Gdzie jest postęp? Juniorzy Olimpii znów bez punktów
fot. Bartłomiej Ryś
W poprzednim sezonie występ w Centralnej Lidze Juniorów był eksperymentem, sprawdzianem, analizą jak wyglądają te rozgrywki. Gdy wystartował nowy sezon, z następnym udziałem Olimpii Elbląg, kibice mogli porównać sobie występy naszych ambitnych chłopaków. Jakie wyciągnęli wnioski?
Juniorzy prowadzeni przed duet trenerów mieli za zadanie się utrzymać. Ta sztuka się udała. Wtedy styl nie był najważniejszy. Liczyło się osiągnięcie założeń. Zwłaszcza, że niektórzy przeciwnicy nie byli zbyt wymagający. Widać było, że pewnej bariery nie przeskoczyliśmy, ale udało się osiągnąć kilka fajnych rezultatów. Z zaciekawieniem czekaliśmy na przyszły sezon, w którym oddzielono słabeuszy od przyzwoitych zespołów i stworzono dwie grupy. Olimpia rywalizuje we wschodniej. To jedyna szansa, by zobaczyć zespoły posiadające w składach najbardziej zdolnych juniorów w kraju i przede wszystkim gościć nazwy klubów z Ekstraklasy. To miał być test, jak wygląda nasz pomysł na promocję miejscowej piłki.
Zaczęło się dobrze. Zespół już nie musi rywalizować za kurtyną, gdzieś na Moniuszki tylko występuje na stadionie miejskim. Wygraliśmy ze Stalą Mielec 1-0. Wynik poszedł w świat i nikt już nie pamiętał o tym, jak to spotkanie wyglądało. To był, jak się okazało, błąd. Zatuszowany obraz ujrzał światło dzienne w następnych spotkaniach. Olimpia stworzyła w pierwszej połowie jedną sytuację, którą wykorzystała. Takie rzeczy trudno powtórzyć. Rywal nie grzeszył pomysłem, mimo, że prowadził grę praktycznie przez całe spotkanie. Wydawało się, że zasada, by najpierw nie stracić bramki jest słuszna, dopóki nie zweryfikowały tego późniejsze mecze.
Z Puławami i Białymstokiem zespół znów nie starał się przejąć inicjatywy, brakowało groźnych akcji w okolicach pola karnego rywala, strzałów. Kilka zrywów nie wystarczyło. Podobnie jak z Jagiellonią. Tak spotkanie opisał trener rywala. - Wynik może nie świadczy o łatwej wygranej, ale byliśmy zespołem wyraźnie lepszym. Gdybyśmy wygrali 5:1 rywale nie mogliby mieć pretensji, ale mieli znakomicie dysponowanego bramkarza. Mieliśmy sporo akcji oskrzydlających, do tego sporo z nich wyprowadzaliśmy od własnego pola karnego, bardzo dobrze zagraliśmy też pressingiem – mówił.
Graliśmy na własnym terenie.
Znów ograniczaliśmy się do kontrataków. Prawie, jak w poprzednim sezonie. Jednak tam trzeba było się po prostu utrzymać. A w tym sezonie? Kibice mają wrażenie, że nadal gramy przede wszystkim na wynik, a z silniejszymi, to niekoniecznie będzie dla zespołu opłacalne. Wiadomo, że sportowa młodzież w Elblągu jest zdolna, więc mogłaby spróbować trochę pograć w piłkę.
W porównaniu do poprzedniego sezonu zespół się zmienił. Tylko 5 zawodników jest wciąż w kadrze. To jest kłopot zbudować nowy zespół. Czy zawodnicy z tamtego sezonu znajdują się teraz w kręgu zainteresowań trenera seniorów? Paweł Rogoż dostawał szansę, podobnie jak Paweł Nowosielski, Artur Jurgielewicz, Michał Sieńczak. Teraz jednak nie znajdują się nawet w III lidze. To udało się Rafałowi Maciążkowi, który gra za trenera Adama Borosa. Na ławce znajduje się Jakub Wojtkiewicz. Czy teraz któryś z chłopaków załapie się do pierwszego zespołu?
W CLJ każdy klub otrzymuje kilkadziesiąt tysięcy zł za udział. To przede wszystkim na wyjazdy. Tutaj zespół generuje duże pieniądze, wydaje się, że nawet większe od drużyny walczącej o awans w III lidze. Trzy najdalsze wyjazdy w CLJ to 3274 km, w III lidze 2100 km.
Teraz Olimpia zmierzy się z Legią, Wisłą i Koroną.