Grozi nam powódź? J. Wcisła: "Jeśli Komisja Europejska spełni swoje obietnice..."
fot. archiwum elblag.net
Zgodnie z unijną Dyrektywą Wodną, wszystkie kraje wspólnoty europejskiej mają obowiązek wywiązanie się z wytycznych w ramach polityki wodnej. Jej celem jest lepsza ochrona wód poprzez wprowadzenie wspólnych działań opartych na przejrzystych, efektywnych i spójnych ramach legislacyjnych, które zobowiązują państwa członkowie do racjonalnego wykorzystywania i ochrony zasobów wodnych w myśl zasady zrównoważonego rozwoju. Na ten cel Unia Europejska przeznaczyła ogromne środki finansowe, które zostały wykorzystane choćby w I etapie programu zmierzającego do zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpowodziowego na Żuławach. Teraz jednak chce cofnąć fundusze na drugi etap, a to zdaniem senatora Jerzego Wcisły, doprowadzi do zahamowania niezbędnych inwestycji w zakresie ochrony przeciwpowodziowej, a w konsekwencji wystawi Żuławy, a w tym także Elbląg, na realną groźbę powodzi, która dla tego regionu jest szczególnie niebezpieczna.
Jak wyjaśniał parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej, dyrektywa wodna miała zostać zrealizowana w całości do końca 2015 roku. Członkom jego partii udało się jednak uzyskać zgodę na wykonanie wszystkich wytycznych do 2016 roku. Prace utknęły jednak w martwym punkcie i nie widać póki co pomysłu na wyjście z impasu, dlatego Komisja Europejska ostrzega, że wycofa ogromne fundusze, które na ten cel przeznaczyła.
- Zagrożone są pieniądze w związku z tym, że Polska nie realizuje unijnej dyrektywy wodnej - mówił senator Wcisła. - To są duże pieniądze. Dla nas ma to olbrzymie znaczenie, bo w ramach tych pieniędzy ma być realizowany drugi etap programu zabezpieczenia przeciwpowodziowego Żuław. To jest kwota około 500 milionów na Żuławy i 3 miliardów w ogóle. Unia Europejska chce nam te pieniądze odebrać, dlatego zwróciłem się z pytaniem do polskiego rządu, co zamierza dalej z tym zrobić.
W II etapie "Programu Żuławskiego – 2030", który rozpoczął się w 2014 roku, wytypowano 26 zadań inwestycyjnych, m.in. przebudowę siedmiu stacji pomp, ponad 50 km wałów przeciwpowodziowych, tyle samo kanałów podstawowych, 29 km koryt rzek i jednego zbiornika wodnego oraz wiele innych. - Jeśli nie znajdą się środki finansowe na realizację (zatwierdzonego przez ministra środowiska w maju 2010 roku) II Etapu "Programu Żuławskiego – 2030" przez Żuławski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Elblągu, to istnieje ryzyko braku osiągnięcia zakładanych celów programu - wyjaśniał jakiś czas temu Cezary Terech - dyrektor ŻZMiUW w Elblągu.
- Jeżeli stracimy te pieniądze to nie zrobimy wielu rzeczy - mówił Jerzy Wcisła. - Dla nas "przeciwpowodziówka" na Żuławach jest bardzo ważna. Przypomnę, że w pierwszym etapie myśmy wykonali inwestycje za ponad 650 milionów złotych, w drugim szacowaliśmy koszt tych inwestycji, które należy zrobić i zakończyć ten program, że to będzie około miliarda złotych. W ciągu roku ta kwota została obniżona do 500 milionów złotych. Będzie ten program zapewne uboższy, ale jeśli Komisja Europejska spełni swoje obietnice, że cofnie te pieniądze, to żadne inwestycje nie zostaną wykonane.
Senator Platformy Obywatelskiej nie ma wątpliwości, że skutki takich zaniechań mogą być tragiczne w skutkach dla regionu żuławskiego, który jest zaliczany do tych z najwyższym w kraju zagrożeniem powodziowym.
- Jeśli tak się stanie, to grozi nam powódź - nie ma wątpliwości polityk PO. - Na Żuławach taka powódź jest znacznie groźniejsza, niż ta powódź opadowa, która powoduje, że ta woda zalewa coś. Fala zalewa i woda spływa. Z Żuław ta woda nie spływa. Żuławy zostaną zniszczone na kilkanaście lat, a w tym także Elbląg. To jest realna groźba.
Czy tak się stanie i KE spełni swoje obietnice, dowiemy się wkrótce, ponieważ - jak zapowiedział senator Wcisła - minister lub wiceminister gospodarki wodnej odniesie się do tego problemu.