszechną drożyznę. 

Dziennikarze Gazety Prawnej zauważają, że według prawa Engla, im więcej zarabiamy, tym mniejszy powinien być udział wydatków na żywność w naszym budżecie domowym. Jednak od prawie dekady, mimo wzrostu wynagrodzeń, Polacy wciąż czwartą część swoich dochodów przeznaczają na produkty spożywcze.

Bywało już gorzej, gdyż ocenia się, że na początku XXI wieku, gospodarstwa domowe przeznaczały aż jedną trzecią swojego budżetu na artykuły spożywcze. Później, w miarę bogacenia się społeczeństwa ten udział systematycznie spadał. Ostatecznie ustabilizował się i od 2010 r. pozostaje na podobnym poziomie. Jak wynika z danych GUS, w 2017  udział wydatków na żywność wynosił 24,36 procent i był porównywalny z tym z 2010 r. (lekko poniżej 24 procent).

Co myślą o tym elblążanie? Zadaliśmy pytanie kilku osobom.

To jest drożyzna panie. Ja mam 1450 zł emerytury. Jak opłacę mieszkanie zostaje mi 800 zł. A wie pan ile kosztują leki? Nie wszystkie mam darmowe. Poza tym lekarz mówi o diecie: nie wolno mi tego i jeszcze tego mi nie wolno, powinnam jeśc to i to. To wszystko kosztuje. Nie starcza mi na wszystko. Muszę rezygnować z pewnych zakupów. Gdyby nie pomoc córki umarłabym z głodu, albo musiała zrezygnować z leczenia. 

– powiedziała nam pani Irena, ponad 70-letnia emerytka.

Wystarczy porównać ile kosztowało masło i jajka teraz, a ile 2 lata temu. Przecież te produkty podrożały o ponad 100%, a moja emerytura jest taka sama. 

– zauważyła pani Jadwiga, również ponad 70-letnia emerytka.

Emerytom i renicstom nigdy nie było łatwo, ale teraz koszty związane z utrzymaniem mieszkania są znacznie wyższe niż kiedyś

– poinformował nas pan Marian, niespełna 60-letni rencista.  

Tymczasem wicepremier (i minister nauki i szkolnictwa wyższego) Jarosław Gowin podczas rozmowy, która miała miejsce pod koniec lutego bieżącego roku w Radiu Zet, stwierdził, że kiedy był ministrem sprawiedliwości w rządzie PO miał na utrzymaniu trójkę dzieci i „czasami nie starczało mu do pierwszego”. 

Kiedy byłem jeszcze ministrem sprawiedliwości, to czasami nie starczało mi do pierwszego. Miałem wtedy jeszcze trójkę dzieci na utrzymaniu. Sytuacja, w której minister, zamiast skupiać się na sprawach państwa, zastanawia się, jak dożyć do pierwszego, nie jest zdrowa

– powiedział wówczas polityk.

Jarosław Gowin od 18 listopada 2011 do 6 maja 2013 roku był ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. Według oświadczenia majątkowego za rok 2012, złożonego w kwietniu 2013 roku, czyli przed odejściem ze stanowiska wśród dochodów wymienił roczne wynagrodzenie ministra sprawiedliwości w wysokości 174,2 tysięcy złotych brutto, dietę poselską – 29,6 tys. zł, dietę członka Krajowej Rady Sądownictwa – 3,8 tys. zł, uposażenie poselskie – 2,2 tys. zł oraz dochód z tytułu praw autorskich – 330 zł. Oznacza to, że łączny roczny dochód Jarosława Gowina wyniósł ponad 210 tysięcy złotych (zobacz oświadczenie majątkowe). W przeliczeniu daje to średnią miesięczną pensję na poziomie około 17,5 tysiąca złotych. 

Co myślą na ten temat nasi Czytelnicy?

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%