Energetycy jak hazardziści – może zabraknąć nam prądu?
Już w pierwszym tygodniu grudnia zabraknie nam wymaganej w systemie rezerwy mocy – pisze „Rzeczpospolita”. Energetycy balansują na granicy możliwości i tym samym grozi nam „blackout”, czyli przerwy w dostawach prądu znane z sierpnia tego roku.
Do końca roku, tylko w weekendy i święta różnica mocy dostępnej ponad wymaganą jest na przyzwoitym poziomie – wynika z bilansu przedstawionego przez operatora systemu przesyłowego – Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE).
Zdecydowanie gorzej jest w tygodniu, kiedy polska energetyka potrzebuje rynku mocy. Zapowiadane ryzyko związane z przerwami w dostawach prądu budzi duży niepokój wśród przedsiębiorców i inwestorów, dla których prąd jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania.
Dane udostępnione przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne są szokujące. W styczniu, czyli w miesiącu kiedy statystycznie jest najzimniej, nasza rezerwa energetyczna będzie na minusie. Podobnie wyglądają kolejne miesiące przyszłego roku.
– W lutym i marcu różnica między dostępną a wymaganą nadwyżką mocy to tylko nieco ponad 130 i 80 MW - wskazuje „Rzeczpospolita”.
Powodem tej trudnej sytuacji są zaplanowane przez producentów energii remonty. To wpłynie na braki ok. 2,5 tys. MW w miesiącach styczniu i lutym.
– Cały czas jesteśmy na granicy bezpieczeństwa. Każdy scenariusz jest możliwy – mówi prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando, pytany przez Rzeczpospolitą o to, czy nie grożą nam zimowe ograniczenia dostaw prądu. Jak dodaje, będzie to zależało od pogody, jak i awaryjności bloków.
Obecnie zima jest łagodna, a temperatura jest dodatnia dzięki czemu ryzyko „blackoutu” jest mniejsze, jednak cały czas możliwe. Sytuacja z sierpnia tego roku pokazała, że awaria jednego bloku elektrowni potrafi zdestabilizować cały system energetyczny, co odczuwalne było również w Elblągu.