Grupa referendalna. Bohaterowie czy wrogowie naszego miasta?
14 kwiecień 2013 roku. Referendum. Odwołano prezydenta oraz radę miasta. Oczekiwanie na komisarza. Jest. Czekamy na termin przedterminowych wyborów. 23 czerwca 2013 - już wszystko wiadomo.
Niepozorna z początku grupka ludzi, zatrzymała wszystko co w Elblągu toczyło się i tak za wolno. Społeczeństwo zdecydowało się wykonać krok do tyłu, po to, by wykonać trzy kroki do przodu. Początek kampanii wyborczej niósł ze sobą mniej emocji niż finał podwórkowych rozgrywek w warcaby. Większość znanych mi osób zapowiadała, że wybory to będzie tylko echo dość głośnego referendum. W mediach pustka, na ulicach cisza. Czas jakby się zatrzymał. Obecność komisarza po raz pierwszy zadziałała na większość sceny politycznej jak środek znieczulający. Były co prawda otwarte listy i prośby zaniechania czynności kierowane do Marka Bojarskiego, ale osoby żyjące elbląską polityką śmiało mogły kontemplować majówkowe grillowanie... oraz tworzenie scenariuszy na kolejne tygodnie.
Z początkiem czerwca komitety wyborcze zaczęły realizować plan. Większość z nich, nie zakładała tego co zacznie się dwa tygodnie przed wyborami. Z początku proste wiece poparcia, spotkania z wyborcami przypominały akwizycję dwóch nastolatek rozdających ulotki. Ciężko było od Elblążan usłyszeć konkretne typy i propozycje.
W pewnym momencie Elbląg zaczęli odwiedzać politycy z pierwszych rzędów. Poszczególne frakcje polityczne zaczęły się licytować coraz to bardziej znanymi twarzami. Doszło do tego, że mieszkańcom stolicy zaczęło się jeździć lepiej po Warszawie. Brak polityków na sygnale przecinających miasto przyjęli z zadowoleniem. Cała atmosfera polityczna zwykle przypisana do stolicy przeniosła się do Elbląga. Nasze miasto odwiedzili praktycznie wszyscy politycy z pierwszych stron gazet. Za nimi, tabunami podążały wozy transmisyjne wszystkich popularnych stacji ogólnopolskich.
W ciągu ostatnich 10 lat o Elblągu nie było tak głośno ani w prasie, ani w telewizji, ani w radio, ani w internecie. Przeciwnicy referendum zarzucali jego inicjatorom wysoki koszt. Nikt z dotychczas rządzących wydając setki tysięcy złotych nigdy nie spowodował takiego natłoku informacji o naszym mieście. Elbląg stał się na te kilka dni polityczną stolicą polski. W oczach wielu Polaków, znikła przypisywana nam zaściankowość.
O tym, co dało to dla naszego miasta, będziemy dowiadywać się przez kolejne miesiące, może nawet lata. Grupa referendalna doprowadziła do referendum i przedterminowych wyborów. Skutki tego okażą się wartościowe albo jeszcze bardziej pogrążą i podzielą Elbląg. Bohaterowie lub wrogowie. Ludzi, którzy starają się osiągnąć cel na różnych etapach ich drogi tak się właśnie określa.
To nic że potraktowano nas jako poligon przed kolejnymi wyborami. Wszystko zostało wystrzelone. Jeśli nie zostaną żadne niewybuchy, to warto było w tym uczestniczyć.
Mam nadzieję, iż to co przyniosą przedterminowe wybory, nowy prezydent i rada miasta, nie będzie odłamem kuchennych rewolucji, przeprowadzonych w maju w jednej z elbląskich restauracji. Mam nadzieję, że IV port Polski nie odpadnie jak statki ze ściany w Szprocie. To co wydarzy się po wyborach, pozwoli mi odpowiedzieć na pytanie, czy inicjatorzy referendum to bohaterowie, czy jednak wrogowie naszego miasta...