Gdy słomiany zapał zamienia się w twórczą pracę
fot. Archiwum Sabiny Gadzały
Zaczynając od rogu nawijamy gazetę na wykałaczkę, mocno dociskając. Rurka nie może być za gruba, bo wtedy się łamie przy wyplataniu. Gotowy przedmiot należy zabezpieczyć warstwą lakieru... - tak mniej więcej wygląda praca przy wyplataniu z papierowej wikliny, którą od niedawna pasjonuje się Sabina Gadzała, niegdyś pracująca za biurkiem, dziś w artystycznej pracowni swojego domu. Oprócz papierowego recyklingu, Sabina tworzy masę różnych cudów i cudeńków metodą fusingu, batiku czy decoupage'u.
- Od kiedy pamiętam, zawsze ciągnęło mnie do hand made'u. Zawsze lubiłam „podziubać”, ale tak na dobrą sprawę dopiero w szkole średniej poczułam, że mam do tego smykałkę – mówi Sabina Gadzała. Zapisałam się na kurs batiku, potem zaczęłam robić makramy [red: sztuka wiązania sznurków, bez użycia igieł, drutów i szydełka]. Szybko jednak się tym znudziłam – taki słomiany zapał. Zarzucałam robótkę, potem do niej wielokrotnie wracałam. I w sumie trwało to ładnych kilka lat, w zasadzie do niedawna - dodaje.
Nagły zwrot akcji
- Zrezygnowałam z typowej pracy za biurkiem i obecnie zajmuję się tylko, a może „aż” tym, co naprawdę lubię - wyznaje. Razem z koleżanką prowadzimy działalność, co stwarza więcej możliwości, również tych zarobkowych. Na razie badamy rynek i budujemy własną markę - wyjaśnia.
Wyobraźnia i palce
- Tak naprawdę tworzenie rękodzieła nie opiera się na jednej technice, metodzie, dlatego staram się poszerzać swoją wiedzę i umiejętności o nowe techniki – wyjaśnia rozmówczyni. Próbuję łączyć je ze sobą. Wówczas powstają fajne unikatowe rzeczy.- Na początku był tylko decoupage - zaznacza. Zanim nie poznałam koleżanki, z którą obecnie współpracuję, nie wiedziałam do końca na czym to polega. Ona mnie w to wciągnęła, a potem to już ruszyło – jak lawina - dodaje. Szukanie ciekawych wzorów serwetek, odpowiednich narzędzi, preparatów, specyfików – głównie przez Internet, bo w Elblągu to ciężko...- To była taka iskra zapalna do całej gamy różnych ciekawych technik, m.in. batiku, fusing'u, witrażu, ceramiki, witrochromii, a ostatnio zafascynowałam się papierową wikliną, czyli wyplataniem z gazetowych rurek imitujących wyroby wikliniarskie – wylicza Sabina.
Pasjonatka „dłubaniny” tworzy również na bazie szkła, które daje wiele możliwości twórczych, począwszy od pater, ozdób, a na zegarach kończąc. Fusing, bo tak właściwie nazywa się ów gałąź rękodzieła artystycznego, to nic innego jak wytapianie w bardzo wysokiej temperaturze szkła w specjalnym piecu do tego przeznaczonego. W procesie topienia można stosować szkło bezbarwne i barwione lub ich połączenia, a także różne dodatki dla uzyskania unikatowego efektu, np. farby do szkła, szkliw, minerałów czy kolorowe posypki lub opiłki metali. Po obróbce termicznej taki produkt można dodatkowo poddać innym procesom – polerowaniu, cięciu, klejeniu. Sekcja przy CSE „Światowid” prężnie się rozwija w tym kierunku, więc jest od kogo się uczyć i skąd czerpać inspiracje. -Hobby dosyć drogie, ale bardzo efektowne – twierdzi Sabina.
Aby jednak zminimalizować koszty, Sabina sama szuka pustych butelek o ciekawej fakturze i kolorach, słoików i flakoników. -Niekiedy ktoś przynosi mi niepotrzebne szyby, a do wyplatania ala wikliny, używam różnych czasopism, gazet, ulotek. Najczęściej właśnie tych ostatnich. Papier jest mocniejszy i sztywniejszy – mówi z uśmiechem.
Ona zwyczajnie to lubi
Papierowa wiklina to ostatnio jedyne zajęcie Sabiny. Jak sama mówi, raz, że surowiec jest bardzo tani i jest przy tym bardzo wdzięczny, a dwa, że można wypleść cuda na kiju – kosze różnego kalibru, chusteczniki, lampiony, żyrandole, a nawet meble użytkowe - przekonuje.
Aby jednak mogło coś powstać, potrzebny jest pomysł. Sabina ciągle ich szuka, podgląda, podpatruje, siada i tworzy własny autorski „disajn”. Wszystko jednak rozbija się o talent, anielską cierpliwość i zmysł artystyczny, który przecież trzeba mieć, a Ona niewątpliwie go ma, o czym świadczy bogata kolekcja oryginalnych pudełek, koszy, chusteczników, herbatnic, szklanych dziwolągów, zegarów, pater i innych ozdób. - Rzeczywiście jest tego sporo, ale na szczęście wiele z tych rzeczy sprzedaję, więc nie chomikuję tego długo – wyznaje.
Czy da się z tego żyć?
Twierdzi, że się da. - Ja dopiero zaczynam, więc wielkich kokosów z tego nie mam, mimo to wierzę, że kiedyś moja praca i zaangażowanie przyniesie wymierny efekt – mówi Sabina.
Są plany na przyszłość
W najbliższym czasie, wraz z koleżanką planuje wystawić swoje prace w Aniołowie na corocznym Międzynarodowym Zlocie Aniołów. A co do dalszych planów, miłośniczka artystycznej dłubaniny stawia na intensywny rozwój i pracę na własne nazwisko.
Zdjęcia prac autorki dostępne są również pod adresem: www.picasaweb.google.com/ewsab1978