› sport
20:50 / 01.11.2015

Elblążanin zwyciężył w londyńskiej klatce

Elblążanin zwyciężył w londyńskiej klatce

fot. mymma.pl

Wczoraj (31 października) odbyła się 32 gala sztuk walki pod banderą polskiej organizacji KSW – Road to Wembley. Wśród gwiazd wieczoru znalazł się chociażby Mariusz Pudzianowski, który z walki na walkę wyglądał coraz pewniej pod względem wytrzymałościowym i technicznym. Zanim jednak do klatki wszedł „Pudzian” ze swoim rywalem, licznie zgromadzona publiczność miała okazję do rozgrzewki, przyglądając się ośmiu poprzedzającym danie główne gali pojedynkom w różnych kategoriach wagowych. Na przystawkę kibice mogli zobaczyć pochodzącego z Elbląga fightera Leszka Krakowskiego, który za rywala miał jednego z topowych brytyjskich gladiatorów sztuk walki – Andre Winnera. Jednogłośnie zwyciężył „Polski Terminator”.

Leszek Krakowski to 29-letni Polak mieszkający na stałe w Wielkiej Brytanii. Swoją karierę w MMA rozpoczął w 2013 roku i od tego czasu udało mu się stoczyć aż 9 walk, w większości wygrywając przed czasem. Walka numer 10 miała być jednak zupełnie inną parą kaloszy przede wszystkim dlatego, że naprzeciwko zameldował się rywal o znacznie większych umiejętnościach i doświadczeniu, niż kolejno odprawiani z kwitkiem wcześniejsi przeciwnicy Krakowskiego. Dla Polaka był to absolutny debiut w federacji KSW. Winner miał już okazję walczyć dla najlepszej organizacji w Europie z Mateuszem Gamrotem, lecz swojego pierwszego boju nie będzie wspominał zbyt dobrze, gdyż musiał uznać wyższość Polaka (który także tego wieczoru miał zakontraktowaną walkę). Preferowany przez Brytyjczyka styl walki to stójka, Polak natomiast najlepiej odnajduje się w parterze, gdzie zazwyczaj zmusza rywala do poddania się.

Przed samą walką elblążanin imponował spokojem. W jednym z wywiadów mówił, że nie za wiele wie o swoim oponencie, co nie oznacza, że go lekceważy. Dla niego jest najważniejsze było, aby solidnie przepracować okres przygotowawczy przed rywalizacją, ale nie w jakiś szczególny sposób, tylko identyczny, jak przed każdym kolejnym pojedynkiem. Polak nie ukrywał także, że to dla niego ogromna szansa na promocję. Jeśli wystarczająco dobrze się zaprezentuje, to doczeka się zaproszenia na kolejne – organizowane przez federację KSW – gale, ale te odbywające się w Polsce, gdzie zainteresowanie sportami walki jest z roku na rok coraz większe.

Sam pojedynek nie był porywającym widowiskiem. Przez większość czasu pierwszej rundy obydwaj fighterzy próbowali… nie zrobić sobie większej krzywdy. Końcówka pierwszej z trzech rund była nieco żywsza, a to z powodu próby przejęcia inicjatywy przez Polaka. Ostatecznie Winner skutecznie opierał się atakom Krakowskiego i pozostawał w ulubionej stójce. Gong i przerwa przed starciem numer 2.

Druga runda, a przynajmniej jej początkowa faza, wyglądała podobnie do pierwszej. Jeden i drugi zawodnik próbowali znaleźć słaby punkt przeciwnika. Krakowski dalej koncentrował się na sprowadzeniu Winnera na matę, a Brytyjczyk starał się punktować w pozycji stojącej. Większość pojedynku toczyła się w klinczu, gdzie na zmianę sypał się grad ciosów z kolana. Przed końcowym sygnałem Winner spróbował jeszcze kopnąć Polaka z półobrotu, ale znacznie chybił i takim sposobem dobiegła końca runda druga.

Więcej sił na ostatnią odsłonę zachował elblążanin i to on rozpoczął zmagania z wielką ochotą na zakończenie walki przed czasem. Dwa razy dobrze trafił w głowę przeciwnika, ale uderzenia nie zrobiły specjalnego wrażenia na Angliku. Choć Winner sam nie inicjował zbyt wielu akcji, to trzeba przyznać, że z dużą łatwością neutralizował ciosy Krakowskiego. Czas szybko dobiegał końca i Brytyjczyk musiał wykonać jakiś ruch, aby tego pojedynku nie przegrać na punkty. To spowodowało rozluźnienie gardy przeciwnika, co Polak sprytnie próbował wykorzystać. Wydawało się nawet, że uda mu się założyć dźwignię na nogę Winnera, ale ten wymsknął się z uścisku i dotrwał do samego końca.

Leszek Krakowski wygrał pojedynek jednogłośną decyzją sędziów i wygrana nr 10 stała się faktem. Zawodnik rodem z Elbląga był stroną zdecydowanie aktywniejszą, podczas gdy rywal jedynie wyczekiwał na to, co zrobi Polak. To zapewne przeważyło szalę na korzyść polskiego zawodnika.

Miejmy nadzieję, że już niedługo będziemy mogli zobaczyć „Terminatora” w pojedynku z bardziej wymagającym przeciwnikiem oraz już na polskiej ziemi. Tymczasem serdecznie gratulujemy udanego debiutu w KSW.

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%

Powiązane artykuły

Elblążanin wystąpi na KSW 36 w Zielonej Górze!

29.08.2016 komentarzy 1

To będzie dla naszego fightera, na co dzień mieszkającego w Wielkiej Brytanii, pierwsza walka dla największej europejskiej federacji KSW w Polsce. Wcześniej Leszek...