Fałszywe alarmy bombowe w Elblągu. Ile za to zapłaciliśmy?
fot. archiwum elblag.net
W 2014 roku grupa minersko-pirotechniczna wyjechała ponad 90 razy do akcji na terenie Elbląga. Wezwania dotyczyły niewybuchów z czasów II wojny światowej i fałszywych alarmów bombowych. Sześćdziesiąt zgłoszeń okazało się prawdziwych, reszta to fałszywe alarmy. W obydwu przypadkach działania służb mundurowych wyglądają tak samo. Obiekty są sprawdzane przy pomocy specjalistycznego sprzętu, a w całej akcji uczestniczy kilkadziesiąt osób.
Godzina 6 rano. Na skrzynki mailowe w całej Polsce, również w Elblągu przychodzi mail z informacją o podłożeniu ładunków wybuchowych w placówkach publicznych. W tym momencie rozpoczyna się walka z czasem. Na wskazane przez adresata miejsca, błyskawicznie wysyłane są jednostki ratownicze. Placówki publiczne są zamykane, interesanci nie mają do nich wstępu. Służby analizują stopień zagrożenia i podejmowana jest decyzja o ewentualnej ewakuacji. Takich przypadków w ostatnim roku w Elblągu było kilka. Za każdym razem w działania ratownicze angażowane były: straż pożarna, pogotowie ratunkowe, policja i specjalna grupa minersko-pirotechniczna, która jest na pierwszej linii działania. Jakub Sawicki, rzecznik Komendy Policji w Elblągu wyjaśnia, że oszacowanie kosztów akcji, która ma miejsce na skutek fałszywego alarmu bombowego, jest trudne.
W przypadku zgłoszenia dotyczącego podłożenia bomby w danym obiekcie lub grupie obiektów, na nogi stawiane są wszystkie służby. Jednorazowa akcja to koszty rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Ale pieniądze w takich przypadkach to kwestia drugorzędna. Często przez takie zgłoszenia narażane jest zdrowie i życie ludzkie. Jeżeli mamy do czynienia z fałszywym alarmem bombowym w szpitalu, gdzie ewakuować trzeba ludzi chorych lub właśnie operowanych, skutki takich akcji są o wiele gorsze niż sam ich koszt.
Zdarzenia, o których wspomina Sawicki, w Elblągu miały miejsce w marcu 2014 roku. Pierwszy fałszywy alarm bombowy został wywołany w Szpitalu Specjalistycznym przy ulicy Komeńskiego, drugi – w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym. Na szczęście w obu przypadkach pacjenci nie zostali ewakuowani z placówek, a policji udało się szybko ustalić, że zgłoszenia były nieprawdziwe.
W akcje dotyczące fałszywych alarmów bombowych angażowanych jest kilkudziesięciu funkcjonariuszy . W czasie kiedy prowadzone są działania sprawdzające, policjanci mogliby pomóc osobom, które rzeczywiście potrzebują pomocy.
Trzeba jasno podkreślić to, że policjanci, którzy są potrzebni na ulicy i powinni brać udział w interwencjach, są odciągani od swoich obowiązków i szukają przez kilka godzin ładunków wybuchowych w danych obiektach. Na szczęście autorzy fałszywych alarmów, w większości przypadków są bardzo szybko namierzani przez policję. Dysponujemy nowoczesnym sprzętem elektronicznym, dzięki któremu radzimy sobie z takimi zdarzeniami.
- dodaje Jakub Sawicki.
W 2014 roku elbląski sądy wydały kilka wyroków skazujących osoby wywołujące fałszywe alarmy bombowe. Najcięższa kara spotkała Sebastiana S, który zgłosił policji, że bomba znajduje się w szpitalu przy Królewieckiej. Za to mężczyzna dostał 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata, oprócz tego 34-latek ma zapłacić nawiązkę na rzecz szpitala w wysokości 10 tysięcy złotych. Przypomnijmy, za zgłoszenie fałszywego alarmu bombowego grozi do 8 lat pozbawienia wolności. Autorzy anonimowych informacji mogą być też pociągnięci do zwrotu kosztów akcji, a te tak jak pisaliśmy to nawet kilkanaście tysięcy złotych.