Europoseł Krzysztof Lisek ofiarą włamania. Czy założono podsłuch?
Jak informuje dziennik Fakt, europoseł z naszego okręgu wyborczego Krzysztof Lisek (PO) padł ofiarą włamania do Jego mieszkania w Brukseli. Lisek wskazuje, że włamywacze nic nie zabrali – więc może założyli podsłuch?
– W piątek po południu zadzwoniła osoba, która pilnuje domu podczas naszej nieobecności. Poinformowała, że frontowe drzwi są wyłamane łomem – relacjonuje europoseł w rozmowie z Rzeczpospolitą. W tym czasie był w Gdańsku, odwiedzał groby bliskich. Lisek, jako jeden z niewielu mieszka z rodziną w Belgii. Od trzech lat wynajmuje dom w szeregowcu.
Zabudowania są po obu stronach ulicy. Dzielnica uznawana jest za bezpieczną, jest w niej wiele ambasad. Na jego ulicy nie było wcześniej włamań. Patrol policji zjawił się zaraz po zgłoszeniu, ale na ekipę kryminalistyczną trzeba było czekać do soboty. Specjaliści nic podejrzanego nie znaleźli. – Udam się do szefa policji w tym okręgu, bo badanie śladów po ponad dobie wydaje mi się mało profesjonalne – mówi gazecie polityk i dodaje, że niestety w tym czasie padał deszcz, który mógł zmyć ewentualne ślady na drzwiach.
Lisek dotarł już do Brukseli i mógł ocenić straty. Okazało się, że włamywacze nie zainteresowali się leżącym na wierzchu prawie nowym iPadem, konsolą do gier, dość cennym aparatem fotograficznym, ani żadnym ze sprzętów elektronicznych. Nie ruszyli też pieniędzy, które znajdowały się w skarbonce syna posła.
– Wszystkie szuflady i szafy były pootwierane. Większość rzeczy znalazła się na podłodze. Szafki opróżniono we wszystkich pokojach: w salonie, sypialni i w pokojach dzieci. Na podłodze leżała biżuteria, wygląda na nietkniętą, ale musi ocenić to żona – opowiada eurodeputowany.
Ma podejrzenie, że ktoś spłoszył złodziei. Ale na wszelki wypadek mieszkanie sprawdzi specjalna ekipa od podsłuchów. Bo byś może ktoś włamał się, aby w domu europosła założyć właśnie podsłuch. Niestety w wynajmowanym przez niego domu nie było monitoringu, ale może mają go sąsiedzi. Polityk ma rozmawiać o dodatkowych zabezpieczeniach z właścicielem budynku.
– Drzwi nie były antywłamaniowe skoro ustąpiły pod tak prymitywnym narzędziem – ocenia.
Lisek w Parlamencie Europejskim zajmuje się głównie sprawami międzynarodowymi. Zapewnia, że w domu nie trzyma żadnych dokumentów związanych z pracą europosła. – Komputer mam zawsze ze sobą. Zwykle w PE nie pracujemy na niejawnych dokumentach, a jeśli już, to nie wychodzą one poza specjalne pomieszczenia – tłumaczy. Dodaje, że miał z takimi styczność dość dawno, gdy przygotowywał raport w sprawie Gruzji. – One nie wyszły poza teren budynku Rady Europejskiej – deklaruje.
Lisek twierdzi, że w jego kadencji nie zdarzył się przypadek włamania do domu europosła. Jednak na terenie budynku parlamentu była próba napadu rabunkowego na jedną z eurodeputowanych. Udało się jej jednak obronić torebkę. Szefem PE był wtedy Jerzy Buzek, który dość ostro zareagował. Od tamtego czasu podczas obrad europarlamentu przed budynkiem zawsze stoi radiowóz. Mimo, że budynek PE jest chroniony nie gorzej niż lotniska, w ciągu ostatnich 4 lat były tam również trzy napady z bronią w ręku: na bank, pocztę i restaurację.
źródło: Fakt