Elblążaninie, co jesz na wczasach?
fot. kukania.com.pl
Lokale gastronomiczne robią największe pieniądze właśnie w czasie lata. Najlepiej zarabia się na tanich daniach barowych. Na nie popyt jest największy. Wszelkiego rodzaju bigosy, gulasze, flaki, golonki peklowane, kiełbasy z rusztu, naleśniki (na słodko i słono), pierogi (jak wyżej), smażone ryby schodzą jak „ciepłe bułeczki”.
To dania barowe, a wśród nich także nieśmiertelne placki ziemniaczane (ze śmietaną lub z cukrem) królują na polskich wczasach. Nie czeka się na nie długo, a przecież śpieszy się nam na plażę, czy na wycieczkę. Są także tanie – w zależności od lokalu od 10 do 20 złotych, oraz posilne. Są także świeże, a to z racji dużego popytu. A świeże to nie tylko smaczne, ale przede wszystkim - zdrowe.
To wszystko jemy na śniadania i obiady. A kolacje? Tu dominuje nieśmiertelny grill – najczęściej z kiełbaską lub karkówką.
Bardziej ambitni wykorzystują urlop do wzbogacenia wczasowej kuchni o owoce lasu (jeśli akurat biwakują w pobliżu jakiegoś kompleksu leśnego). Jagody, dzikie maliny, jeżyny będą wspaniałym uzupełnieniem dość monotonnej diety (ale po gruntownym umyciu). Nie należy też zapominać o grzybach. Jajecznica z kurkami to wspaniałe danie na wakacyjne śniadanie. Razem z chlebem (najlepiej razowym lub grahamem) da wystarczająco dużo sił na kilkugodzinną wędrówkę.
Byleby jakoś dotrwać do obiadu.
Zadbajmy, w miarę możliwości, by był on urozmaicony. Jesteśmy na wsi? Kupmy mleko od gospodarza. Zapytajmy też , czy może nam zaoferować maślankę (kupna ma się nijak do tej prawdziwej, domowej – z pływającymi kawałkami masła) albo kwaśne mleko. Razem z ziemniakami da nam wspaniały – i lekkostrawny! – obiad. Obiad coraz bardziej popularny, zwłaszcza wśród dzieci.
Lekkostrawna może być, a nawet wręcz powinna, kolacja. Zastąpmy na ruszcie kiełbasę owocami - np. bananami. Zawinięte w folię (niech będzie – z kawałkiem gorzkiej czekolady) osłodzą nam ostatnie godziny przed snem.