Gorycz zwycięstwa w Olsztynie
fot. Sport z Olsztyna - sport.egit.pl
Koszykarze Arkadiusza Majewskiego odnieśli w pełni zasłużone, w znoju wywalczone i najcenniejsze w tej fazie rozgrywek III ligi zwycięstwo – nad Trójeczką Olsztyn 63 do 61. Była to pierwsza porażka olsztyniaków w bieżącym sezonie, tym większe zatem uznanie dla elblążan, którzy łącznie są niepokonani już od 320 minut (passa 8 wygranych). Szkoda tylko jednego: straconej szansy na bardziej okazały triumf, który pozwoliłby w tabeli przeskoczyć zespół z Olsztyna. Gorycz tego zwycięstwa płynie stąd, że na 4 minuty przed końcem Truso prowadziło przewagą 12 oczek, na 1,5 minuty przed końcem 9 punktami, a na pół minuty już tylko jednym... Ostatecznie gołąb wyfrunął z rąk „dekonstruktorów”, ale wróbel pozostał i to jest najważniejsze.
Tak łatwo roztrwoniona przewaga jest o tyle zaskakująca, że przez całe spotkanie elblążanie wykonywali kolosalną pracę w destrukcji. Chwila taktycznego rozprzężenia kosztowała krocie, ale nie pochłonęła wszystkich zysków. Od samego początku mecz obfitował w masę starć, które mogłyby zaburzyć płynność widowiska. Arbiter całkiem nieźle „czuł” jednak grę i pozwalał na walkę w granicach reguł i zasad fair-play (choć czasami dochodziło do iskrzenia). W ciasnej olsztyńskiej sali gorączka na parkiecie często zarażała trybuny i na odwrót – zawodnicy motywowani żywiołowym dopingiem swoich fanów (z Elbląga pojechała liczna grupa kibiców, dzięki czemu nasi koszykarze czuli się nieco bliżej „domu”) wznosili się na szczyt swoich umiejętności.
Z pierwszym gwizdkiem zaczęła się prawdziwa wojna. Koszykarze obydwu stron walczyli o każdy milimetr placu gry – na każdej wysokości i szerokości parkietu. Wysoko postawione zasieki przez graczy z Olsztyna i Elbląga wymuszały rzuty z niewypracowanych do końca pozycji, co często kończyło się dość znaczącymi chybieniami. Niski procent skończonych akcji był bolączką obu drużyn. Nieco lepiej zaczęli punktować olsztyniacy i do połowy pierwszej kwarty prowadzili 9:6. Nasi koszykarze ewidentnie adaptowali się do warunków panujących w hali i gdy ten proces dobiegł końca, gra zaczęła wyglądać lepiej. Na tyle, aby jeszcze przed końcem wyzyskać drobną, dwupunktową zaliczkę (17:19).
Zawodnicy trenera Majewskiego zyskiwali z każdą minutą. Byli żwawsi, uważniejsi, sprytniejsi. Olsztyniacy próbowali nadrabiać braki zaangażowaniem. To pozwalało im ciągle utrzymywać się na powierzchni i regularnie trafiać do kosza elblążan. Niestety w drugiej części gry groźnie wyglądającego urazu doznał, będący ostatnio w wybitnej formie, Jacek Chojnacki, co z pewnością zmroziło serca kibiców. Na całe szczęście kadra elbląskiego klubu jest na tyle szeroka, a co najważniejsze wyrównana, że goście wciąż utrzymywali ten sam poziom. Po obu stronach spadł jeszcze wskaźnik trafień, ale niezmiennie z minimalną korzyścią dla MKS-u. Druga kwarta zakończyła się wynikiem 9 do 10 i przed zmianą stron parkietu Truso było na trzypunktowym prowadzeniu (26:29).
Po przerwie na chwilę kontrolę odzyskała ekipa gospodarzy. Zrobiła to jednak tylko po to, aby ją za chwilę oddać przeciwnikom. Dobrą robotę wykonywali olsztyniacy pod koszami, gdzie przydawał się wzrost poszczególnych zawodników. Bodźcem pobudzającym dla elblążan był zdecydowanie powrót na boisko Chojnackiego, który grał na wyraźnej blokadzie, ale zacisnął zęby i po prostu „robił swoje”. Zresztą udział naszych playmakerów w zwycięstwie jest bezapelacyjny – tak jak i innych graczy. Każdy dołożył swoją cegiełkę do wygranej. Odzyskane na chwilę prowadzenie przez Trójeczkę szybko wyparowało i do końca tej części to elblążanie punktowali systematyczniej, dzięki czemu zachowali status quo z poprzedniej części i wciąż byli 3 punkty przed oponentami (43:46).
Czwarta kwarta była zdecydowanie najdłuższa. Mnóstwo przewinień, szarpanych akcji, przerw i dyskusji z sędziami. Bardziej na grze skoncentrowani byli „dekonstruktorzy”, co widać po wyniku. Z każdego ofensywnego wypadu pod kosz rywali czynili użytek i konto zaczęło pęcznieć coraz szybciej. Na 7 minut przed końcem przewaga wynosiła jeszcze 4 punkty, ale już 180 sekund później aż 12 i wydawało się, że straty z pierwszego meczu obu zespołów zostaną nie tylko odrobione, ale i zdublowane. Wtedy coś ewidentnie się popsuło. Elblążanie oddali nieco inicjatywę gospodarzom, a ci rozochoceni – przyjęli zaproszenie do skuteczniejszej gry. Jeszcze na niecałe 2 minuty wyglądało to dobrze: 9 punktów różnicy. Trójeczka grała jednak do końca, a 2 minuty w koszykówce to, jak się okazuje, cała wieczność. Nie za dobrze prezentowały się statystyki koszykarzy z Elbląga jeżeli chodzi o rzuty osobiste. Olsztyniacy w zasadzie każdą akcję Truso przerywali faulem i była to dobra taktyka na końcówkę meczu. Na 19 sekund przed końcem stało się to, czego nikt się nie spodziewał: Trójeczka była tylko 2 punkty za ekipą gości i miała w swoim posiadaniu piłkę. Chwilę wcześniej sędzia spotkania odgwizdał techniczne przewinienie Truso. Dwa celne osobiste i zaraz po tym trafiona „trójka” spowodowały, że emocje sięgnęły zenitu, a na trybunach na zmianę słychać było przeraźliwe gwizdy i wybuchy ekstatycznej euforii. Do „meczowej” akcji przystąpili gospodarze, ale nie wytrzymali presji. Piłka wyraźnie minęła cel i do kontry wystartowali elblążanie. Spotkanie było zakończone. Ostateczny wynik 61:63 i dwa punkty dla „dekonstruktorów”.
UKS Trójeczka Olsztyn – MKS Truso theConstruct Elbląg 61:63 [17:19; 9:10; 17:17; 18:17]
Truso: Piotr Matkiewicz 3, Filip Słowiński 7, Kamil Żebrowski 2, Jarosław Jakubów 8, Piotr Prokurat 3, Krystian Huber 1, Paweł Budziński 7, Jakub Gołębiewski 19, Dominik Pawlak, Jakub Rychlicki, Jacek Chojnacki 11, Kamil Pożarycki 2.
Trener: Arkadiusz Majewski.
Do swoich obowiązków zespół Truso powróci po nowym roku, a pierwszym przeciwnikiem w 2016 będzie zespół BAT-u Sierakowice. Mecz odbędzie się 17 stycznia.