Felieton: Wolny Elbląg – kółko wzajemnej adoracji
fot. Bartłomiej Ryś
Nie było nikogo – ani mediów, ani mieszkańców, ani (podobno) tłumnie zaproszonych przedstawicieli różnych stowarzyszeń. Nie było Prezydenta Wróblewskiego, nie było radnych, były za to puste krzesła. Na spotkaniu „Wolnego Elbląga” pojawiły się znane od lat twarze tworzące krąg wzajemnej adoracji: Lech Kraśniański, Mariusz Lewandowski, Kazimierz Falkiewicz, Edmund Szwed. Trudno się dziwić, że tych ludzi już nikt nie traktuje poważnie.
Duża sala Ratusza Staromiejskiego świeciła pustkami. Zresztą, nie po raz pierwszy - „spotkania”, „konsultacje” czy też „konferencje” (jak zwał, tak zwał) Wolnego Elbląga nigdy nie przyciągały tłumów. Zdaniem Kazimierza Falkiewicza, który rozpoczął swoją dyskusję, elblążanom podoba się obecny układ i zamiast coś robić, wolą siedzieć w domach przed komputerami i narzekać. Zaznaczył również, że zamiast włączyć się w ekipę tworzącą zmiany, zamiast je zaproponować, zamiast wspólnie pracować nad dobrem miasta, piszą oni jedynie oczerniające komentarze na poszczególnych portalach internetowych.
Sprawdziłem. Rzeczywiście, „hejt” się wylewa, ale niektóre komentarze są iście celne. Jak chociażby ten autorstwa „Maryli”: „Ale to już było i nie wróci więcej”. Oczywiście pod samym artykułem relacjonującym pierwszą konferencję prasową Wolnego Elbląga (rzucam okiem na portel), pojawił się już wspomniany Mariusz Lewandowski, który mocno krytykuje dziennikarza za (jego zdaniem) źle przekazane treści. Standard. Komentarz oczywiście jest opatrzony wstawkami pokroju „zaparowanych szybek w okularach dziennikarza Malickiego”.
Wspomniane odpowiedzi nie wpływają pozytywnie na wizerunek „Wolnego Elbląga”, stąd nie dziwi frekwencja na wczorajszym spotkaniu. Większość Czytelników elbląskich portali mówi: „kto normalny zechce pracować z tymi ludźmi?”. Odpowiedź jest prosta: nikt, czego potwierdzeniem są kolejne puste sale.
Jednak ktoś się na spotkaniu pojawił. Kto? Kółko wzajemnej adoracji: Edmund Szwed, który współpracuje z K. Falkiewiczem przy gazecie elblag24, Marcin Pszczółkowski – redaktor wspominanej gazety (a właściwie tuby propagandowej wydawcy-właściciela), L. Kraśniański – kandydat na Prezydenta, współpracował przy kampanii wyborczej E. Szweda, M. Lewandowski – również pomagał przy kampanii wspomnianego kandydata. I cóż... Ci ludzie pojawiają się zawsze. A co jest za nimi? Dziesiątki pustych krzesełek.
Kazimierz Falkiewicz mówił, że zaproszono przedstawicieli ponad 200 różnych stowarzyszeń. Nikt nie skorzystał z zaproszenia. Sprawdziłem – napisałem do Roberta Grabowskiego z „Elblążan Razem” (pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy). Odpisał, że nie otrzymali oni żadnego zaproszenia ani żadnej informacji na ten temat. Trudno więc mi ustosunkować się do wspomnianej „dwusetki”.
A same spotkanie? Ponownie mowa była o tym, że do Rady Miejskiej trzeba wprowadzić ludzi spoza partii politycznych. Standard. Że komitetom obywatelskim ciężko przebić się przez finansowanie partii. Zwrócono uwagę na konsultacje społeczne, na które wydano ponad 300 tys. zł, a przyciągnęły podobną (mizerną) liczbę osób chętnych do dyskusji (maksymalnie było to sto osób na jednym spotkaniu). Zaproponowano szeroki projekt konsultacyjny... Tak, po raz kolejny nie poruszono żadnych istotnych kwestii. Szczytem była propozycja, aby młodzi ludzie chodzili na spotkania po to, aby czerpać doświadczenie od tych starych. Moim zdaniem w przypadku „Wolnego Elbląga” to młodzi powinni uczyć tych nieco starszych. Czego? Może na dzień dobry... ogłady?
Mój znajomy dziennikarz z Elbląga na pytanie, czy będzie na wczorajszym spotkaniu odpowiedział: „na tych wariatów już nikt nie chodzi”. I można się kłócić z tym stwierdzeniem, można walczyć, ale fakty są takie: pustki. Nikt zainteresowany współpracą nie jest. Proste? Mam nadzieję, że dla wspomnianych wyżej osób wreszcie stanie się to jasne.