Felieton: Wykład nie astronomiczny, choć o spadających gwiazdach
fot. www.kobieta.onet.pl
Zna ich każdy - z gazet, telewizji, internetu, niekiedy nawet z sąsiedztwa. Mowa o gwiazdach mediów, samozwańczych celebrytach, ludziach, którzy karmią się uznaniem innych. Niezależnie od tego, czy dokonali w życiu czegoś doniosłego, czy może po prostu znaleźli się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze.
Te „sławne” (cudzysłów użyty celowo, by podkreślić moją wątpliwość względem ich popularności) osoby są na ogół młode. Zwykło się mawiać, że głupota jest właściwa ludziom młodym i przymykać oko na ich drobne wybryki. "Młodość musi się wyszumieć" - słyszeliśmy wielokrotnie, ale czy należy usprawiedliwiać wszystkie poczynania młodzieży tym jakże wygodnym stwierdzeniem?
Inna sprawa jest taka, że nad młodymi ludźmi trudno jest zapanować. Próbują tego dokonać nauczyciele, rodzice, dziadkowie i inni członkowie rodziny, ale wszystkie próby spełzają na niczym. I tak będzie dalej, jeśli zewsząd do młodzieży docierać będą sygnały, przekonujące "rób tak dalej" czy "to, co robisz, jest super". Skąd docierają te sygnały? Z telewizji, internetu, od rówieśników.
Telewizja - okno na świat? Tak, ale często taki, w którym życie jest przerysowane. Programy, w których promowane jest życie bez zobowiązań czy konsekwencji, bez granic i zasad, których należy przestrzegać, gdzie największym ludzkim dramatem jest złamany paznokieć albo brak samoopalacza, nie są wiarygodnym źródłem informacji dla młodego człowieka.
Jednakże on, niejednokrotnie zafascynowany pokazywanym mu światem, zaczyna pragnąć czegoś więcej od życia. To, co widzi za oknem zaczyna jawić mu się jako nudne, szare, niewarte jego uwagi. Medium, jakim jest telewizja, prezentuje mu inny świat. Taki, w którym hulaszczy tryb życia wystawiany jest na piedestał.
Pokazuje również, jak może sprawić, by nadać życiu nieco kolorytu. Nierzadko jest to droga na skróty, pełna pokus. "Ale przecież każdy ma swój rozum. Nie mierz wszystkich jedną miarą"- słyszałem wielokrotnie. Prawda, że każdy decyduje co i w jakim stopniu przyjmuje do wiadomości oraz jak to potem wykorzysta. Z doświadczenia jednak wiem, że w zatrważającej większości przypadków wybór zawsze pada na, tu posłużę się słownictwem z "Gwiezdnych Wojen", ciemną stronę mocy.
To, co zakazane, kusi. Gdy z jednej strony rodzic mówi "nie rób tego", z drugiej kolega namawia "chodź, zrobimy to", być może w głowie młodego człowieka rozegra się walka pomiędzy powinnością a pokusą. Ostatecznie jednak wynik potyczki jest wiadomy.
Pojawia się teraz pytanie o sumienie lub jego brak u telewizyjnych producentów, którzy wymyślają takie czy inne programy, w których kreowani są sezonowi pseudo-celebryci. Z każdym kolejnym przekraczana jest granica przyzwoitości i nie tylko... Podobnie rzecz się ma z internetem. W tej przepastnej sieci nie jest trudno znaleźć samozwańczego celebrytę, który popisuje się swoją nadzwyczajną odpornością na ból, wykonując przy tym pozbawione sensu zadania. Wszystko po to, by zyskać grono widzów, fanów, subskrybentów.
Warto zadać sobie pytanie o to, skąd bierze się tak duża popularność gwiazd internetu. Czy to wynik zapotrzebowania ze strony internautów na tego typu działania? Może należy upatrywać w tym po prostu szeroko rozumianych zmian w ludzkiej świadomości? Tylko w jakim kierunku zmierzają te zmiany?