› relacje
21:35 / 25.01.2022

Elblążanie protestowali przeciwko segregacji sanitarnej (+ zdjęcia)

Elblążanie protestowali przeciwko segregacji sanitarnej (+ zdjęcia)

fot. Marcin Mongiałło

W minioną niedzielę, 23 stycznia 2022 roku, w Elblągu odbył się protestacyjny marsz przeciwko segregacji sanitarnej, w którym wzięło udział około 100 osób, krytycznych wobec polityki rządowej w sprawie tzw. walki z pandemią.

Dziś także elblążanie (już po raz drugi – pierwszy tego typu protest odbył się tydzień temu) wychodząc na ulicę pokazali swoje niezadowolenie związane z segregacją sanitarną i podejściem do tzw. walki z koronawirusem.

Zgromadzenie rozpoczęło się o godzinie 15.00 na Placu Kazimierza Jagiellończyka. Jako pierwsza głos zabrała pani Martyna, matka czwórki dzieci:

Każda telewizja głównego nurtu pokazuje to samo. Starszą nas liczbami: 500, 600 zgonów dziennie. To, co my musimy robić, to pokazywać ludziom co się za tym kryje – że to nie jest tak, że wszyscy nagle umierają na covid. Musimy mówić, że wśród tych zgonów są zgony z innych przyczyn, a przy okazji też wykazano obecność covida. To są zgony ludzi 70, 80-letnich. Czy gdyby złapali grypę, żyliby 100 – 200 lat? (...) Ludzie są zastraszeni. Pamiętacie, co było dwa lata temu. Zamykali lasy, nie pozwalali ludziom wyjść z domu. Ludzie spędzali święta osobno, bo bali się spotkać, bali się przytulić. Starsi ludzie żyja w izolacji - nasze babcie, nasi dziadkowie. Nie możemy ich odwiedzać, bo się nas boją. Czy to jest normalna sytuacja? To są ostatnie lata ich życia! Nie chcę takiej Polski, gdzie będziemy musieli izolować się, bać się siebie nawzajem, jedni drugich – szczepionkowcy, antyszepionkowcy. Chyba nie o to nam chodzi? Dlatego bardzo Was proszę. Nie reagujmy agresją. Tłumaczmy, z miłością, z pokojem. Wiadomo, kiedy trzeba, to trzeba, dlatego się tutaj spotykamy. Miarka się przebrała. Ja powiem osobiście, że nigdy nie chodziłam na żadne protesty. To jest jest drugi protest, po tym, który był tydzień temu, na którym jestem. Tu chodzi o moje dzieci, których mam czwórkę

– tymi słowami zakończyła swoje przemówienie elblążanka, która następnie przekazała mikrofon na ręce Konrada Sajkowskiego, działacza partii Konfederacja Korony Polskiej z Olsztyna, który podzielił się bardzo smutną, osobistą historią:

Proszę państwa, mnie też by tutaj dzisiaj nie było, jednak w głowie mi coś świta, że żeby zwyciężyło zło, wystarczy obojętność ludzi dobrych. Tak naprawdę wszyscy powinniśmy sobie odpoczywać po tygodniu pracy. Powinniśmy spotkać się z rodziną, powinniśmy ten czas zupełnie inaczej spędzać, a nie wychodzić na zewnątrz i stojąc w zimnie domagać się swojej wolności, którą nam co chwila odbierają. Ja powiedziałem, że już wystarczy tego. Jestem w żałobie. W czwartek pochowaliśmy dziadka. To bardzo osobista historia. On by żył, on by naprawdę żył. Jeżeli będą jakieś sprawy sądowe, a mam nadzieję, że w końcu dojdzie do tego, że będą, to będę pierwszy, który będzie zeznawał. Ten człowiek umarł na zapalanie płuc. W Polsce dzisiaj ludzie umierają na zapalenie płuc. Tego praktycznie wcześniej nie było, bo to leczyliśmy. Jego też byśmy wyleczyli. Lekarz wprost powiedział: ten człowiek nadaje się na oddział chorób płucnych. Po coś ci lekarze robią specjalizacje, po coś specjalizują się w leczeniu chorób... ale lekarz wprost powiedział, że dopóki wynik jest pozytywny, to on go nie przyjmie i on po czterech dniach trafił pod respirator. Trzy dni pod respiratorem i wyciągnęli dziadka nogami do przodu. Tak to wyglądało. Jak dla mnie, to go po prostu zabili. W statystykach będzie wpisany do przypadków covidowych, bo covid go zabił. (...) Dziadek dzwonił po dwóch dniach ze szpitala, że idąc do łazienki stracił przytomność i nikt go nie podniósł. Ocknął się i zadzwonił do domu, że nie było nikogo, kto by mu pomógł. Miarka się przebrała. (...) Mam jeszcze w głowie taki cytat z Sołżenicyna, który miał nieprzyjemność życia w sowieckim absurdzie: "My wiemy, że oni kłamią. Oni wiedzą, że kłamią. Wiedzą, że my wiemy, że oni kłamią. Wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy, że oni kłamią. Mimo to wciąż kłamią." Jedyne, co możemy robić to protestować i nie dać ani kroku dalej pójść z tym absurdem.

Następnie głos zabrał Jan Krysiak, koordynator okręgowy Konfederacji Korony Polskiej:

Jesteśmy dzisiaj tutaj również po to, żeby przypomnieć władzy po co ją wybraliśmy, do czego ją zatrudniliśmy. Czy myśmy ich zatrudnili, żeby oni łamali nasze podstawowe prawa i swobody? Czy myśmy ich zatrudnili, żeby on przelewali swoje fobie, swoje strachy i lęki przy użyciu aparatu przymusu? A może oni są po to, żeby skazywać nas na areszt domowy, zwany dla niepoznaki kwarantanną? Może po to są? Władza jest i powinna być po to, żeby pilnować naszych wolności. Poprzewracało im się w głowach. Robią zupełnie coś innego. Dlatego my tutaj dzisiaj jesteśmy, żeby im powiedzieć dość! Już teraz na naszych oczach dzieje się segregacja sanitarna, a perfidią tego działania rządu jest to, że zaczęli od naszych dzieci Czy wy wiecie, że jeśli Sanepid skazuje całą klasę na kwarantannę, to oni idą na nauczanie zdalne. Dzieci, które są zaszczepione mogą potem pójść na podwórko, na basen, na lekcje angielskiego, natomiast dzieci, które nie są zaszczepione muszą siedzieć w domu. Czymże to jest jak nie różnicowaniem dzieci na lepszych i gorszych! (...) 

 

Segregacja dorosłych dzieje się na naszych oczach. Jak uchwalą tę haniebną ustawę 1846 –ona ma teraz inny numer, ale pomińmy – to będzie koszmar, bo będzie to, co mamy teraz razy dziesięć, bo to sięgnie do naszych miejsc pracy. W tej chwili mamy na przykład segregację na oddziałach ratunkowych w szpitalach, kiedy jeden wchodzi jak po czerwonym dywanie od razu do specjalisty, a drugi siedzi i czeka przez 6 – 8 godzin aż łaskawie przywiozą mu wynik testu. Czymże to jest, jak nie haniebną segregacją sanitarną! (...) 

 

Do tej pory oni to robili i byli bezkarni. Robili, co chcieli. Znamy tych, którzy poszli siedzieć za takie rzeczy? Nie. Jeden drugiego kryje, ręka rękę myje. Ale tego już więcej nie będzie, bo jest Norymberga 2.0. Ta Norymberga działa – prosi wszystkich was, że jeśli zetkniecie się z tego typu chamstwem, o którym wspomniałem, to udokumentujcie to, zgłoście do nich i prędzej czy później przyjdzie czas sprawiedliwości. (...) Nie wiem, czy państwo widzieliście ostatnie posiedzenie komisji śledczej Norymberga 2.0? Gorąco polecam lekturę tej relacji. To jest wprawdzie pięć godzin, ale zapewniam was, to będzie czas dobrze spędzony. Można obejrzeć skróty. Ilość faktów, które tam ujawniono, wywiad z lekarzem ze szpitala w Rybniku [...] zmarła 32-letnia kobieta, bo osiem godzin czekała z blokiem serca na wynik testu covidowego (Ania zmarła w karetce w drodze do szpitala w Katowicach, gdy po 8-godzinnym oczekiwaniu na wynik testu, który ostatecznie otrzymano, zadecydowano, że konieczna jest natychmiastowa operacja; wcześniej trafiła na SOR w Rybniku z bólem w okolicach serca – przyp. red.). Hańba! Posłuchajcie danych, które tam padają, informacji – wstyd dla instytucji państwowych, które te dane fałszują. Coś strasznego! Do wyjaśnienia, moi drodzy, pozostaje pytanie: dlaczego władza to robi? Czy robi, bo im każą? Czy ktoś im każe wdrażać jakiś nowy światowy ład, jakieś chore pomysły bogaczy? Czy robią to, tak jak zawsze robiono – dla pieniędzy i dla władzy. A może rzeczywiście chcą dobrze, tylko są takimi wielkimi partaczami, że im tak wychodzi?

 

To ma nawet mniejsze znaczenie. Dużo większe znaczenie – i teraz proszę o uwagę, bo to, co powiem, jest istotne – może dotyczyć was, może dotyczyć waszych znajomych, waszych krewnych. Dlaczego oni to robią? Dlaczego oni w tym uczestniczą – jako urzędnicy, jako lekarze, jako policjanci. Dlaczego oni przykładają do tego rękę? Jest mieszanka trzech zabójczych rzeczy i miejcie to uwadze, żeby was nie trafiło. Pierwsza rzecz, to jest troska o własną posadę - to są zależności służbowe. Ludzie przestają zachowywać się przyzwoicie, gdy na szali leży ich praca albo brak pracy. Straszna rzecz. Druga sprawa. Robiono eksperyment. Część was pewnie dobrze go zna. Ci, którzy nie znają, to powinni poznać. Wezwano ochotników i posadzono ich w  pokoju. Tam osoba w białym fartuchu wytłumaczyła im na czym polega eksperyment. Otóż ci ludzie mieli testować nową metodę uczenia. W pokoju za drzwiami były badane osoby. Eksperyment nazywa się eksperymentem Milgrama, od nazwiska badacza, który go przeprowadził po raz pierwszy. Chodziło w nim o serwowanie impulsów elektrycznych, gdy odpowiedź była zła i zwiększanie tych impulsów coraz bardziej. Największe impulsy miały wartość ponad 400 woltów. Jak odpowiedź była zła, to osoby biorące udział w eksperymencie naciskały przycisk i wtedy ten badany dostawał elektrycznego kopa. Co się okazało? Te napięcia cały czas rosły. Ten człowiek w białym fartuchu cały czas zapewniał: proszę kontynuować, proszę kontynuować. W pewnym momencie z drugiego pomieszczenia zaczęły dochodzić krzyki. Zaczęły dochodzić wołania: wypuście mnie stąd. Ludzie dalej pieczołowicie naciskali ten przycisk, podkręcali to napięcie, bo im kazał ten facet w białym kitlu, który potem okazał się aktorem. Czy wy sobie zdajecie sprawę, że 65% uczestników tego eksperymentu doszło do maksymalnej granicy napięcia ponad 400 woltów, pomimo że ludzie błagali, krzyczeli z całych sił: wypuście mnie stąd. Pomimo tego że puszczano nawet swąd przypalanej skóry, żeby ruszyć sumienie tych ochotników - bo jak się okazało to ci ochotnicy byli poddawani eksperymentowi, ile są w stanie zadać bólu i cierpienia. 65% ludzi doszło do końca skali, a 80% nie przerwało eksperymentu, nawet słysząc błagania o litość. To jest coś, co również powoduje, że ludzie zachowują się tak a nie inaczej - słuchają pseudo autorytetów i zwalają winę na kogoś: "To nie ja, to on mi kazał. Ja tylko wykonywałem rozkazy." Do tego dochodzi propaganda i strach. Ta mieszanka trzech czynników, o których powiedziałem, jest zabójcza - ona z ludzi robi bezdusznych zombie. Ona z życzliwego faceta, który popycha kosiarkę w ogrodzie, robi potem maszynistę, który służy systemowi i który później mówi: "Ja tylko wykonywałem rozkazy. Nie dajcie się w to wpuścić. Nie ma usprawiedliwienia. Nic nie zwalnia człowieka z bycia przyzwoitym. Jeśli ktoś ci każe odwrotnie, to zmień pracę, ale zachowaj twarz, zachowaj honor.          


Następnie uczestnicy przeszli w marszu ulicą 12 Lutego, 1 Maja. Zatrzymali się na placu Słowiańskim, gdzie zapalono znicze i oddano pamięć minutą ciszy ofiarom tzw. polityki covidowej – m.in. tym wszystkim, którzy umierali na oddziałach covidowych, nieleczeni na swoje główne schorzenie; Ani z Rybnika, która konała bez pomocy w okrutnych męczarniach w poczekalni oddziału ratunkowego, czekając przez 8 godzin na wynik testu covidowego; tym wszystkim, którzy padli ofiarą teleporad; tym wszystkim, którzy przebywając na izolacji domowej bez opieki lekarskiej, skonali po kilkunastu dniach; tym wszystkim, którzy umarli w samotności, bez kontaktu z bliskimi, bez męża (żony) trzymającego (trzymającej) za rękę, bo ich nie wpuszczono na oddział covidowy; tym wszystkim, którzy umarli, bo ich choroba – krążeniowa, nowotworowa bądź inna – nie była w porę zdiagnozowana i leczona z powodu opóźnienia planowych zabiegów...

Następnie zgromadzeni udali się na Stare Miasto. Marsz zakończył się okolicznościowymi przemówieniami przy Bramie Targowej na Starym Rynku. 

Podobne protesty odbywają się w całej Polsce, gromadząc nierzadko znaczenie więcej uczestników. Przykładowo w poznańskim marszu przeciwko dyskryminacji sanitarnej, który idbył się 15 stycznia, wzięło udział około 1000 osób.

Nie od dziś wiadomo, że to, co się dzieje w ostatnich latach w przedmiocie służby zdrowia, podejścia do pacjentów, budzi szerokie niezadowolenie społeczne, a wręcz wściekłość. Prawdę o nastrojach społeczeństwa można poznać podczas prywatnych rozmów. Pandemia obnażyła słabość służby zdrowia. Ludzie płacą grube pieniądze na NFZ, a w zamian otrzymują coś, co trudno nazwać opieką zdrowotną. Przykładowo niewiele osób zdaje sobie sprawę, że w "covidowym" 2020 roku służba zdrowia wykonała okolo 1/3 mniej hospitalizacji, co przełożyło się na liczbę przyjeć mniejszą o około 2 miliony. Było to spowodowane między innymi zamykaniem wybranych szpitali (otwartych dotąd na potrzeby wszystkich pacjentów) i przekształcaniem ich w szpitale (oddziały) covidowe (tzw. szpitale jednoimienne). To natomiast przełożyło się na niecovidowe ponadnormatywne zgony, których naliczono do tej pory ponad 140 tys. Skandalem można nazwać próby pośredniego wprowadzania przymusu szczepień preparatem, który jest w fazie eksperymentalnej i którego działanie (szczególnie w dłuższej perspektywie) nie zostało w pełni poznane. Niepokój powinna budzić liczba zgłaszanych niepożądanych odczynów poszczepiennych, których przykładowo w Stanach Zjednoczonych naliczono około miliona, przy czym zauważyć należy, że badania stwierdzają, że to zaledwie od 5 do 10 procent wszystkich NOP-ów. W Polsce, w której zgłoszenia NOP-ów są - jak wskazują osoby zajmujące się tym zagadnieniem - nierzadko lekceważone, zarejestrowano ich procentowo znacznie mniej niż w wielu państwach Zachodu. Mimo tego i tak zgłoszono ich dużo. Od 27 grudnia 2020 r. do 15 stycznia 2022 r. Inspekcja Sanitarna zarejestrowała łącznie 14 047 niepożądanych odczynów poszczepiennych i niepożądanych zdarzeń medycznych,w tym 1680 poważnych oraz 501 ciężkich. Pełny raport znajdziecie tutaj. Trudno ustalić, ile osób zmarło w bezpośrednim następstwie szczepień. Skandalem jest traktowanie lekarzy, którzy w tych ciężkich czasach postanowili leczyć pacjentów, osiągając przy tym znakomite rezultaty. Najgłośniejszym przypadkiem jest w tym przypadku postawa doktora Włodzimierza Bodnara, wobec którego - w zamian za jego poświęcenie na rzecz chorych i ofiarną służbę drugiemu człowiekowi - jest prowadzone postępowanie w sprawie leczenia COVID-19 amantadyną. Pulmonologowi, który wyleczył tysiące pacjentów, grozi teraz zakaz wykonywania zawodu lekarza i zapłata 5 mln zł kary. To niestety nie są wszystkie absurdy związane z koronopsychozą.

Tymczasem 19 stycznia brytyjski premier Boris Johnson zapowiedział, że z dniem 27 stycznia 2022 r. zostaną zniesione wszystkie restrykcje wprowadzone w Anglii w związku z pojawieniem się wariantu koronawirusa Omikron, czyli certyfikaty covidowe, obowiązek noszenia maseczek i zalecenie pracy z domu. Johnson zapowiedział skończenie z polityką obowiązkowych certyfikatów covidowych, przy czym firmy mogą zadecydować w sprawie kontynuowania ich stosowania, o ile podejmą taką decyzję.

46
0
oceń tekst 46 głosów 100%

Zdjęcia ilość zdjęć 10