Elblążanie uczcili pamięć ofiar zbrodni wołyńskiej. 76. rocznica ludobójstwa na Wołyniu (+ zdjęcia)
fot. Marcin Mongiałło
11 lipca 2019 r. w Elblągu odbyły się obchody 76. rocznicy zbrodni wołyńskiej. O godz. 12:00 przy pomniku Żołnierzy Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego zgromadzili się elblążanie, którzy oddali hołd pomordowanym Polakom. Obchody, tak jak rok temu, zorganizowało Stowarzyszenie im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego.
Data nie została wybrana przypadkowo. Masowe mordy dokonane na ludności dokonane w niedzielę 11 lipca 1943 roku przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) na Wołyniu stanowiły punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej. Zaatakowano wówczas ludność 99 polskich miejscowości. Polacy ginęli od kul, siekier, wideł, kos, pił, noży, młotków i innych narzędzi zbrodni. Nierzadko zbrodnie były dokonywane ze szczególnym okrucieństwem, a przed śmiercią ofiary były torturowane.
Uroczystości prowadziła prezes Stowarzyszenie im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego Anna Szczepańska. Wydarzenia sprzed 75 lat przypominali elblążanie, w tym naoczny świadek – Stanisław Soroczyński. Zabrakło delegacji największych ugrupowań politycznych wchodzących w skład Rady Miejskiej w Elblągu. Wśród przedstawicieli, którzy złożyli kwiaty przy Pomniku Polskiego Państwa Podziemnego, nie było również ani prezydenta Elbląga Witolda Wróblewskiego, ani żadnego z wiceprezydentów. Urząd Miasta reprezentował sekretarz Miasta Elbląg Artur Zieliński, wójta Gminy Elbląg Zygmunta Tucholskiego reprezentowała sekretarz Elżbieta Niżnik, natomiast przewodniczącego Rady Miejskiej w Elblągu Antoniego Czyżyka – dyrektor biura Rady Magdalena Kołodyńska. Kwiaty pod pomnikiem złożyła również Agnieszka Szepeta, reprezentująca konsula honorowego Republiki Moładawi w Elblągu Macieja Bukowskiego. Obecne były delegacje wszystkich służb mundurowych, przedstawiciele wszystkich jednostek stacjonujących w Garnizonie Elbląg oraz wszystkich związków kombatanckich w Elblągu.
Nie zabrakło oczywiście członków Społecznego Komitetu Upamiętnienia Ofiar Ludobójstwa na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej – Stanisława Soroczyńskiego, Witolda Grodziewicza oraz Jacka Bokiego. Stanisław Soroczyński i Witold Grodziewicz są naocznymi świadkami rzezi wołyńskiej, którzy cudem ocaleli z pogromu, natomiast Jacek Boki jestem synem szeregowego żołnierza II Armii Wojska Polskiego, uczestnika walk z bandami UPA na Lubelszczyźnie na przełomie lat 1944 – 1945, inicjatorem nadania jednemu z elbląskich rond nazwy "Rondo Obrońców Birczy" (zostało oficjalnie otwarte 13 października ubiegłego roku) oraz przewodniczącym Społecznego Komitetu Upamiętnienia Ofiar Ludobójstwa na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej. Wiązanki kwiatów pod pomnikiem złożyli również przedstawiciele Klubów Gazety Polskiej oraz pan Eugeniusz Dąbrowski.
Obchody rocznicy rzezi wołyńskiej w Elblągu uświetniła Orkiestra Reprezentacyjna Marynarki Wojennej w Gdyni.
11 lipca 1943 roku jest datą symboliczną. Walki ukraińsko-polskie trwały tak naprawdę co najmniej do 1947 roku. Morze krwi, łez ofiar. Ocenia się, że zostało wymordowanych około 120 tys. Polaków. To są najniższe dane. Część historyków szacuje liczbę zamordowanych nawet na 200 tys. Z drugiej strony w akcjach odwetowych zginęło do 10 tys. Ukraińców. Mamy dzisiaj rok 2019. 76 lat minęło od 11 lipca 1943 roku. Dzisiaj budujemy nową przyszłość nowej Polski, nowej Ukrainy. Nie zapominając o przeszłości musimy budować przyszłość. Pamiętajmy o tych ludziach, którzy zginęli. Cześć ich pamięci
– powiedział wiceprezes Stowarzyszenia im. gen. bryg. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego Wojciech Milewski.
Ukraińcy nie mieli żadnej litości mordując Polaków. Kto wczoraj po raz drugi, trzeci oglądał film "Wołyń", to mógł się przekonać i zobaczyć. Nie mieli litości nad nikim: i księża ginęli w sposób okrutny, i zwykli ludzie, i jak to mówią – pany polskie. To jest dzisiaj bardzo smutne, że nasi politycy, historycy, rządzący pomagają w czym się da Ukrainie, nie otrzymując nic z zamian. Nawet film "Wołyń" nie został u nich pokazany, a Rosjanie "Katyń" od razu pokazali. Oni powinni pamiętać – i ja to powtarzam – że nie 100 procent Ukraińców brało udział w mordach, ale większość była też i zmuszana do uczestniczenia w nich. Kto nie uczestniczył, ten był mordowany.
– dodał.
Świadek historii przypomniał, że nieżyjący już politolog Wiktor Poliszczuk, który pochodził z polsko-ukraińskiej rodziny (ojciec był Ukraińcem, a matka Polką), w książce "Gorzka prawda: zbrodniczość OUN-UPA : (spowiedź Ukraińca)" przypomniał, że gdyby jego rodzice nie zostali wcześniej wywiezieni na Syberię, prawdopobnie też podzieliliby los tysięcy zamordowanych Polaków.
Gdyby byli na miejscu, to mąż żonę musiałby zamordować. W mieszanych rodzinach strona polska musiała zginąć, podobnie jak inni Polacy. To jest bardzo okrutne, bo przecież żeniono się, wychodzono za mąż, z pobudek miłości
– przypomniał Stanisław Soroczyński, urodzony Woronczynie w ówczesnym województwie wołyńskim na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej.
Dziś przypominam rządzącym politykom, jeśli mogę: nie właźcie na sucho w cztery litery Ukraińcom (...), bo oni się szczycą tym, że brali udział (w mordach – przyp. red.). Ci, którzy mordowali, są nagradzani, a sam Bandera na Zachodniej Ukrainie ma wiele pomników, jest czczony jako ich największy bohater narodowy. To jest przykre, że się nie mówi prawdy. Ten młody naród ukraiński, nieskażony powinien otrzymać właściwą lekcję historii, żeby wiedzieć jakie były okrutne czasy i co robiono ze swoimi bliźnimi, sąsiadami – żeby to się już nigdy więcej nie powtórzyło, żeby się nie powtórzyła sytuacja, że brat brata musi mordować, mąż żonę czy żona męża, żebyśmy żyli dalej w przyjaźni i zgodzie. (...) Oby nigdy więcej to się nie powtórzyło
– tymi słowami zakończył swoje przemówienie Stanisław Soroczyński.
Obchody zakończyła uroczysta msza święta w intencji ofiar Wołynia, która rozpoczęła się o godz. 18.00 w katedrze pw. św. Mikołaja w Elblągu.
--------
11 i 12 lipca 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia dokonała skoordynowanego ataku na polskich mieszkańcach 150 miejscowości na Wołyniu. Była to kulminacja trwającej już od początku 1943 r. fali mordowania i wypędzania Polaków z ich domostw.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów prowadzona przez Stepana Banderę, oraz UPA, a także zwykła ludność Ukraińska brała udział w mordach na Polakach.
W samym lipcu 1943 roku zamordowano około 10-11 tysięcy Polaków. 11 i 12 lipca UPA dokonała skoordynowanego ataku na Polaków w 150 miejscowościach w powiatach włodzimierskim, horochowskim, kowelskim oraz łuckim. Ukraińcy wykorzystali fakt, że ludzie w niedzielę 11 lipca gromadzili się w kościołach i tam ich mordowano. Około 50 kościołów katolickich zostało spalonych i zburzonych.
Ogółem zbrodni na Polakach dokonano w 1865 miejscach na Wołyniu. Największych masakr dokonano w Woli Ostrowieckiej, gdzie zamordowanych zostało 628 Polaków, w kolonii Gaj – 600, w Ostrówkach – 521, Kołodnie – 516.
11 lipca został ustanowiony przez Sejm Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski zwrócił uwagę, że największą raną dla Kresowian jest brak pochówków.
Mija 75 lat od tych wydarzeń, od ludobójstwa. 30 lat ma już III RP. Tyle samo ma już prawie wolna Ukraina, ale do dziś ponad 90 proc. ofiar spośród tych 150 czy 200 tys. ofiar nie tylko że nie ma pomników, ale nie ma pochówków. To byli katolicy, którzy zostali zamordowani często w kościołach. Nigdy nie odprawiono żadnych pogrzebów katolickich, nie wiadomo, gdzie te kości są (...). To jest sprawa, która moim zdaniem idzie w złym kierunku
– powiedział kapłan w ubiegłym roku.
Źródło: tvp.info
Zobaczcie naszą fotorelację z obchodów 76. rocznicy zbrodni wołyńskiej w Elblągu.